- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1945
Przemoc wobec dzieci – milczenie, obojętność i potrzeba zmiany
W 2021 roku ponad 11 tysięcy dzieci padło ofiarą przemocy w rodzinie, co jest niezwykle tragicznym zjawiskiem. Mimo wielu dramatycznych sytuacji niektórzy rodzice krzywdzą dzieci, narażając je na nieodwracalne zmiany w ich psychice. Swoje działania często motywują dobrymi intencjami i przekonaniem, że jest to trafiony sposób wychowania. Dlaczego mimo tylu tragicznych sytuacji dorośli nadal decydują się na stosowanie przemocy? O tym opowiada Henryk Zabrocki, prezes Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Koszalinie.
Dwa lata temu aż 11 tysięcy dzieci padło ofiarą przemocy w rodzinie. To ogrom niewyobrażalnego cierpienia i strachu. Dlaczego nadal tak wielu rodziców decyduje się na przemoc wobec swoich dzieci, skazując je tym samym na potworne uszczerbki na zdrowiu psychicznym?
– Regularnie spotykam się z rodzicami i edukuję ich na temat wychowywania dzieci. Na moje pytanie: kto nigdy nie uderzył swojego dziecka na 100 zebranych rodziców tylko dwóch podnosi rękę, mimo że ustawa mówi o bezwzględnym zakazie stosowania przemocy. Rodzice bardzo często motywują przemoc tym, że: robią to w dobrej wierze, tylko tak potrafią wychować dziecko, klaps to nie przemoc, przecież nic się nie stanie, jak raz uderzę. Słyszę to regularnie. Wtedy każę wrócić rodzicom do chwil, kiedy sami byli bici. Pytam ich, co czuli i słyszę: strach, złość, smutek, odrzucenie, beznadzieję. I uświadamiam im, że ich dzieci czują to samo. Co widać, bo statystyki pokazują, że dzieci, które doświadczają przemocy, chcą popełnić samobójstwo, uciec, bo ich rodzic, którego darzyli ogromną miłością i zaufaniem, je skrzywdził. Nie pomagają nawet coroczne statystyki, które mówią, że na depresję zaczynają chorować już dzieci sześcioletnie i młodsze. Nikt nie zastanawia się, ile krzywdy, strachu musiał doświadczyć tak młody człowiek, żeby zachorować na tę chorobę. Nie uważam, że rodzice z natury chcą zrobić krzywdę swojemu dziecku, to rzadko się zdarza. Oni po prostu nie mają świadomości, że w ten sposób krzywdzą swoje dziecko. W taki sposób zostali wychowani i bardzo trudno jest się wyrwać ze schematu, który znają z dzieciństwa.
Kiedy słyszymy o przemocy, wyobrażamy sobie siniaki i zadrapania, jednak przemoc ma różne oblicza. Jakie?
– Przemoc w rodzinie może przybierać różne formy i dokonywać się przy pomocy różnych instrumentów. Oczywiście, mamy przemoc fizyczną, do której zaliczamy wszelkie działania polegające na użyciu siły i prowadzące do naruszenia nietykalności cielesnej, nieprzypadkowych urazów, siniaków, zranień, stłuczeń czy złamań w wyniku wcześniejszego doznania bezpośredniego uszkodzenia ciała. Mamy również przemoc psychiczną, która jest umyślnym działaniem wykorzystującym mechanizmy psychologiczne, powodującym zachowanie pozytywnego obrazu własnej osoby u ofiary, obniżenie u niej poczucia własnej wartości. Przy tego typu przemocy u dziecka pojawiają się stany lękowe i nerwica. Mamy także przemoc seksualną, która polega na wymuszaniu niechcianych przez osobę doznającą przemocy zachowań w celu zaspokojenia potrzeb seksualnych sprawcy.
Przemoc, której doświadczają dzieci, zostaje z nimi na zawsze i wyrządza w ich psychice nieodwracalne zmiany. Na jakie sygnały wysyłane przez dziecko powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?
– U dzieci, które doświadczają długotrwałej przemocy, występują poważne problemy fizyczne, jak i emocjonalne. Powinnyśmy zwrócić szczególną uwagę na jakąkolwiek dużą zmianę w zachowaniu dziecka np. wycofanie, niechęć do ekspozycji ciała np. na wychowaniu fizycznym. Jednym z częstszych objawów są również stany depresyjne, które są podyktowane utratą zaufania wobec ukochanego rodzica. To, co również powinno zwrócić naszą uwagę, to strach przed dotykiem. Dzieci, które doświadczają przemocy, będą za wszelką cenę unikały dotyku. Najważniejsze jest to, by w każdej sytuacji rozmawiać. Podejść do dziecka, zapytać, czy możemy mu jakoś pomóc, wesprzeć. Dostrzegajmy, bo obojętność, która jest cechą współczesności, powoduje, że jedyną rzeczą, na jaką zwracamy uwagę, jesteśmy my albo nasz internetowy świat. A reagowanie to jest nasz obowiązek.
Bez wątpienia zarówno przemoc fizyczna, jak i psychiczna zostawiają trwałe ślady w psychice i zachowaniu dziecka. Czy możemy przewidzieć, jak wyglądałoby dorosłe życie takiego dziecka?
– Przemoc w rodzinie jest doświadczeniem traumatycznym, którego skutkiem są zarówno bezpośrednie szkody na zdrowiu psychicznym, fizycznym, jak i poważne, długotrwałe problemy ujawniające się w życiu dorosłym, jako konsekwencje przemocy doświadczanej w dzieciństwie. Ludzie muszą w końcu zdać sobie sprawę, że dziecko, które doświadczyło przemocy i nie dostało odpowiedniej pomocy, np. w postaci terapii, samo w przyszłości może stać się katem. Problem naszego społeczeństwa polega na tym, że nie zastanawiamy się, dlaczego dziecko zachowuje się źle. Nie widzimy w tym naszej (rodziców) winy. Wysyłamy je do psychologa, a to często nie pomaga, więc dziecko jest wysyłane dalej do zakładu wychowawczego, gdzie również nie udziela mu się odpowiedniej pomocy. I w ten sposób mamy „wyprodukowanego” następnego kata. Młodzi chłopcy wychowujący się w rodzinach, gdzie mężczyzna znęca się nad kobietą, uczą się agresji wobec kobiet, dziewczynki zaś postrzegają bicie, maltretowanie i wykorzystywanie jako elementy wpisane w rolę kobiety.
Jak wygląda praca z dzieckiem, które doświadczyło przemocy?
– Jak byłem dużo młodszy, to próbowałem pracować z dziećmi na temat rozumienia patomechanizmów zachowań przemocowych, ale od dłuższego czasu współpracujemy z rodzicami, bo to w nich tkwi problem. Obecnie edukuję dzieci na temat ich praw, uczę je, na co nie muszą się godzić, ale nie pokazuję im już tych mechanizmów. Nie chcę ich dalej uświadamiać, że ci, którzy powinni dać im bezpieczeństwo, kształtować w nich tę moc, często im to odbierają. Zrozumiałem, że ważniejsza jest edukacja rodziców. W wielu krajach, np. Skandynawskich, prowadzi się edukację odpowiedzialności. Chodzi o to, by nauczyć młodego człowieka, w okresie dojrzewania, kiedy kształtuje w sobie elementy odpowiedzialności, że dziecko to spora odpowiedzialność. Nie wystarczy go tylko urodzić, trzeba również zapewnić mu dobry rozwój psychiczny, fizyczny i emocjonalny. Trzeba młodego człowieka nauczyć, jak to robić.
Co więcej, cały czas uważam, że gdyby rodzice mieli świadomość, że nieuchronnością (tak jak jest np. w Norwegii) przemocy wobec dzieci są reperkusje, które są egzekwowane, to przed uderzeniem dziecka zastanowiliby się dwa razy. Niech prawo w Polsce stanie się ciałem. Jeżeli nie wolno, to nie wolno. Zdaję sobie sprawę, że nie od razu da się zrobić wszystko i wszystko naprawić, bo ciągle słyszymy od polityków, że nie ma pieniędzy, ale według mnie lepiej jest zapobiegać niż leczyć. To są poważne pieniądze, żeby później to dziecko było przystosowane do życia w społeczeństwie. Zajmujemy się wszystkim, tylko nie tym, co jest dla naszego szczęścia i człowieczeństwa niezbędne. A tak, to ciągle tych samobójstw przybywa. Pomocy nie ma.
Dziecko maltretowane, doświadczające przemocy, krzyczy, woła o pomoc, płacze, błaga o litość. Niemożliwym jest, by sąsiedzi, bliscy nic nie słyszeli, o niczym nie wiedzieli. Dlaczego w takich sytuacjach nikt nie reaguje?
– Kiedyś w przypadku, gdy chcieliśmy wziąć w obronę dziecko, które doświadczyło przemocy, konieczne było zgłoszenie takiej sytuacji przez opiekuna prawnego, np. matkę, gdy sprawcą był ojciec. W tamtym czasie sądy mogły pozbawić praw rodzicielskich rodzica, który nieodpowiednio reagował. Obecnie sytuacja wygląda znacznie lepiej, bo wiele instytucji i osób ma możliwość, a wręcz obowiązek, zgłaszania organom ścigania przypadków, w których dzieje się coś złego w rodzinie. Przepisy stanowią, że zaniedbanie tego obowiązku podlega karze do trzech lat pozbawienia wolności. To brzmi pięknie w teorii. Niestety, nie znam przypadku, kiedy byłby zastosowany ten przepis. Mam poczucie, że to po prostu zabawa, bo nic się nie zmienia. Ostatnio w naszej placówce mieliśmy podejrzenie, że dziecko doświadcza przemocy w rodzinie. Rozmawialiśmy z urzędnikiem, że w takiej sytuacji dziecko nie powinno wracać do domu. W zamian usłyszeliśmy, że za 20 minut będzie godzina trzecia, więc nie ma sensu szukać dla niego bezpiecznego schronienia. Co więcej, brat tego dzieciaka miał podobne symptomy. I usłyszałem od urzędnika, że zastanawiają się już od dłuższego czasu czy nie założyć niebieskiej karty tej rodzinie. Jest przemoc, to od razu powinniśmy reagować, a nie się zastanawiać. Tu nie ma czasu na rozmyślania. Sądy powinny wreszcie zastosować ten przepis, bo on nie może być martwy. Jeżeli sąsiedzi, bliscy wiedzą, że dziecku dzieje się krzywda i nie reagują, to są współodpowiedzialni. Ludzie mają takie myślenie, że nie będą reagować, bo boją się, że narażą się rodzinie i ona im się „odwdzięczy”. Nasze społeczeństwo nie reagując, godzi się na to, że ok. 200-250 dzieci rocznie doświadcza drastycznej przemocy, w wyniku której śmierć ponosi 30 dzieci.
Obserwuję od wielu lat, że ludzie obniżyli swoją wrażliwość. Część, w tym nauczyciele, pedagodzy, pracownicy opieki społecznej, nie jest przygotowana do reagowania w przypadku wystąpienia przemocy. Nie wiedzą, do kogo zgłosić taki problem, jak zareagować, od czego zacząć. Problem polega również na tym, że nawet jeśli działa niebieska karta, to nie ma pomocy ze strony psychologów, terapeutów, brakuje wspierania systemowego. Są oczywiście asystenci rodziny, jednak jeden ma pod swoją opieką 15 rodzin, w których jest 30 problemów, począwszy od alkoholizmu, a na przemocy kończąc. Nie ma szans, żeby ten jeden człowiek był w stanie ogarnąć te 15 rodzin. Bez wsparcia systemowego nie jest w stanie sobie poradzić.
Gdzie w Koszalinie możemy zgłosić nasze podejrzenia, że dziecko doświadcza przemocy w rodzinie?
– Tak jak wspomniałem wcześniej, naszym obowiązkiem jest powiadomić organy ścigania, w przypadku podejrzenia, że dziecku dzieje się krzywda. W Koszalinie możemy zgłosić się do policji, ośrodka opieki społecznej, służby zdrowia i do sądu. Jest całodobowy dyżur sędziego. Na naszej stronie mamy numer telefonu zaufania Towarzystwa Przyjaciół Dzieci zarówno centralny, jak i miejscowy. U na również działa rzecznik praw dziecka, można przyjść. Ubolewam bardzo, bo kiedyś byli rzecznicy praw ucznia.
Rozmawiała Monika Kwaśniewska
Fot. Magda Pater