• Kategoria: News
  • Odsłony: 3599

Byłem po prostu menelem...

Alkohol jest z nami od pierwszych momentów wkraczania w dorosłość. W szkołach średnich zaczynają się pierwsze wyjścia na piwko, pierwsze upicie się, pierwszy kac. Uczymy się, że ta powszechnie dostępna używka może bardzo szybko odmienić zły dzień. Nawet nie zauważamy, kiedy alkohol zaczyna być dla nas uzależnieniem, a każdy dzień zaczynamy zamiast od kawy, to od kieliszka wina czy piwa. Wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, jednak nie zawsze tak jest. O swojej drodze do trzeźwości opowiada Arkadiusz Szczypek, który od kilku lat jest trzeźwym alkoholikiem.

Jak to się stało, że zostałeś alkoholikiem?
– Pochodzę z rodziny, w której alkohol był zawsze obecny. Sam zacząłem pić mając lat 16. Głównie ze względu na otoczenie, chciałem być jak moi znajomi, być fajny tak, jak oni. Na samym początku alkohol mi nie smakowała, ale piłem, bo wszyscy pili. Później ilość alkoholu, którą wypijałem, się zwiększała. Najpierw czekałem na weekendy, żeby wypić, później piłem dwa piwa po pracy, ta ilość się zwiększała, zwiększała aż w końcu nie zorientowałem się, kiedy w pewnym momencie swojego życia, rano idąc po bułki na śniadanie, kupowałem również dwie setki czystej wódki i tak zaczynałem swój dzień. Zanim wróciłem ze sklepu, byłem już wstawiony. Ale to pomagało mi funkcjonować. Po wódce nie trzęsły mi się dłonie, mogłem spokojnie usiąść do śniadania. To wszystko zaczęło się niewinnie, od picia w towarzystwie. Myślę, że w wieku 18 lat byłem już uzależniony od alkoholu. Czekałem tylko aż wreszcie napijemy się w towarzystwie. Tworzyłem sobie obrazy w głowie, gdzie będę pił, z kim, co wtedy zrobię.

Ile czasu trwał twój najdłuższy ciąg alkoholowy?
– Sześć lat. Wpadłem w błędne koło. Piłem alkohol, bo było mi źle, nie potrafiłem radzić sobie ze swoimi emocjami. A alkohol był ,,złotym” środkiem na wszelkie problemy. Bardzo szybko zrozumiałem, że alkohol potrafi poprawić nastrój. Tyle tylko, że picie sprawiało, że miałem później kaca, czułem się jeszcze gorzej, a ten stan poprawiałem sobie alkoholem. I tak wyglądało moje życie.

Kiedy zdałeś sobie sprawę, że trzeba wziąć się za siebie? Jak wyglądał twój początek z trzeźwieniem?
– Warto najpierw powiedzieć, że trzeźwość to styl życia. Osoba, która nie jest pod wpływem alkoholu, może nie być trzeźwa. W moim przypadku takie faktyczne trzeźwienie zaczęło się w 2019 roku. Wtedy podjąłem decyzję, że chcę przewartościować swoje życie. Przed tą decyzją byłem po prostu menelem. Straciłem dom, byłem bezdomny. Obserwowałem ludzi, którzy byli szczęśliwi, w związkach, z dziećmi. Patrząc na to, bardzo im zazdrościłem tego życia, sam takiego pragnąłem. Do decyzji o tym, że chcę zacząć życie w trzeźwości, doszło, kiedy zostałem postawiony przed wyborem: albo wezmę się w garść i wygram swoje życie, albo umrę. Alkoholizm to choroba śmiertelna. Każdego dnia wlewałem w siebie truciznę, która nie była obojętna dla mojego organizmu. Wiedziałem, że jeśli nadal będę pił, to umrę. Stracę szansę na życie, o którym zawsze marzyłem.

I co postanowiłeś zrobić?
– Pierwszym krokiem było przyznanie się przed samym sobą, że jestem chory, że jestem alkoholikiem. To jest niesamowicie ważne podczas życia z tą chorobą, czyli samoświadomość swojej słabości wobec niej. Zawsze miałem takie poczucie, że ten jeden kieliszek wódki, jedno piwo mi nie zaszkodzi. Prawda jest jednak taka, że alkoholik zawsze wraca w to samo miejsce. Nie zabije mnie trzeci, czwarty kieliszek, tylko ten pierwszy. Ten pierwszy kieliszek spowoduje w swojej konsekwencji, że wrócę do dna, w którym się znalazłem, a proszę mi wierzyć, że jak ktoś ma wyobrażenie o dnie, to ja wywierciłem sobie dno pod dnem.

Alkoholizm to choroba, z której nie da się wyleczyć?
– Dokładnie. Alkoholikiem jest się przez całe swoje życie. W procesie trzeźwienia bardzo ważne jest, by nauczyć się żyć z tą chorobą. Trzeba znaleźć sposób na głód alkoholowy, by móc sobie z nim poradzić później. A ten głód przyjdzie. U każdego może objawić się różnie.

Jak u ciebie objawiał się głód alkoholowy?
– Jedną z prób nawrotu choroby był u mnie tzw. suchy kac. Jest to uczucie kaca, mimo że wcześniej nie spożywało się alkoholu. Czułem w ustach smak wódki, mimo że jej nie piłem, miałem zawroty głowy. Mój organizm domagał się dostarczenia alkoholu i dlatego reagował, wywołując taki stan. Z tym trzeba żyć i zmagać się na co dzień. Dlatego obowiązkiem alkoholika jest dokładne poznanie swojej choroby, reakcji organizmu na brak alkoholu, tak by móc odpowiednio zareagować. Trzeba uznać bezsilność wobec tej choroby i przestać z nią walczyć. Wobec niej sami jesteśmy bezsilni i niewiele zdołamy ugrać samemu. Potrzebujemy wsparcia w postaci terapii, spotkań AA. Każdy powinien znaleźć swoją ścieżkę, która mu pozwoli żyć w trzeźwości, ale samemu nie uda nam się pokonać alkoholizmu. W trakcie terapii wielu alkoholików poznaje program HALT, który stanowi osiową część filozofii zdrowienia, jest podpowiedzią jak radzić sobie z zagrożeniem picia w okresie trzeźwienia. Hasło HALT powstało od pierwszych liter angielskich słów: H - Hungry, czyli głodny. Kiedy jesteśmy głodni, zwiększa się chęć spożycia alkoholu. Dlatego nie warto wychodzić z domu na pusty żołądek. A - Angry, czyli zły. Emocje, stres powodują, że chcemy je zagłuszyć i pojawia się wtedy chęć, by się napić. L - Lonely, czyli samotny. Nie warto dopuścić do tego, by być samotnym, bo od samotności bliska droga do frustracji, złości, napięcia, rozżalenia. Jako przeciwwagę dla samotności stawia się grupy wsparcia, innych alkoholików z dłuższym stażem trzeźwienia. I zostaje T - Tired, zmęczony. Istotne jest unikanie zmęczenia fizycznego, ale również psychicznego. Doświadczenie uczy, że alkohol na krótko usuwa zmęczenie. Daje pozorne uczucie lekkości, a wnioski o jego „uzdrawiającym” i „krzepiącym” działaniu prowadzą na manowce. Bycie trzeźwym alkoholikiem to ciągły proces, o którym trzeba pamiętać. Na szczęście obecnie jest mnóstwo form terapii. I każdy znajdzie coś dla siebie, jak nie ta terapia, to inna. Kiedyś kładło się ludzi i przypinało pasami, i to była cała terapia.

Wspomniałeś o tym, że miałeś nawrót choroby. Jak sobie z nim poradziłeś?
– Nawroty choroby są normalne i warto o tym pamiętać. Zdarzają się każdemu, jesteśmy tylko ludźmi. Warto po takim upadku wstać, otrzepać się i iść dalej. Każdy nawrót, każdy upadek powoduje, że jesteśmy silniejsi, bo za każdym razem uczymy się czegoś nowego o sobie, o swojej chorobie. Wracając do pytania. U mnie było tak, że nieświadomie zacząłem chodzić w miejsca, w których kiedyś piłem. Czułem zapach alkoholu, mimo że nikt przy mnie nie pił. Wchodząc do sklepu zwracałem uwagę tylko na półki z alkoholem. Mój nawrót zaczął się od lampki wina. I później już popłynąłem. Zazdrościłem innym ludziom, że mogą pić, chciałem poczuć się zdrowy. Ale ja nie potrafię napić się, żeby nie ponieść trudnych konsekwencji. Kiedy wypiłem ten jeden kieliszek, to czułem się dobrze, tłumaczyłem sobie, że jestem już zdrowy. Po czasie wylądowałem z powrotem na dnie. Dlatego tak ważne jest, by go rozpoznać na samym początku, bo może nas to uchronić przed sięgnięciem do kieliszka. Tak jak wspomniałem, trzeźwienie to proces, który toczy się przez całe życie. Nie dojdziesz do nowego miejsca starą drogą. A tym bardziej samemu. Nawrót to jest bardzo trudny czas, ale świadomość tego i mówienie, rozmowa z innymi może naprawdę pomóc.

A jak żyje się trzeźwemu alkoholikowi w Polsce, gdzie alkohol jest na każdej imprezie, ludzie twierdzą, że ,,piwo to nie alkohol” i ,,ze mną się nie napijesz”?
– To jest bardzo trudne. Kiedy wróciłem pierwszy raz po terapii, byłem w szoku. Wracasz do pracy – tam ludzie piją, idziesz na spacer do parku – ludzie piją. Alkohol jest wśród nas zawsze i to było dla mnie bardzo szokujące. Dlatego ważne jest, by po pierwsze rozmawiać o swoich uczuciach z innymi trzeźwiejącymi alkoholikami, by mieć wspracie w innych i by nie być samemu w tych emocjach. Po drugie trzeba spalić mosty. Wybierając życie w trzeźwości, trzeba wiele zmienić. To są trudne decyzję, ale myślę, że jest to tego warte. Zmieniłem swoich znajomych, z którymi wcześniej piłem, zmieniłem swoje otoczenie. Znajomi śmiali się ze mnie, że nie piję. Nie rozumieli mojego problemu. Dlatego ważne jest, by znaleźć ludzi, którzy cię zrozumieją, którzy będą dla ciebie wsparciem. Dla mnie takim oparciem okazali się inni alkoholicy. Na spotkaniach miałem poczucie, że ktoś ma podobnie jak ja, ja miałem tak samo jak ktoś. Nie byłem sam z tym problemem. Byli i są ludzie wokół mnie, którzy są oparciem dla mnie. Poza tym również wiara pomaga mi każdego dnia wybrać dobrą drogę.

Co zyskałeś dzięki trzeźwości?
– Spełniłem swoje marzenia. Odzyskałem kontakt z synem, który niedawno skończył sześć lat. Dziś wreszcie mogę obserwować go jak dorasta i pomagać mu się kształtować. Dodatkowo mam wspaniałą żonę, która wspiera mnie bardzo w mojej drodze trzeźwienie. Niedawno urodził mi się drugi syn, zdałem prawo jazdy, mam firmę. Wreszcie mogę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy w swoim życiu. A życie w trzeźwości jest po prostu świetne. Mnie się opłaca nie pić. Co chciałbym podkreślić, to nieważne w jakiej fazie alkoholizmu się jest, czy w fazie wstępnej, ostrzegawczej, krytycznej, czy chronicznej, w każdej z tych faz można sięgnąć po pomoc. Jeśli tylko ktoś chce, to znajdzie rozwiązanie, znajdzie pomoc. Tylko tak jak już wspomniałem są warunki: po pierwsze trzeba zaakceptować fakt, że jest się alkoholikiem, po drugie: potrzebujemy wsparcia w życiu z tą chorobą.

Rozmawiała Monika Kwaśniewska

Fot. Magda Pater

 

 

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.