• Kategoria: News
  • Odsłony: 1291

To dla kobiety zawsze dramat…

Śmierć 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie zelektryzowała wielu. Zaczęły pojawiać się pytania o bezpieczeństwo kobiet będących w ciąży. Udało się nam nakłonić do rozmowy kobietę, która świadomie zdecydowała się na terminację płodu z licznymi wadami letalnymi dobrych parę lat temu. Mimo wiedzy, że dziecko samodzielnie nie będzie żyło i mimo upływu czasu, wie jedno: ten dramat zostaje na zawsze.

Wiadomości, jakie przekazują w ostatnich dniach media, są dramatyczne. W szpitalu w Pszczynie umiera 30-letnia kobieta, bo (jak sama twierdzi w wiadomościach do matki) żaden lekarz się nią nie zajmuje, wszyscy czekają aż płód obumrze. Co pani czuła, oglądając takie doniesienia?
– Słysząc o tej tragedii przeniosłam się do swoich przeżyć, wciąż bolesnych, mimo upływającego czasu. Ale też poczułam ulgę, że ja znalazłam się w szpitalu w czasie, kiedy dla lekarzy byłam pacjentką, dla nich liczyło się moje zdrowie i życie. Nie traktowali mnie jak żywy inkubator.
Nie mogłam uwierzyć, że w XXI wieku umiera kobieta, bo lekarze muszą dostosować się do absurdalnych przepisów. Trudno mi uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Czuję bezradność i wściekłość. Nie tak powinno być w Polsce czy w jakimkolwiek innym kraju.

Pani przeszła traumę, będąc w szpitalu. Umie pani o tym opowiadać? Co się działo? Jak to pani przeżywała?
– Decyzja o terminacji ciąży jest najtrudniejszą, najboleśniejszą decyzją, jaką kobieta może podjąć. Oczekiwanie na upragnione dziecko w okamgnieniu zamienia się w wizję urodzenia dziecka z wadami letalnymi. Trzeba samemu podjąć decyzję, czy jest się gotowym na dziecko z wadami, niepełnosprawne do końca życia, wymagające całodobowej opieki przez rok, może dwa, a może 30 lat. I pytanie najważniejsze, czy to dziecko będzie szczęśliwe, uwięzione w swojej ułomności, zależności, bólu i cierpieniu? Ja nie mogłam skazać swojego jedynego, wymarzonego dziecka na wegetację. Jeśli urodzenie chorego dziecka wynika z pobudek posiadania czystego sumienia, to jest to skrajny egoizm i niedojrzałość. Spędziłam trzy tygodnie na patologii ciąży, to były trzy tygodnie porodu z komplikacjami. Czarne trzy tygodnie mojego życia. Nie mam dzieci i już nie będę miała. To była moja jedyna możliwość zostania matką i świadomie z niej zrezygnowałam. Wiedziałam, że pogodzenie się z utratą dziecka będzie trudne. Nie wiedziałam, że to jest aż tak trudne. Trochę pomogła mi terapia u psychologa. Jednak nie ma chyba dnia, żebym o tym nie myślała. Czy żałuję? Żałuję, że los, Bóg lub samo życie skazało mnie na podejmowanie decyzji. Żałuję, że nie mogłam zostać matką zdrowego, szczęśliwego dziecka.

Komu takie działanie (niektórzy mówią, że polityczne) ma służyć, pani zdaniem?
– Jest to wymierzone przeciwko kobietom, więc nie przyszłym matkom. To uprzedmiotowienie kobiet, a na to nie może być zgody. Najgorsza jest buta rządzących i ludzi, którzy bezmyślnie przytaczają argumenty „chroniące życie”. Zapraszam te osoby do opieki nad dziećmi w hospicjum, do pomocy rodzinom, którzy zmagają się całodobowo z opieką dzieci niepełnosprawnych. Dlaczego tak nie chronią życia, które już jest? Służy to tylko rozgrywkom politycznym i umacnianiu władzy Kościoła. I już wiem, jaką twarz ma zło. Nie jest to twarz kobiety zmagającej się z cierpieniem i z podejmowaniem decyzji.

Myślała pani wtedy, podczas pobytu w szpitalu, że pani życie jest zagrożone?
– Nie myślałam, że moja sytuacja może być zagrożeniem życia. A jednak była. Po paru dniach pobytu w szpitalu wiedziałam już, że terminacja nie przebiegła prawidłowo. Po prawie trzech tygodniach lekarze zaczęli ratować moje życie. Liczyły się godziny, musieli zaczekać na dostawę odpowiedniej grupy krwi. Nie wiedziałam, czy przeżyję, ale ufałam lekarzom. Teraz bałabym się zajść w ciążę i znaleźć się w machinie bezdusznych przepisów, które zagrażają życiu kobiety.

Kiedy kogoś spotyka tragedia, często znajomi, koledzy nie wiedzą, jak się zachować, co zrobić. Z pani perspektywy, co by pani poradziła znajomym kogoś, kto był w podobnej do pani sytuacji? Jak dać wsparcie, co powiedzieć, jak podejść?
– Wsparciem może być uśmiech, ciepłe spojrzenie i pozwolenie tej osobie na żałobę, którą w sobie nosi. Rada typu „jeszcze sobie zrobisz zdrowe dziecko” jest jedną z najgorszych. Lepiej nic nie mówić. Niestety, zauważyłam, że najtrudniejsze relacje występują między kobietami, które mają już dzieci i w sposób ostentacyjny pokazują swoją wyższość nad kobietami, które z różnych powodów ich nie mają i nie będą mieć. Kult Matki Polki żyje. Nie jest ważne, jakim się jest człowiekiem, tylko, czy urodziło się potomstwo. Nie lubię takich kobiet. I tylko ze strony kobiet spotkałam się z takim zachowaniem. Brzmi to gorzko, niestety.

Od pani dramatu minęło już trochę lat. Czy to się zapomina?
– Tego nigdy się nie zapomina. To żyje we mnie. Nawet nie chcę zapomnieć, bo ta tragiczna historia to część mnie. Ona mnie kształtowała, zmieniła i uwrażliwiła na wiele tematów. Ta sytuacja dobitnie pokazała mi, że punkt widzenia zależy od miejsca, w którym się znajdujemy. Nauczyła mnie, że nie należy osądzać innych na podstawie krótkich informacji, nie znając intencji i przesłania działania.

Jakby miała pani ocenić sytuację 30-letniej pani Izy, postawę lekarzy, a w końcu przepisy prawa, co by pani powiedziała? Bo z jednej strony, czy może dziwić, że lekarze się boją ingerować w sytuacjach, kiedy mają świadomość, że mogą znaleźć się w prokuraturze albo po prostu zostać ukarani? A z drugiej strony, przecież mają przede wszystkim ratować życie, w tym przypadku życie kobiety zostało postawione na szali. Kto jest pani zdaniem winien?
– Winnych jest wielu. A jak wielu, to odpowiedzialność się rozpływa i na końcu zostaje tylko kobieta i jej tragedia. Trudno teraz być dobrym lekarzem. Pandemia, hejt głupoty, przepisy i zastraszanie karami – to nie pomaga. Lekarz, oprócz wiedzy, powinien mieć też w sobie wartości, z których nadrzędną jest ratowanie życia ludzkiego. Wina leży po stronie rządzących, ale też nas wszystkich. Bo dajemy ciche przyzwolenie swoją bezczynnością. Trzeba głośno artykułować brak zgody na takie działania. We mnie jej nie ma i nie boję się swojej opinii. Jeśli trzeba będzie wejść na barykady, to wejdę.

Są głosy, że przepisy dotyczące aborcji mają być jeszcze bardziej restrykcyjne. Jak pani myśli, jakie mogą być tego następstwa?
– Następstwem będzie doprowadzanie kobiet do skrajnych emocji, dla których myśl o posiadaniu dzieci lub raczej ich brak stanie się walką z systemem, głupotą osób decydujących oraz walką o niezależność kobiety. Coraz częściej jest mi wstyd, że mieszkam w Polsce, gdzie rządzi zło i lekceważenie ludzi. Następstwem będzie również świadoma decyzja o bezdzietności. Bo w imię miłości nie skazuje się dzieci na życie w takim kraju, który cynicznie odziera z godności.

Rozmawiała Joanna Wyrzykowska

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.