- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1165
Kiedy 100 lat to za mało
W klubie ,,Na Skarpie” Koszalińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej ,,Na Skarpie” miały miejsce dwa wyjątkowe wydarzenia. Pani Emilia Woźniak, mieszkanka Koszalina, obchodziła 29 kwietnia swoje setne urodziny. Nie zabrakło kwiatów, pięknych życzeń, a także wzruszeń. Tego samego dnia odbyło się również spotkanie z okazji Dnia Pioniera, a podczas niego przypomniano historię pierwszych mieszkańców miasta, którzy 78 lat temu przyjechali z Gniezna do zniszczonego Koszalina.
Emilia Woźniak urodziła się w roku 1923 w rodzinie Anny i Piotra Hryszczynów. Rodzina miała własny domek we Lwowie, w którym Emilia spędziła dzieciństwo razem z trójką rodzeństwa. W 1939 roku, po wkroczeniu Sowietów, Emilia znalazła zatrudnienie w komendzie kolei jako urzędniczka, wypisująca zlecenia przejazdu. Z powodu wojny i zamknięcia szkoły zakończyła edukację na poziomie podstawowym. Po napaści Niemców na Związek Sowiecki i po zajęciu Lwowa, była świadkiem rozstrzeliwania lwowskich Żydów; miejsce kaźni znajdowało się w pobliżu jej miejsca zamieszkania. Latem 1941 roku w wyniku ulicznej łapanki została zatrzymana i wywieziona do miejscowości Augsburg w Bawarii. Na rynku w tej miejscowości, gdzie sprzedawano robotników przymusowych, została wybrana przez Teresę Meier, żonę Jakoba Meiera, do pracy w gospodarstwie domowym. Rodzina Meierów zaopiekowała się Emilią jak własnym dzieckiem, traktując ją na prawach członka rodziny.
W 1944 roku Emilia podjęła próbę ucieczki do Polski, zatrzymana przez gestapo została przewieziona do więzienia Augsburgu, skąd Jakob Meier, przedsiębiorca rolny o poglądach antyhitlerowskich, wykupił ją po trzech tygodniach. W ten sposób obronił dziewczynę przed wywiezieniem do obozu koncentracyjnego. Po wojnie Emilia, wraz z grupą byłych robotników przymusowych, udała się do Polski.
W 1992 r. po śmierci męża przeprowadziła się do Koszalina, gdzie przebywa do dnia dzisiejszego. Na emeryturze pracowała społecznie przez wiele lat na rzecz Caritasu, do chwili, kiedy zdrowie i siły jej pozwalały. – Przy okazji takich jubileuszy życzy się zawsze zdrowia, bo w tym wieku zdrowie nie zawsze nam dopisuje. I tego życzę jubilatce najbardziej, bo przecież mija wiek. Trudno nieraz wyobrazić sobie wzorkiem i pamięcią taką długą perspektywę. Cieszymy się bardzo, że jubilatka jest z nami, że jest w świetniej formie, że ma znakomitą pamięć, i że tak po prostu dobrze funkcjonuje. Życzę więc, żeby to zdrowie nie opuszczało, żeby ta doskonała pamięć, świadomość towarzyszyła przez cały czas jubilatce – życzył Jan Kuriata, przewodniczący Rady Miasta.
Mimo upływu lat pani Emila nadal pozostaje bardzo pogodną osobą, a uśmiech w dniu urodzin nie schodził z jej twarzy. – Człowiek jest trochę podenerwowany, bo nie spodziewał się takiej uroczystości. To taka niespodzianka. Wszystkim dziękuję. Bo jest za co dziękować, że coś takiego przyszykowali – mówiła wzruszona jubilatka.
Spotkanie z okazji Dnia Pioniera zorganizowane w Klubie Osiedlowym „Na Skarpie” to była również dobra okazja do docenienia pierwszych osadników, którzy w 1945 roku zastali centrum Koszalina w ruinie. To właśnie oni budowali mieszkania, ulice czy sklepy, przyczyniając się tym samym do odbudowy polskiego Koszalina. – Po drugiej wojnie światowej polskie granice zostały przemieszczone. Ta Rzeczypospolita, która była do 1939 roku, którą nasi dziadowie, pradziadowie, rodzice znali i pamiętali, przesunęła się daleko na zachód. Dzięki układom alianckim Polska zajęła olbrzymie terytoria na zachodzie dawnych Niemiec, różne wspaniałe miasta w tym i Koszalin. Powinniśmy szanować tych, którzy przyjechali tutaj, często wypędzeni ze swoich stron po to, żeby zagospodarować to, co zostało Polsce przyznane. Oni poświęcili cały swój czas, całe swoje życie, w niełatwych warunkach, w trudnych czasach, bardzo byłoby fajnie, mówiąc językiem młodzieżowym, zwracając się do młodzieży, gdyby młodzież pamiętała tych, którzy budowali fundamenty polskości tych ziem – opowiadał Jan Kuriata.
– Początki Koszalina była okropne. Pomimo tego, że w samym mieście nie było dużych walk, osadnicy, którzy przyjeżdżali tutaj, zastali Koszalin, a szczególnie centrum, bardzo zniszczone. Szacuje się, że gdzieś około 40 procent miasta było zniszczone i spalone. Były to ciężkie czasy. Największą grupę stanowili osadnicy z Gniezna, bo Gniezno objęło patronatem Koszalin jako byłe miasto niemieckie i ludzie z Wielkopolski, bardzo skrupulatni i bardzo dokładni, zdali, jak widać, egzamin – tłumaczyła Teresa Tomczyk, przewodnicząca Rady Osiedla „Na Skarpie”.
28 kwietnia 100. urodziny obchodziła jeszcze jedna mieszkanka Koszalina pani Zofia Gawlak, która ze względu na stan zdrowia nie mogła uczestniczyć w piątkowym spotkaniu. Obu jubilatkom życzymy zdrowia, szczęścia i samych pomyślnych chwil w życiu.
Monika Kwaśniewska
Fot. Magda Pater