• Kategoria: News
  • Odsłony: 1280

„Maluchem” przez świat

Andrzej Liśniewski, pasjonat podróży i posiadacz fiata 126p, wyruszył w niezwykłą przygodę. W sobotę, 10 czerwca, rozpoczął 18-dniową wyprawę wokół Morza Bałtyckiego i Zatoki Bartnickiej. Trasa prowadzić będzie przez Niemcy, Danię, Szwecję, Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę.

W sobotę (10 czerwca) wyruszasz swoim fiatem 126p na wyprawę wokół Morza Bałtyckiego i Zatoki Bartnickiej. Skąd pomysł na taką przygodę?
– W pewnym momencie, to było jakieś półtora roku temu, uświadomiłem sobie, że popadłem w rutynę. Wstawałem, szedłem do pracy, wracałem i tyle. Czułem, że jeśli nic nie zrobię, to zwariuję. Postanowiłem to zmienić. A że od wielu już lat interesuję się rajdami charytatywnymi, podczas których kilkadziesiąt ekip w starych samochodach wyjeżdża zwiedzać autem całą Europę, to postanowiłem, że zrobię coś podobnego.

Dlaczego akurat fiat 126p?
– Fiat 126p jest ze mną od dwóch lat. Oczywiście, obecnie posiadam nowocześniejszy, wygodniejszy i przede wszystkim mniej awaryjny samochód, ale wybrałem fiata, bo stwierdziłem, że to będzie przygoda. Poza tym do naprawy tego samochodu wystarczy mi młotek, więc jak coś pójdzie nie tak, to z łatwością go naprawię, czego nie mogę powiedzieć o moim drugim samochodzie. Poza tym kiedyś były tylko takie samochody i ludzie świetnie sobie radzili, więc czemu teraz miałbym sobie nie poradzić? Jestem pełen optymizmu. Nie zakładam jakichś trudności. Co będzie, to będzie i jakoś dam sobie radę. Mam świadomość, że na niektóre rzeczy nie da się przygotować, więc nie mam co stresować się na zapas.

Decydując się na taki samochód nie martwisz się o jakieś większe awarie?
– Jeśli mam być szczery, to awarie to część tej przygody. Nie remontowałem samochodu specjalnie przed wyjazdem, ale można powiedzieć, że jest w dobrym stanie. Korzystam z niego na co dzień i każda awaria, jaka się pojawiała, była na bieżąco naprawiana. Decydując się na tę podróż chcę poczuć trochę adrenaliny, bo tak jak wspomniałem wcześniej w moim życiu pojawiła się nuda i monotonia. Nie chcę tak przeżyć swojego życia. Chcę mieć co wspominać później, co opowiadać innym.

Wspomniałeś wcześniej, że pomysł w twojej głowie zrodził się już półtora roku temu. Jak wyglądał ten czas i planowanie twojej szalonej podróży?
– Za planowanie wziąłem się jakoś miesiąc przed wyprawą, ale bez takiej niepotrzebnej spinki. Mam zaplanowane jakieś postoje, pierwszy będzie przy granicy niemiecko-duńskiej, a później zobaczymy. Tak jak mówiłem wcześniej – stawiam na przygodę, chcę poczuć taką wolność, dlatego też nie mam żadnych szczególnych planów, terminów. Wsiądę w moje autko i będę jechał przed siebie. Mam nadzieję, że na swojej drodze spotkam jakiś ciekawych i wspaniałych mieszkańców, z którymi będę mógł zamienić kilka słów.

A gdzie zamierzasz spać?
– W „maluchu”.

Dlaczego robisz taką krzywdę swoim plecom?
– Ze względu na koszty. Hotele, hostele czy inne luksusy znacząco wpłynęłyby na to, że ta wycieczka stałaby się finansowo nieosiągalna dla mnie. Dlatego też jeśli chodzi o jedzenie, to stawiam głównie na zupki chińskie, jakąś kiełbasę, bułki, konserwy. Z takich lokalnych dań to na pewno będę chciał spróbować zupy z renifera, bo dużo o niej słyszałem. Ale tak na co dzień będę stawiał na prostotę. Chcę pokazać i udowodnić innym ludziom, że małym kosztem również się da. A kiedy plecy zaczną mi o sobie przypominać, to mam ze sobą namiot.

Co czujesz przed tą podróżą?
– To moja pierwsza wyprawa na taką skalę, więc czuję się jednocześnie zestresowany i podekscytowany. Zresztą mam też od niedawna problemy z zaśnięciem. W czerwcu ubiegłego roku zdecydowałem się na podróż wzdłuż granic Polski. Zrobiłem wtedy 3.800 kilometrów w dziewięć dni, ale teraz to jest trochę większe wyzwanie, które wiąże się np. z językiem. W Polsce bez problemu dogadałem się z innymi. Za granicą może być trudniej. Co prawda znam język angielski, ale nie wszędzie mówią po angielsku. Na szczęście zawsze pozostaje niezawodny język migowy albo google translator.

Będziesz na bieżąco relacjonował swoją podróż?
– Całą moją wyprawę można śledzić na facebookowej stronie: Mały może wiele, czyli małym fiatem na wielką wyprawę. Tam każdego dnia będę wrzucać fotki i będę na bieżąco relacjonować, co się u mnie dzieje.

Czy masz jeszcze jakieś swoje podróżnicze marzenia?
– W przyszłości chciałbym pojechać tym fiatem do Hiszpanii, a stamtąd promem do Maroko w Afryce, później do Algierii, Tunezji i z Tunezji promem do Włoch, a ze słonecznej Italii do Polski. Moim podróżniczym marzeniem jest pojechać ze wschodniego na zachodnie wybrzeże USA, jednak z tym wiążą się duże koszty i raczej trzy tygodnie urlopu mogą mi nie wystarczyć. Na razie jest to dla mnie marzenie, ale mam nadzieję, że kiedyś się spełni.

I tego ci życzę.

Rozmawiała Monika Kwaśniewska

Fot. Magda Pater

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.