- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2741
Sukces zbiórki
Miesiąc temu pisaliśmy o tym, że Weronika Rybus, 32-letnia mieszkanka Koszalina, zbiera pieniądze na eksperymentalne leczenie w Immucura Med. Czerniak. Taką diagnozę usłyszała ta młoda kobieta. Dziś na szczęście Weronika jest już w Berlinie, gdzie niedługo rozpocznie leczenie.
Niewiele ponad miesiąc, tyle czasu zajęło ludziom zebranie pieniędzy potrzebnych na eksperymentalne leczenie Weroniki. Przypominamy, że potrzebnych było ponad 200 tys złotych. W samą zrzutkę na stronie internetowej Siepomaga zaangażowało się ponad dwa tysiące osób. – Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że udało się uzbierać potrzebną sumę, ale też byłam w szoku, że tak szybko udało się uzbierać te pieniądze – mówi Weronika.
W 2013 roku dotychczasowy świat koszalinianki legł w gruzach. Usłyszała, że jest chora na nowotwór złośliwy skóry – czerniak. – Niewinny pieprzyk na mojej szyi okazał się najgorszym nowotworem skóry. Miałam wtedy zaledwie 23 lata. Moje beztroskie, szalone życie studenckie zamieniło się w koszmar onkologii. Chorobę udało się zatrzymać. Przeszłam operację usunięcia węzłów chłonnych oraz radioterapię szyi – opowiada Weronika. Przez chwilę jej życie wróciło do normy, a kilka tygodni po zakończonym leczeniu poznała swojego przyszłego męża. – Straciłam zdrowie, spokój ducha, beztroską młodość, ale zyskałam coś znacznie piękniejszego – miłość. A ona z dnia na dzień rozkwitała w nas. Byliśmy przeszczęśliwi! Niespełna rok później wzięliśmy ślub, a w sierpniu 2018 roku spełniło się nasze największe marzenie – urodził nam się zdrowy, śliczny, silny synek! Lekarze dali nam kilkakrotnie zielone światło i zapewniali, że po tylu latach ciąża jest bezpieczna – opowiada. – Kilka lat później odebrałam wyniki z badania kontrolnego. Niestety, okazały się okrutne. Pojawiły się ponadczterocentymetrowe guzy w klatce piersiowej. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Trzymałam na rękach swój największy skarb, mojego synka, a w głowie milion myśli. Jak ta kruszynka poradzi sobie beze mnie? Obecnie przerzuty są w jamie brzusznej oraz w płucach. Prawie dwa miesiące temu wycięto mi pięciocentymetrowego guza mózgu. Na szczęście, udało się go wyciąć w całości, ale niestety choroba jest już bardzo zaawansowana. A w Polsce nie ma już dla mnie leczenia.
Lekarze w Polsce byli w stanie zaproponować tylko chemioterapię, która w przypadku czerniaka nie przynosi pozytywnych efektów. Ratunkiem dla Weroniki może okazać się eksperymentalne leczenie w Berlinie, które wreszcie zaczyna się urzeczywistniać. – Leczenie już rozpoczęłam. 2 sierpnia w Berlinie pobrano mi krew. Następnie w laboratorium wyodrębnione z niej monocyty przekształcane są w komórki dendrytyczne (przyp. red. to wyspecjalizowane komórki prezentujące antygen, biorące udział w odpowiedzi immunologicznej na infekcje oraz w odpowiedzi przeciwnowotworowej – źródło: czytelnia medyczna), namnażane do bardzo dużej ilości – tłumaczy Weronika. – 11 sierpnia jadę na podanie ich podskórnie. Dodatkowo, otrzymałam suplementy, które muszę brać podczas trwania terapii, które mają na celu wzmocnienie układu odpornościowego. Bardzo cieszę się, że udało się znaleźć terapię, w której mogę wziąć udział, która daje mi szansę na wyzdrowienie. Jestem ogromnie wdzięczna wszystkim ludziom, którzy wsparli moją zbiórkę i pomogli nam uzbierać te pieniądze. Jest oczywiście we mnie również strach. Co dalej, jeśli leczenie okaże się nieskuteczne? Ale staram się raczej myśleć pozytywnie, bo z doświadczenia wiem, że czarne myśli nie tworzą nic dobrego i w niczym nie pomagają. Wręcz przeciwnie, utrudniają sytuację, która sama w sobie nie jest łatwa.
Weronika Rybus przed chorobą była ambitną, szczęśliwą mamą, żoną, a przede wszystkim kobietą pełną marzeń do spełnienia. Niestety, choroba sprowadziła czarne chmury nad jej życie. Przed diagnozą studiowała germanistykę. Uwielbiała zajmować się domem i opiekować się synem. Dziś, jak sama mówi, brakuje jej na wszystko sił. – Bardzo chciałabym wrócić do pracy w administracji, ale obawiam się, że to nie będzie możliwe, ponieważ po operacji mózgu pogorszył mi się wzrok. Chciałabym jednak znaleźć pracę, w której nie będzie to przeszkodą, ale też taką, która da mi satysfakcję. Jeszcze nie mam konkretnego pomysłu, co by to mogło być. Marzy mi się, aby pojechać do Wenecji. Byliśmy tam z mężem 6 lat temu. Zakochałam się w tym mieście, bardzo chciałabym tam wrócić i pokazać ją synkowi – opowiada.
(mk)
Fot. Magda Pater