- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2292
Morderstwo z zimną krwią?
Do dramatycznych zdarzeń doszło w jednym z bloków przy ul. Staszica. W nocy z niedzieli na poniedziałek sąsiedzi wzywali służby, żeby udzieliły pomocy rannemu mężczyźnie. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej tragiczna. Policja ujawniła w mieszkaniu zwłoki właściciela.
Jak opowiada jedna z sąsiadek, tuż przed pierwszą w nocy obudził ją rumor i krzyki, dobiegające z klatki schodowej. – Usłyszałam wołanie „Ratunku!” – opowiada. Do jej drzwi zapukał zakrwawiony mężczyzna. – Nie znałam tego człowieka, dlatego nie otworzyłam – mówiła. – Poprosił o wezwanie pogotowia i policji, i to zrobiłam. Funkcjonariusze przyjechali bardzo szybko.
Wcześniej nic nie zapowiadało tragedii, z mieszkania sąsiada nie dobiegały niepokojące sygnały. – Jeśli tam trwała impreza, to jej uczestnicy byli bardzo cicho – mówiła sąsiadka. – Inaczej bym ich usłyszała, bo uczyłam się przy wyłączonym telewizorze.
Policjanci do mieszkania weszli przez balkon, napastnika w nim nie było, nie było także właściciela lokalu. – Znaliśmy się, wielokrotnie rozmawialiśmy. Wiem, że pomieszkiwał tam od kilku miesięcy jego nowy partner – mówiła sąsiadka. – Nie było awantur, głośnego zachowania, normalne sąsiedztwo. Fakt, rano w niedzielę słychać było odgłosy przesuwania czegoś ciężkiego, myślałam, że to meble, słychać było też stuknięcie, jakby ktoś przewrócił krzesło, ale to są odgłosy, które słyszy się mieszkając w bloku, dlatego mnie nie zaniepokoiły – wspominała.
Jak się okazało, w niedomkniętej szafie policjanci ujawnili zwłoki. To był Jan P., właściciel mieszkania. Na miejsce tragedii przyjechali kryminalni i prokurator.
Sprawcę zdarzenia mundurowi złapali na dworcu, można się domyślać, że chciał wyjechać z miasta. Mieszkańcy nie wiedzą, co w domu robił raniony później tasakiem mężczyzna, przypuszczają, że sprawca morderstwa zaprosił swoją potencjalną kolejną ofiarę.
I chyba tak było, bo – jak poinformował media prok. Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Rejonowej w Koszalinie, 31-latek pojawił się w mieszkaniu po telefonie z informacją, że może odebrać pozostawioną wcześniej w mieszkaniu kurtkę. – Po wejściu zauważył, że podejrzany przybrał dziwną pozę, okazało się, że próbuje ukryć tasak, którym zaczął go chwilę później atakować – mówił rzecznik prokuratury. – Uderzał w klatkę piersiową i w bark. Ofiara próbowała blokować ciosy.
I chyba ta zdecydowana reakcja sprawiła, że ranny mężczyzna zdołał wydostać się z mieszkania i poprosić sąsiadkę o pomoc.
Tomasz S., sprawca, usłyszał dwa zarzuty: pozbawienia życia 59-latka i usiłowania pozbawienia życia drugiego człowieka. Przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień i udzielania odpowiedzi na pytania. Motywu działania więc jeszcze nie ustalono.
Co wiadomo o sprawcy? Sam poinformował funkcjonariuszy, że był karany, a zakład karny opuścił w styczniu tego roku. I wtedy zatrzymał się w Koszalinie.
Możliwe, że w czasie zatrzymania Tomasz S. był pod wpływem substancji psychoaktywnych, bo – jak mówił rzecznik prokuratury – był bardzo pobudzony.
We wtorek odbył się eksperyment odtworzeniowy na miejscu zdarzenia. Mężczyzna, który został ranny, nie zgodził się na udział w nim. Wiadomo, że już wyszedł ze szpitala. Policja zabezpieczyła urządzenia elektroniczne, teraz będzie analizować ich zawartość, żeby dowiedzieć się, co łączyło ofiarę i sprawcę.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że byli parą, ale nie od końca wszystko dobrze między nimi się układało. Ponoć Jan P, właściciel mieszkania i późniejsza ofiara, zamierzał zakończyć tę znajomość. Ci, którzy znali pokrzywdzonego, mówią, że to był spokojny, dobry i niezwykle uczynny człowiek, to samo opowiada sąsiadka. W mieszkaniu nie odbywały się ani głośne imprezy, nie było też słychać awantur.
Jak poinformował media Ryszard Gąsiorowski, ofiara miała rany w obrębie głowy zadane tłuczkiem, ale przyczyną śmierci było uduszenie.
Sprawcy morderstwa grozi dożywocie.
(mw, aw)