- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2171
Drogo, coraz drożej...
Ci, którzy mają pełniejsze portfele, łatwiej mogą przywyknąć, że ciągle coś drożeje. A to opłaty za gaz, wodę, elektryczność, śmieci, kończąc na przerażająco wysokich stawkach za benzynę. Coraz wyższe ceny produktów towarzyszą nam także w sklepach – nie tylko tych spożywczych. Więcej płacimy też za chociażby meble, części komputerowe, nieruchomości. Ci mniej zamożni uważnie oglądają każdą złotówkę i zastanawiają się, na czym mogą zaoszczędzić. Trudno o odpowiedź na to pytanie.
Choć rok 2021 jeszcze się nie skończył, widać spore, nagłe podbicia wartości w porównaniu do lat ubiegłych. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, jeszcze we wrześniu mierzyliśmy się z inflacją w wysokości zbliżającej się już do 6% (wskaźnik CPI).
Warto tu przyjrzeć się choćby produktom rolnym, czyli temu, co na co dzień gości w naszych koszykach sklepowych. Jak podaje GUS, w sierpniu br. o 18,2% wzrosły ich ceny skupu i na targowiskach w porównaniu z sierpniem 2020 r. To spora różnica, ale nie jedyna.
Jak się okazuje, ceny na giełdach surowców osiągnęły rekordowe wyniki. Jak podaje portal bankier.pl, w ubiegłym miesiącu zanotowano najwyższe stawki za prąd oraz gaz na Towarowej Giełdzie Energii w ciągu 20 lat. I sytuacja ta ma realne przedłożenie na kolejne ogłaszane podwyżki cen za gaz czy energię elektryczną w gospodarstwach domowych, o których się mówi.
To jednak nie koniec złych wieści. Coraz trudniej będzie znaleźć benzynę, której cena będzie niższa niż 6 zł/l, a jej uśrednione wartości cen za paliwo wynoszą: 5,89 zł (95), 6,08 (98), 5,87 (ON), 6,07 (ON+), natomiast dla LPG – 3,16 zł (dane z 19.10.2021 r. z serwisu autocentrum.pl).
W mnożących się statystykach nietrudno się pogubić, co i o ile podrożało, bo co chwilę zaskakują nas informacje o wzrostach cen – praktycznie z każdego sektora i to niemalże z dnia na dzień.
Nadszarpnięty budżet
Każdy odczuwa skutki wysokiej inflacji – niezależnie od wieku, statusu czy wykonywanej pracy. O tym, jak sytuacja ta wpływa na ich życie, opowiadają studentka Ania, młoda mama Emilia, a także pani Marianna, emerytka. Które z podwyżek cen dotknęły ich w sposób szczególny?
– To wzrost cen warzyw i owoców. Jeszcze jakiś czas temu w cenie kilograma jabłek czy pomidorów można było dostać prawie 1,5 kg tych produktów. Najbardziej zaskakujące jest to, że te ceny bezustannie rosną – mówi Ania, która wynajmuje mieszkanie wraz z koleżanką, i dodaje, że miesięcznie przez inflację przeznacza co najmniej 200 zł więcej na zakupy spożywcze.
Emilia wraz z mężem wychowuje dwójkę małych dzieci. Ich wydatki są więc większe, zwłaszcza że pociechy szybko rosną. – Wszystko tak naprawdę poszło w górę. Ostatnio przeraziła mnie cena mięsa. Wcześniej było dużo tańsze. Pamiętam, że cena, którą zobaczyłam, była chyba za 400 g, a ja myślałam, że to jest za 1 kg. A i tak sądzę, że to dużo – mówi młoda mama. – Chyba w tym kraju już mnie nic nie zaskakuje, natomiast przeraża, i to bardzo. Przede wszystkim teraz przerażają mnie rosnące z dnia na dzień ceny benzyny. Ja jednak poruszam się autem – jeżdżę do pracy, odbieram dzieciaki z przedszkola. Korzystam z komunikacji miejskiej, jeżeli tylko mogę, jeśli dojazd jest w miarę przyzwoity. Poza tym, nie oszukujmy się. Komunikacja też będzie podnosić ceny biletów, jeżeli wzrasta cena benzyny. Wiadomo, coś za coś. Jeżeli transport drożeje, to i towary będą drożeć, bo one też są przewożone. Przesyłki będą drożeć. Tak samo te wszystkie dostawy do sklepów. To wszystko opiera się na transporcie. Wszystko będzie drożało – stwierdza. O ile więcej przeznacza na zakupy? – Mniej więcej oceniamy to na około 500 zł miesięcznie, jeśli chodzi o zakupy żywnościowe. Jest to związane głównie ze wzrostem cen, ale też dlatego, że dzieci dorastają i potrzebują więcej. Nie liczę tu tak naprawdę jeszcze podwyżek paliwa.
Podobne spostrzeżenia ma pani Marianna, która mieszka w gospodarstwie 3-osobowym. Zawsze bardzo dokładnie sprawdza co i ile kosztuje. – Najbadziej zaskoczyły mnie ceny produktów spożywczych takich jak wędliny, które spożywamy prawie codziennie. To różnice kilku złotych na kilogramie. W górę poszły też ceny jajek, bo te mniejsze kosztowały niecałe 5 zł, a teraz kosztują o złotówkę więcej na 10 jajkach. Tak samo cytrusy – były do 8 zł, a teraz patrzę, jest już prawie 9 zł za kilogram. Bardzo drogie są warzywa, choć polskie. Czasami są jakieś przeceny, ale nie czekamy na nie, kupujmy warzywa dobrej jakości, aby je ze smakiem jeść, a nie gdzieś tam przetrzymywane – opowiada emerytka. – Też chleb zdrożał. Kupowałam duży bochenek chleba, taki o wadze 1,3 kg, za bodajże 4,80 zł, a teraz jest 5,20 zł. Bułki kosztowały w piekarni 1,40-1,60 zł, a teraz ta sama bułka 2 zł kosztuje. I tak z dnia na dzień. Innych produktów nie kupuję na razie tak dużo, więc nie zwracam na to jeszcze uwagi, ale prawdopodobnie ceny też poszły w górę i będą iść, bo jak środki transportu będą drożały, to wszystko będzie drożało. Ja wiem, że to jest taki obieg zamknięty.
Pani Marianna dodaje, że szczególne wahania w cenach zauważyła zwłaszcza w ostatnich dwóch-trzech miesiącach. Miesięcznie na żywność wydaje obecnie około 400-500 zł więcej. – To się odczuwa na emeryturze. Trzeba zjeść tyle samo, a po prostu widzi się, że znacznie mniej pieniędzy zostaje. Pomijam jeszcze inne opłaty, które też wzrastają, np. płaciłam za butlę gazu jeszcze w wakacje 55 zł, a teraz 65 zł, u tego samego dostawcy. To jest bardzo dużo. Ta butla starcza na dwa-trzy miesiące. Też opłaty za prąd wzrosły i jest to odczuwalne. Życie jest drogie – twierdzi.
Codzienne oszczędności
Skoro w budżet domowy uderza znacznie wzrost cen towarów i usług, to konieczne są pewne wyrzeczenia. Każdy próbuje znaleźć więc złoty środek.
Ania postanowiła ograniczyć różnego rodzaju rozrywki, czyli wyjścia do kina i na kręgle. Zwraca również większą uwagę na to, co kupuje i chce żyć bardziej ekonomicznie. – Staram się bardziej uważać na to, co i w jakiej ilości wkładam do koszyka i nie kupować pod wpływem impulsu czy promocji. Zwracam również większą uwagę na to, aby nie zostawiać np. zapalonego światła w pomieszczeniach, w których mnie nie ma – wyjaśnia studentka.
To zwykle pani Marianna dba o to, aby rodzinna lodówka była zawsze pełna. Jej przemyślenia są więc przede wszystkim związane z zakupami spożywczymi. I jak podkreśla, stawia na to, co niezbędne. – Zaczęłam teraz chodzić z kartką, zapisuję sobie dokładnie, co mam kupić i przeliczam sobie. Kiedyś kupowałam więcej warzyw i owoców, wędliny, kiełbasy, a teraz jemy bardziej skromnie. To mnie trochę martwi, bo powinno się jeść tak, jak się jadło, a nie oszczędzać na jedzeniu i potem chorować – opowiada. – Przypominają mi się czasem lata dzieciństwa, gdzie szło się do sklepu po dwa-trzy produkty i to musiało wystarczyć. Teraz tak samo się zaczyna robić. Chciałoby się więcej urozmaicenia, a tu niestety... ta emerytura nie rośnie od razu. Także to, że ktoś tam gdzieś słyszy, że emerytury wzrosły, to nie wiem, komu.
Emilia także dba o to, by robić tylko dobrze przemyślane zakupy. – Gdy idę do sklepu odzieżowego czy ze sprzętem AGD, oglądam tak naprawdę każdą rzecz kilka razy i się zastanawiam, czy na pewno jest mi to potrzebne, a może można coś innego, tańszego kupić. Staram się szukać takich rozwiązań, żeby niektórych kosztów nie ponosić, czyli np. wizyta u fryzjera. Ograniczamy też wyjścia do restauracji. Na mieście jemy tylko wtedy, gdy jesteśmy do tego zmuszeni, czyli np. na wyjeździe, w trasie – mówi i dodaje, że stara się również poprawić sytuację finansową rodziny, mimo że obecnie jest na urlopie wychowawczym. – Podjęłam pracę na kilka godzin, żeby te parę groszy do domowego budżetu dołożyć. Natomiast nie mogę w obecnie zrezygnować z urlopu wychowawczego, ponieważ dzieci dużo chorują. Mąż jest przedsiębiorcą, a tak naprawdę na przedsiębiorców od przyszłego roku też spadną podwyżki, i to spore. Niestety, te pieniądze, które ja zarobię, będą wyrównywały nasz budżet, więc wyjdziemy na zero.
Niepewność o jutro
Co przyniesie przyszłość? Wielu Polakom towarzyszy obawa o to, na co będzie ich stać. Dotyczy to także naszych rozmówczyń.
– Mam ogromne obawy, bo człowiek zaczyna chorować. Ja żyję w rodzinie, gdzie wszyscy chorują i też są duże wydatki na lekarstwa, więc jak idzie się do apteki, to czasem kilkaset złotych się zostawia na lekarstwa przepisane przez lekarza. Czasem są też inne dolegliwości i też trzeba wydać pieniądze na opatrunki. Widzę, że wszędzie są wzrosty cen produktów i widzę, że będę musiała bardziej mieć na uwadze, żeby było jeszcze skromniej niż było – opowiada emerytka. – Żyłam bardzo skromnie, a teraz jeszcze skromniej. Smutne jest takie życie. Szło się na emeryturę z myślą, że ona wystarczy. Przedtem się pracowało i miało się małe dzieci na wychowaniu, więc też oszczędnie się żyło i teraz na emeryturze muszę dalej żyć skromnie, żeby nie zabrakło tych pieniążków, żeby nigdzie nie pożyczać i nie brać żadnych kredytów. Myślę, że mogą być dalej jakieś podwyżki i wcale nie będzie tak, że emerytury czy renty będą wzrastały od razu i nie wiadomo o ile. Będziemy mieli trudniej. To już widać.
Także młoda mama boi się o przyszłość. Szczególnie najbliższych. – Mam ogromne obawy, bo pensje rosną w stosunkowo niewielkim stopniu, natomiast inflacja mocno idzie w górę. Ceny towarów, usług, mieszkań – wszystko drożeje. Nie wiem, na co nas będzie stać, a chciałabym, żeby moje dzieci miały zapewnione wykształcenie i normalne dorastanie, żebym nie musiała rezygnować np. z corocznego zakupu butów na zimę – mówi. – Bardzo boję się przede wszystkim o dzieci. Gdy one zaczną samodzielne życie, a te ceny będą cały czas tak rosły, to będzie im coraz trudniej żyć. Nam teraz zaczyna już być trudno.
Podobnie jak pozostałe rozmówczynie, Ania również nie ma złudzeń co do szybkiej poprawy sytuacji. – Moim zdaniem najlepiej będzie zacząć odkładać jakieś pieniądze, aby przyszłe wydatki nie zmasakrowały portfela. Boję się, że zwyczajnie nie będzie mnie stać na to, aby przeżyć do przysłowiowego dziesiątego – martwi się.
Alicja Tułnowska
Fot. Magda Pater