- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2892
Nowy początek, nowe obawy
Nie da się ukryć, że poprzedni rok szkolny był wyjątkowy. Uczniowie przez większość czasu odbywali zajęcia zdalne. Pandemia i obostrzenia z nią związane nie pozostały bez wpływu na całą społeczność szkolną. Pojawiły się zupełnie nowe obawy, o których nikt wcześniej by nie pomyślał.
Już za chwilę rozpocznie się nowy rok szkolny. Uczniowie zmęczeni poprzednim rokiem, który w większości odbywał się zdalnie, chętnie chcieliby już wrócić do szkoły. Jednak wracającym dzieciakom towarzyszą również pewne obawy, które dotykają nie tylko ich. – Z informacji od rodziców i bezpośrednio od uczniów słyszę, że wszyscy, cała społeczność szkolna, chce wrócić do nauki stacjonarnej – podkreśla Marek Niesłuchowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 im. Narodowego Święta Niepodległości. – Obawy budzi to, na jak długo będzie nam dane wrócić. Jako społeczność szkolna chcielibyśmy normalnie funkcjonować, tak jak stara, polska, prawdziwa szkoła, czyli stacjonarnie od początku do końca.
Poprzedni rok szkolny wzbudził w niektórych dzieciach nowe lęki. Joanna Gawrońska, nauczyciel i pedagog ze Szkoły Podstawowej Integracyjnej nr 21 im. Kornela Makuszyńskiego, podkreśla, że zdalny tryb nauczania wyraźnie wpłynął na stan psychiczny części uczniów, niekoniecznie pozytywnie. – Większość dzieci, z którymi wcześniej można było porozmawiać, teraz stało się zamkniętych w sobie, bardziej lękliwych. Niektóre wręcz przeciwnie, ale te, które mają negatywne uczucia, częściej płaczą, boją się – opowiada.
Nie tylko dzieci przeżywały ten nietypowy rok szkolny. Obawy można zaobserwować wśród nauczycieli czy nawet u rodziców. Największym lękiem jest niepewność. – Jako nauczyciele mamy obawy ze względu na to, że wychodzimy z założenia, że ten kontakt bezpośredni między nauczycielem i uczniem jest najlepszą formą kontaktu pracy z uczniami. Nie ukrywajmy, że przygotowanie do nauki zdalnej, kiedy nie można podejść indywidualnie do ucznia w czasie lekcji, nie można wskazać poprawnych rozwiązań, ścieżek działania, negatywnie odbija się na komforcie pracy nauczyciela. Tak naprawdę komputer, nauka zdalna, nie zastąpią nauczyciela na żywo – komentuje Marek Niesłuchowski.
Nikt nie wie na jak długo będzie dane wrócić do nauki normalnej, czyli stacjonarnej. Szkoły przygotowują się do powrotu stacjonarnego ale ze świadomością, że w każdym momencie może nadejść czwarta fala i może okazać się, że trzeba będzie wrócić do systemu hybrydowego, albo całkowicie wrócić do nauki zdalnej. Niepewność budzi wiele problemów z samą organizacją roku szkolnego. Nikt nie wie, czego można oczekiwać. Planując pracę szkoły trzeba przygotować się na wszelkie możliwości, co negatywnie odbija się również na rodzicach. – Cały czas obawiają się tego, że wrócimy do systemu nauki zdalnej. Tak naprawdę wtedy cała siła, moc nauczania spadła na nich. Obawiają się, że znowu tak się stanie, a przecież nie oni są nauczycielami. Zdarzało się, że nauczyciele zrzucali odpowiedzialność na rodziców, by dziecko opanowało dany materiał – podkreśla pedagog.
Ręce pełne pracy
Nauczyciele zauważają, że relacje między uczniami znacznie się pogorszyły. Dobrostan psychiczny i fizyczny zdecydowanie obniżył się przez naukę zdalną. Uczniowie, rodzice i nauczyciele odczuwają symptomy nadużywania mediów cyfrowych. Nie tylko doszło do pogorszenia samopoczucia, lecz także do pogorszenia relacji. Ponad połowa uczniów uważa, że ich relacje z rówieśnikami w klasie przed epidemią były lepsze. Co piąty uczeń ma poczucie, że pogorszeniu uległy także relacje z wychowawcą. – Zauważyłam, że relacja dzieci do mnie i relacja między dziećmi przez to, że cały czas siedziały gdzieś tam zamknięte, przy ekranach komputerów, smartfonów, uległa zmianie. Na mną, jak i na innych wychowawców czeka dużo, trudnej pracy, ale wierzę jednak we własne siły i jestem przekonana, że mi się uda. Będę starać się, żeby odbudować wcześniejsze relacje, bo mój zespół klasowy jest, i wierzę w to, że będzie, naprawdę fajnym zespołem, gdzie wzajemnie jeden drugiego będzie wspierał. Wierzę w to, że to się uda, jednak będzie to bardzo pracowity rok – twierdzi Joanna Gawrońska.
Problem polega na tym, że zagubiony został wymiar społeczny nauczania, zrezygnowano ze współpracy między uczniami. Podczas zajęć zdalnych dominował „wykładowy” sposób prowadzenia lekcji, przez co lekcje stały się dla uczniów mało atrakcyjne i męczące. – Nic nie jest w stanie tak naprawdę nadrobić zaległości społecznych. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jeśli wrócimy do normalności sprzed pandemii, to zaległości edukacyjne jesteśmy w stanie w miarę szybko nadrobić. Ale te społeczne, czyli budowanie i rozwijanie więzi społecznych, zwłaszcza dla najmłodszych uczniów może być nie do nadrobienia w ciągu kilku lat – wyjaśnia Marek Niesłuchowski. – Ja z roli nauczyciela wiem, że okropna jest ta nauka zdalna. Nauczyciel najlepiej czuję się przy tablicy, w kontakcie twarzą w twarz z uczniem, kiedy te kontakty interpersonalne można gdzieś tam zachować. Poza tym, lekcja jest żywa wtedy, kiedy działa w dwie strony, a nie w jedną. Za pośrednictwem monitora bardzo ciężko jest zachować taki tok ciekawej lekcji, nie wykładowej – zaznacza Joanna Gawrońska, pedagog.
Dobre strony zdalnego roku szkolnego
Ten wyjątkowy rok szkolny pokazał nauczycielom, jak ważny jest kontakt z uczniem. Czasem to właśnie ci uczniowie byli w odwróconej roli i tłumaczyli nauczycielom, jak korzystać z danego sprzętu. – Ten poprzedni rok szkolny nauczył mnie przede wszystkim cierpliwości, tego, że trzeba czerpać z życia pełnymi garściami. Nie przejmować się podstawą programową, a bardziej zwracać uwagę na dziecko, na to, jak się czuję, co przeżywa, czy sobie radzi. Lekcje to nie wszystko, liczy się dziecko i to, w jaki sposób można podać mu pomocne dłonie – mówi Joanna Gawrońska. – Nauczyłam się sprawnie korzystać z wszelkich sprzętów multimedialnych. Ale ten czas nauczył mnie również, że dziecko może też być w odwróconej roli, roli nauczyciela, bo zdarzało się, że to właśnie dzieci mnie czegoś uczyły.
– Ten rok szkolny nauczył mnie przede wszystkim pokory – dzieli się swoimi spostrzeżeniami Marek Niesłuchowski. – Jestem zadowolony, że nauczyciele w mojej szkole podeszli bardzo elastycznie do tych zmian i zawsze traktowali uczniów podmiotowo. Zawsze uczeń był najważniejszy. Co więcej, nauczyliśmy się jako kadra nauczycielska lepszej organizacji pracy i nawiązywania trochę innych relacji. To było wielkie wyzwanie edukacyjne i organizacyjne.
Pandemiczny rok szkolny był bez wątpienia trudnym egzaminem dla całej społeczności szkolnej. Nie wszyscy poradzili sobie z nim dobrze. Ci, na których negatywnie odbił się poprzedni rok szkolny, mogą liczyć na wsparcie psychologów lub pedagogów szkolnych. – Niektóre szkoły zatrudniają psychologów. Jeśli nie ma go w danej szkole, to jest na pewno pedagog, który z otwartymi ramionami przyjmie dziecko i z nim porozmawia. Co więcej, do szkół przyszła w trakcie pandemii pełna oferta instytucji, które pootwierały gabinety dla dzieci. Myślę, że rodzice śmiało mogą kierować swoje dzieci do tych instytucji, żadna nie pogoni, wręcz przeciwnie, kadra nauczycielska jest nastawiona na to, by każdemu dziecku pomóc – zaznacza Joanna Gawrońska.
Monika Kwaśniewska
Fot. Magda Pater