• Kategoria: News
  • Odsłony: 2789

Mieszkania dla miododajnych owadów

Akcja rozdawania budek dla ptaków i nietoperzy cieszyła się w Koszalinie dużym powodzeniem. Powoli rośnie zainteresowanie stawianiem domków dla owadów. W naszym mieście takie nietypowe obiekty stoją już na terenie Domu Pomocy Społecznej, na terenach podożynkowych oraz przed jednym z centrów handlowych.

Maj to miesiąc kolorowy dzięki wielu kwitnącym o tej porze roku kwiatom na łąkach, polach, w ogrodach i sadach. W tych ostatnich miejscach najłatwiej zobaczyć i usłyszeć pszczoły czy trzmiele, które, zbierając kwietny pyłek, zapylają kwiaty, dzięki czemu powstają warzywa i owoce. Jednak zmiany w środowisku naturalnym sprawiają, że coraz mniej jest wokół nas roślin, które można zapylić, aby dały np. niezbędne w naszej diecie produkty. Mniej terenów zielonych, ale także chat krytych strzechą, w której się gnieździły owady zapylające, oznacza ich mniejszą liczbę. Stąd pomysł na ich przyciągnięcie, choćby na działkę czy do przydomowego ogródka. W internecie są szczegółowe porady, jak samemu zrobić specjalny domek dla motyli, pszczół czy trzmieli. Wystarczy drewniana obudowa, a w niej kilka otworów wypełnionych gałązkami albo szyszkami.

Te małe konstrukcje mają pomóc pożytecznym owadom w przetrwaniu trudnych warunków atmosferycznych, złożyć jaja, przezimować.
– Te specjalne domki robi się dla pszczoły murarki i dla trzmieli – informuje Zbigniew Małkowski, mający 120 uli pszczelarz ze Starych Bielic. – Oba owady spotykają się często przy tym samym kwiecie. Pszczoła nie wejdzie to głębokiego kwiatu, jaki ma na przykład czerwona koniczyna. Najpierw trzmiel musi nagryźć jego płatki, aby pszczoła się tam dostała, żeby wybrać nektar. Trzeba pomagać owadom, bo jeśli one wyginą, to my, ludzie, też wyginiemy. Nie warto bać się pszczół czy os, bo one nie użądlą same z siebie, jeśli ich coś nie wystraszy, nie przyciśnie. Za to szerszeń jest niebezpieczny dla ludzi, ale i dla pszczół. Jeśli wejdzie do ula, wybije wszystkie znajdujące się tam owady.

Stara woda najlepsza
Pszczoły gnieżdżą się chętnie w starych pniach, w cegle z dziurami, natomiast trzmiele wolą wykopać sobie jamki w ziemi. Dlatego nie ma pewności, że owady wybiorą domki, zbudowane dla nich przez człowieka, jednak warto spróbować. Postawienie takich drewnianych obiektów może być sposobem na rozbudzenie świadomości o tym, jak bardzo owady są niezbędne dla egzystencji człowieka i zwierząt. Aby pomóc pszczołom,można też ustawić poidełka dla nich.
– Woda jest im niezbędna, ale nie świeża, wymieniana codziennie – zaznacza Zbigniew Małkowski. – Pszczoła lubi starą, ustaną wodę, najlepiej w pozieleniałej deseczce.
Najbardziej znane domki, budowane specjalnie dla owadów, to ule. Ich zestaw to pasieka. One też pojawiają się coraz częściej na terenach zielonych, należących do firm czy instytucji. Warto bliżej przyjrzeć się pszczołom, bo są bardzo pożyteczne dla całej przyrody, w tym dla człowieka. I to nie tylko dlatego, że bez nich nie mielibyśmy kwiatów i owoców. Tylko one umieją produkować smaczne i zdrowe miód, nektar, a nawet sam pyłek.
W jednym ulu (pniu) mieszka nawet ok. 140 tys. owadów. Na litr miodu przypada ok. 900 pszczół. Matka w maju – czerwcu składa dwa tysiące jaj, z których po trzech tygodniach wylęgają się młode. One są siwe i łagodne, bo przez pierwsze pięć dni nie wytwarzają jadu. Można je wtedy bez obaw położyć na ręce.
Pszczoły to naród mały, ale okrutny. Owady mieszkające w jednym ulu nie wpuszczą do niego koleżanek z ula obok, bo mają już inny zapach, przekazany każdemu rojowi przez ich matkę. Intruzów biją i wyrywają im skrzydełka. Pszczelarza też potrafią zaatakować. Nie można mówić, że pszczoły znają pszczelarza i go nie żądlą. One żyją bardzo krótko, od miesiąca latem, kiedy się wypracowują, do ośmiu miesięcy zimą. Rotacja jest więc bardzo duża.

Minimum 120 kilogramów
Produkcja miodu to ciężka praca owadów i ludzi. Aby pszczoły podzieliły się nim z człowiekiem, muszą mieć w ulu zapas minimum 4,5 kg miodu. To żelazna porcja, jeśli tego zabraknie, królowa roju przestaje czerwić.
W ciągu roku każdy ul zużywa od 100 do 120 kilogramów miodu. Potrzebują go do wykarmienia młodych i siebie zimą. Ale i latem muszą mieć dużo pożywienia, bo będą słabe i takie będą też młode. Dopiero wówczas, jeśli miodu jest więcej, niż120 kilo, pszczelarz może go zabrać.

Najpierw praca w polu
W maju pszczelarz przenosi całą pasiekę lub jej część, na tereny z uprawami, z których chce mieć miód, np. pola rzepaku, gryki, gorczycy. Pszczoły pracują tam kilka miesięcy, do sierpnia lub wrześniu, znosząc nektar do uli. Czasem tak są nim obciążone, że nie mają siły do niego wlecieć. Spadają na ziemię pod swoim domkiem. Dlatego, aby im pomóc, pszczelarze układają czasem specjalne deseczki, na których owady siadają, a odpocząwszy, wchodzą do ula. Po odpowiednim okresie pszczelarz zabiera ule do siebie i wtedy on zabiera się do pracy. Zaczyna się od wyciągnięcia z ula specjalnej ramki z dziurkami, w których pszczoły gromadzą nektar. Pszczelarz wyjmuje je z ula, odskrobuje zaschnięte woskowe zasklepiny. Potem 30 ramek wkłada do specjalnej maszyny wirującej.
Najpierw wolne obroty, w obie strony, bo ramki są ciężkie, potem szybsze, a następnie bardzo szybkie, około czterystu obrotów silnika na minutę, żeby resztki miodu na ściankach odsklepiły się od tych dziurek i wylały do podstawionego pod wirówką wiadra. Obecnie wirówki są elektryczne, zrobione z kwasoodpornego metalu, i spełniać wymogi weterynaryjne. Kiedyś były to maszyny na korbę. Wiadomo, że człowiek nie miał tyle siły, by tak szybko nią obracać.
Z kranu u dołu miodarki po każdym wirowaniu płynie struga miodu. Piękna, złocista, słodka. Choć nie każdy miód jest żółtej barwy, np. rzepakowy jest prawie biały.
Ale to jeszcze nie koniec. Teraz miód musi odstać dwa dni, by się skrystalizował, czyli scukrzył. Na wierzchu zbiera się piana, którą trzeba zebrać. I już można miód przelać do słoików.
Pszczoły pracują najefektywniej, kiedy jest ciepło i sucho.

Zasługa mszyc
Miód ma potwierdzone naukowo właściwości lecznicze. Wiadomo, że miód z mniszka lekarskiego poprawia odporność, lipowy leczy schorzenia dróg oddechowych, a rzepakowy poprawia pracę serca. Wrzosowy za to jest dobry na choroby męskie. Wszystko to dlatego, że miód zawiera enzymy, które mają w sobie pszczoły.
Jeden owad, zebrawszy porcję nektaru z kwiatów, przekazuje ją innemu owadowi, a ten kolejnemu. Przepuszczają je przez swoje wola, w którym wytwarzają te specjalne substancje.
– Czy wiecie, skąd się bierze miód spadziowy? – pyta retorycznie Zbigniew Małkowski. – To efekt uboczny przemiany materii mszyc, czyli owadów, zjadających liście i kwiaty. Pszczoła zbiera te mszycowe kupki i przetwarza na miód. Dlatego nie zawsze można ten miód spadziowy dostać.
Aby miód zachował swoje niezwykłe właściwości, nie wolno go podgrzewać powyżej 42 st. C. Jeśli się go przegrzeje, stanie się zwykłym słodem. Można nim słodzić, używać go do wypieków, ale nie będzie to już miód. Prawdziwy miód poznaje się po tym, że podgrzany, ponownie się skrystalizuje po ostygnięciu. Takiego naturalnego miodu nie spotka się w supermarketach.

Ewa Marczak

Fot. Magda Pater

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.