- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1854
Osamotnieni w problemach
Z roku na rok nieustannie zwiększa się liczba chorujących na depresję dzieci w Polsce. Część z dorosłych stara się bagatelizować problem, ale ta poważna choroba tylko w ubiegłym roku odebrała życie aż 119 dzieciom w Polsce.
Według Mai Megier, psychologa dziecięcego, depresja jest chorobą, która może rozwinąć się praktycznie w każdym momencie życia, jest niezależna od wieku. Kiedy rozwija się u dziecka i jest lekceważona, wpływa nie tylko na rozwój, ale i może spowodować problemy w życiu dorosłym. Psycholog zaznacza, że nieleczona depresja wśród dzieci, tak jak w przypadku dorosłych może prowadzić do śmierci w wyniku samobójstwa. – Tak samo, jak nieleczona np. cukrzyca może również prowadzić do śmierci w wyniku zaniedbań. Taki potencjalny skutek dotyczy wielu innych chorób. Depresja to choroba, więc żeby zwiększyć prawdopodobieństwo wyjścia z niej, trzeba ją leczyć.
Według Mai Megier, przyczyn depresji wśród dzieci możemy doszukiwać się już we wczesnym dzieciństwie, czyli w pierwszych trzech latach życia dziecka. – Najważniejsze jest ustalenie, czy mama lub główny opiekun dziecka choruje na depresję. Wraz z chorobą dorosłego zmniejsza się bowiem jego wrażliwość i reagowanie na potrzeby dziecka. Ogromną rolę w rozwoju malucha odgrywa kontakt twarzą w twarz oraz właściwa odpowiedź na jego emocje – komentuje psycholog. – Dorosły, który jest w znacznym stopniu i przez długi czas osłabiony, często ma dużą trudność, aby odpowiadać na emocje i potrzeby lub bawić się z maluchem.
Kiedyś, przy osłabionych siłach dorosłego, wpadała babcia, przyjaciółka, bo częściej rodziny, znajomi mieszkali bliżej siebie. Dziś rodzinę zastępują sprzęty elektroniczne. Jak teraz dorosły nie jest w stanie odpowiednio zająć się dzieckiem, to w ręce wpada np. tablet czy telefon. – Chciałabym podkreślić, że najczęściej z bezsilności chorujących na depresję rodziców dochodzi do zaniedbań pod względem uwagi dla dzieci. Jest wiele rodzin, które nie mają bliskich w miejscu, w którym mieszkają. Z sytuacjami trudnymi, pędem życia, brakiem czasu muszą radzić sobie same. Dawniej było dużo więcej rodzin wielopokoleniowych, mieszkających blisko siebie. Kiedy rodzice na trudniejszym etapie życia nie mogli wystarczająco uważnie opiekować się swoim dzieckiem, pojawiali się inni opiekunowie, rodzicom było lżej, dzieci budowały relacje z innymi bliskimi, z ciocią, babcią, przyjaciółką rodziców, przede wszystkim nie były osamotnione – zaznacza Maja Megier. Problem poczucia samotności z własnymi problemami wśród dzieci stale się pogłębia, w Polsce aż 15 procent najmłodszych czuje osamotnienie. Niemal 40 procent starszej młodzieży zmaga się z bezradnością i zagubieniem.
Mamo, tato, nie ignorujcie mnie
Często przyczyną występowania depresji u dzieci jest zaniedbanie ich emocjonalnie przez dorosłych. Dzieci uczą się skutecznego radzenia sobie z emocjami i stresem, aż staną się dorośli. Jeśli rodzice nie słuchają, jakie są potrzeby dziecka, zajmują się głównie pracą, a na zabawę z maluchem lub rozmowę z nastolatkiem nie mają siły, nie raz pomysłu, to dzieci zostają z tym nadmiernym stresem same. – Wszyscy wiemy, że przeciążenie nim jest szkodliwe dla zdrowia. My, dorośli, kiedy jesteśmy przemęczeni i za bardzo zestresowani, mówimy, że musimy wziąć sobie kilka dni wolnego, żeby odpocząć. A ja od dzieci często słyszę, że dokładnie w takiej samej sytuacji mają się ogarnąć, nie wymyślać i że to się nazywa lenistwo – komentuje psycholog dziecięcy. – A gdyby spędzały mniej czasu przy telefonie, to na pewno od razu by się lepiej poczuły – tak słyszą od dorosłych. I zostają z tym stresem same. Natomiast kiedy rozmawiam z rodzicami, oni w swojej bezradności, przecież z najlepszymi intencjami, chcieliby odciąć, zabrać, ukarać, ograniczyć. To trochę tak, jak my byśmy byli od dłuższego czasu przemęczeni pracą, a nasz szef kazałby nam na to pracować więcej, dodatkowo odebrałby nam premię, wszystko po to, aby nas zmotywować do jeszcze lepszej, bardziej wydajnej oraz zaangażowanej pracy. I my, dorośli, wiemy, że byłby to absurd, który przyniósłby dokładnie odwrotny efekt. Dlaczego zatem na zestresowane dzieci, osamotnione emocjonalnie, obciążone bezsensownie przeładowaną podstawą programową polskiej szkoły, reagujemy w ten absurdalny sposób?
Oczy szeroko otwarte
Kiedy już zdecydowaliśmy się na dziecko, warto pamiętać, że ten mały człowiek potrzebuje stałego kontaktu i opieki z nami. Nastolatkowie mogą mówić, jacy to nie są dorośli, jednak stała uwaga rodziców bez względu na wiek dziecka może odpowiednio szybko uchronić je przed poważnymi konsekwencjami depresji. Warto wspomnieć, że podstawą dobrego funkcjonowania dziecka jest kontakt z rodzicami. Jeśli nasza relacja opiera się na bliskości, to łatwiej nam zaobserwować niepokojące sygnały. Warto też mieć oczy szeroko otwarte na nasze dzieci.
Jak podkreśla psycholog, to, co szczególnie powinno zwrócić naszą uwagę, to zmiana w zachowaniu dziecka. – Jeśli nastolatek np. trzaska drzwiami, pyskuje, reaguje nadmiernie emocjonalnie, a my, rodzice, myślimy: „nie poznaję go”, to powinna właśnie być ta czerwona lampka i początek uważnego obserwowania – wyjaśnia. – W obrazie depresji nastolatków można też zaobserwować dużo częściej nastrój drażliwy, a nie depresyjny, jak np. przygnębienie, płaczliwość, mniejsza aktywność. Dużą zmyłką dla dorosłych może być to, że nastolatek w epizodzie depresji pod wpływem przyjemnego wydarzenia, miłych chwil może być w dobrym nastroju, uśmiechnięty, rozpogodzony. To jest jedna z zasadniczych różnic między depresją dorosłych i dzieci, która potrafi mylić rodziców i zaczynają oni myśleć, że ich dziecko „udaje tę depresję”.
Dodatkowo dużo o stanie zdrowia psychicznego naszych dzieci mówi nam ich sen. – U nastolatków trzeba też zwrócić uwagę na ilość snu zarówno w stronę nadmiaru, jak i niedoboru, i tak samo z apetytem. Natomiast u młodszych dzieci, którym trudniej jest opisać swój stan emocjonalny, rodzic może wsłuchać się w wypowiedzi dziecka o sobie, obserwować je podczas wspólnej zabawy, jego gestykulację, mimikę, czy chętnie uczestniczy w zabawie, w jakim stopniu się na niej koncentruje i jak jest wytrwały – mówi psycholog.
Ponadto, jak podkreśla Maja Megier, trzykrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia depresji u dzieci depresja ich rodziców. Niemałe znaczenie w rozwoju objawów tej choroby mają też osobnicze właściwości psychologiczne. – Do szczególnej uważności zachęcam rodzica, który wie, że jego dziecko, nastolatek ma np. lęk na wysokim poziomie, niską samoocenę, często jest nadmiernie samokrytyczny, słabo radzi sobie z uczeniem się, rzadko inicjuje nowe kontakty rówieśnicze i raczej jest zamknięty w sobie, jest typem perfekcjonisty, ma poczucie beznadziei otaczającego go świata – podkreśla Maja Megier. – Tak, jak wspomniałam, zmiana w zachowaniu dziecka powinna zatrzymać rodzica w codziennym biegu i zmobilizować go do przeanalizowania reakcji emocjonalnych oraz zachowania dziecka w domu, w szkole, wśród rówieśników. Po pomoc rodzice mogą zgłosić się do poradni psychologiczno-pedagogicznych, do psychologa, warto poszukać też pomocy u psychologa lub pedagoga szkolnego. Pomoc środowiskowa jest najbardziej skuteczna, im więcej osób dorosłych jest zaangażowanych we wspieranie, tym większa korzyść w leczeniu depresji.
Współczucie to ważna cecha
Jak zauważa psycholog dziecięca, zaburzenia depresyjne rozwijają się pod wpływem zaburzonej reakcji na stres, a to bierze się najczęściej z zaniedbań emocjonalnych przez dorosłych z otoczenia dziecka. Podobnie często z przemocy rówieśniczej. – To, co może zrobić rodzic, to nie kwestionować, uczuć dziecka. Często słyszę od młodzieży, jak próbowali powiedzieć rodzicowi, jak się czują, słyszeli „przestań histeryzować”, „to lenistwo, a nie smutek”, „przejdzie ci”. Dziecko wtedy się od nas oddala. Spróbujmy trochę inaczej, może zadziała: „jestem z tobą”, „widzę, że coś się dzieje, chcę ci pomóc, może porozmawiamy?” – radzi. – Pamiętajmy też o swojej roli, to my jesteśmy dorośli. Komunikaty: „ja się chyba wykończę twoim smutkiem” czy „tyle już dla ciebie zrobiłam, a ty ciągle niezadowolona” brzmią jak zaproszenie do zaopiekowania się nami, dorosłymi. Dzieci nie mogą opiekować się naszymi emocjami, musimy o nie zadbać sami lub poszukać pomocy specjalisty. To my musimy być wsparciem dla dzieci.
To, co inni dorośli mogą zrobić dla dzieci, to po prostu być z nimi w kontakcie. Bo kiedy wie się, co słychać u dziecka, wtedy można reagować. Jeśli jesteś ciocią, przyjacielem rodziców, kimś ze środowiska rodziny zagadaj nieraz do dziecka, może tak po kumpelsku, pytając, co słychać, jak się ma, a może nawet czy jest coś, co by chciało zmienić w swoim życiu. Nieraz takie proste pytanie może okazać się ogromnie pomocne.
Często zdarza się przez rodziców odbierać dzieciom prawo do posiadania poważnych problemów, mówiąc im, że ,,jakie to mogą oni mieć problemy w tym wieku”. Warto zwracać uwagę na komentarze, jakie wysyłamy w kierunku do innych osób. Warto pamiętać o tym, że problemy dla każdego inne, będą tymi poważnymi. Nie mamy prawa osądzać zdrowia psychicznego innych, (o ile nie jesteśmy specjalistami), na podstawie tylko swoich doświadczeń. Każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby, inne doświadczenia, inną historię życiową. Różnimy się od siebie w każdym aspekcie życia psychicznego, ponieważ każdy od małego nosi ze sobą inny bagaż doświadczenia. Zamiast krytykować czyjeś problemy, czując się lepszym ,,bo my mamy gorzej i jakoś sobie radzimy”, wyciągnijmy pomocną dłoń, powiedzmy dobre słowo i wesprzyjmy osoby wokół nas, które nie czują się dobrze. Na pewno sprawdzi się to lepiej niż zwykły hejt, którego i tak jest za wiele w obecnym świecie.
Monika Kwaśniewska
Fot. Magda Pater