• Kategoria: News
  • Odsłony: 1687

W psim salonie piękności

16 września obchodzimy… Dzień Fryzjera. To fach, który wymaga talentu, wyobraźni i cierpliwości do klientów. A co, jeśli na fotelu zasiada… czworonóg? Do niedawna wizyta u groomera traktowana była jak fanaberia właściciela. Dziś – tak jak bez fryzjera – wielu miłośników zwierząt nie wyobraża sobie bez nich życia. Dlaczego warto skorzystać z usług psiego fryzjera i czy tylko psiaki mogą z nich skorzystać opowiada Weronika Kowalkowska, właścicielka koszalińskiego salonu groomerskiego.

Na czym polega praca groomera i dlaczego pani zdecydowała się na to zajęcie?
– To przede wszystkim pielęgnacja psiaków – od strzyżenia, wyczesywania, po formowanie, nawet pielęgnację leczniczą, jeśli chodzi o choroby skóry. Przede wszystkim są to usługi, które pozwalają, żeby pupil był czysty, zadbany, ładny i żeby się „nie sypał”, jeśli chodzi o sierść w domu. U mnie zaczęło się to tak, że rok temu w maju stwierdziłam, że spróbuję pójść na kurs. Odbyłam go we wrześniu, a już w grudniu otworzyłam salon. Ale moja miłość do zwierząt trwa tak naprawdę od pięciu lat, ponieważ prowadzimy z mężem dom tymczasowy i stwierdziłam, że to jednak moje powołanie, żeby cały czas w kręgu zwierząt się obracać.

Kto może zostać psim fryzjerem, a co stanowi przeciwwskazania?
– Przede wszystkim liczy się tu pasja i miłość do zwierząt, bo kurs każdy może zrobić. Trzeba mieć odpowiednie podejście i kochać to, co się robi. Zwierzaki odczuwają nasze nastawienie, więc najważniejsze, żeby nie podejmować się tego, bo „mi się chce”, tylko żeby czuć, że to jest dla nas. Kurs jest odpłatny. Można się starać o dofinansowanie, ale cały czas trzeba się w tym zawodzie doszkalać. Jest to zawód, który obciąża fizycznie – nadgarstki, kręgosłup, stawy, więc na początku jeśli ma się niepoprawną postawę ciała, plecy mogą dać o sobie znać – przede wszystkim krzyż. Jeśli ktoś ma problem z palcami, nadgarstkami, reumatyzm, to odradzam. Przyznam się, że jestem uczulona na koty, psy, konie, więc myślę, że alergia jest do przejścia, jednak gdyby nie to, że miałam w domu wiele zwierząt i się uodporniłam, to mogłoby być teraz mi bardzo ciężko w pracy.

Czy usługi groomerskie są popularne? Dlaczego ludzie z nich korzystają?
– To są popularne usługi. Dużo ludzi nie radzi sobie z pielęgnacją w domu, więc przychodzą, żeby np. owczarka niemieckiego wyczesać z podszerstka. Poza tym, nie mamy w domu specjalistycznego sprzętu. Jeżeli chodzi o pielęgnację mniejszych ras, to nie każdy potrafi strzyc, a i też psiak nie zawsze ustoi w miejscu.

Podobno także zwierzaki obowiązuje moda np. na dane strzyżenie, fryzury. Jak jest u pani?
– Staram się dostosować do mody. Strzyżenie było kiedyś bardziej standardowe, według wzorca, teraz bardzo wielu właścicieli chce, żeby pupil wyglądał ładnie, schludnie, by mordka była bardziej okrągła i by kształt głowy bardziej był podobny do misia. Jeżeli jest taka możliwość, to to robimy. Jeżeli jest coś niepraktycznego, właściciel nie ma czasu lub pies częściej biega po podwórku, to staram się wyjaśnić, że dana fryzura nie ma sensu, że np. taki pyszczek wymaga więcej układania czy pielęgnacji albo gdy zostawimy dłuższą sierść na łapkach, to trzeba je codziennie czesać i pielęgnować, aby nie powstawały kołtuny. Staramy się to dostosować do trybu życia psiaka.

W salonie ma pani sporo specjalistycznego sprzętu, np. wiele par różnych nożyczek, jest też uprząż. Wygląda na to, że jest to wcale niełatwe zajęcie, a raczej dość wymagające.
– Praca nie jest łatwa, bo każdy zwierzak jest inny. Większość nie siedzi spokojnie, a te ostre narzędzia pracują wokół oka, nosa, języka, więc może stać się krzywda. Trzeba bardzo uważać. Nożyczki są różnego rodzaju – większe, mniejsze, degażówki, ostre i mniej ostre, więc trzeba to też dostosować pod danego zwierzaka. Uprząż jest po to, aby przede wszystkim zabezpieczyć pieska – zarówno przód, jak i tył. Bardzo się przydaje przy skaczących psach, a jeśli są grzeczne, to bardzo dobrze widzimy całość i możemy dokładnie strzyc.

Czy takie usługi groomerskie są przeznaczone tylko dla zwierząt rasowych?
– Nie. Dużo osób przychodzi z psami adoptowanymi ze schroniska, zwykłymi burkami. Takie pieski też potrzebują pielęgnacji np. w przypadku wyczesania czy trymowania, czyli pozbycia się sierści, która zalegałaby w domu. Są też psy nierasowe, które mają podszerstek – będziemy go usuwać susząc.

Słyszałam, że nie tylko zajmuje się pani psiakami, ale też i innymi zwierzakami.
– Przychodzą kotki na wyczesanie przede wszystkim, bywają pacjenci np. z kołtunami – wtedy już musimy ich troszkę przygolić ze względów zdrowotnych. Przychodzą króliki na pazurki, ale też na przystrzyżenie. Gdyby przyszła jakaś owieczka, to też bym ją przyjęła (śmiech).

Przykładowo pies, kot a królik – jak duże występują tu różnice, trudności, jeśli chodzi o zabiegi?
– Króliki są bardzo delikatnymi zwierzętami np. ze względu na serduszka. Królikowi i kotu nie powiemy: „stój”. Nie zrozumieją nas. Koty mają zupełnie inne usposobienie niż psy, charakter też – ale właściwie każde zwierzę jest inne. Jeśli chodzi o pielęgnację psów, to na pewno jest najłatwiej, jeśli chodzi o nawiązanie więzi. Z kotem i z królikiem tak szybko się jej nie nawiąże. Jeżeli jest potrzebna wizyta u groomera, przyjmuję, ale jeśli nie – polecam czesanie np. w domu czy obcinanie pazurków u weterynarza, by zniwelować stres.

Proponuje pani też tzw. wizyty adaptacyjne dla zwierząt. Na czym to polega?
– To wizyta, na którą przychodzi właściciel, psiak poznaje miejsce, bawimy się, dajemy smaczki. Bywają takie psy, które nic nie dadzą sobie zrobić na pierwszej wizycie, są takie, którym obetniemy pazurki, umyjemy je, pokażemy suszarkę, odgłos maszynki. Oczywiście, zalecam też właścicielom, aby ćwiczyli w domu np. podczas zabawy niedaleko gdzieś ta maszynka czy suszarka była, żeby obeznać się z ich dźwiękiem czy powiewem wiatru, którego zwierzęta najczęściej się boją. Im szybciej przyzwyczaimy pupila, tym szybciej będziemy mogli przeprowadzić prawidłowo pielęgnację.

A jakie błędy popełniają najczęściej właściciele, szykując się na typową wizytę?
– Przykładowo jeżeli jest obecny właściciel podczas wizyty, to zazwyczaj pielęgnacja jest bardziej skomplikowana, bo psiak jest jego obecnością rozproszony i szuka u niego ratunku. Trudno wtedy nawiązać z nim więź. Niektórzy sądzą, że groomer wyprasza, żeby ukryć coś, ale właśnie dlatego mam zamontowaną kamerę, więc właściciel może być spokojny o pupila.

Jeśli chodzi o trudnych klientów albo tych bardziej nietypowych, to jakie sytuacje zapadły pani w pamięci?
– Najtrudniej jest wtedy, gdy właściciel chce, by zwierzęciu zostawić długi włos, a jest filc. Od razu mówię, że pupila golimy, bo chodzi o względy zdrowotne. Ja psa nie męczę, jeśli chodzi o rozfilcowywanie, bo to by trwało kilka godzin, więc nie ma opcji, że miałabym to zrobić. A z zabawnych sytuacji to było, jak piesek nie chciał wyjść z salonu. Został i się bawił ze mną. Albo innym razem przyszła pani z „yorkiem”, jako yorka psa kupiła, a to był prawdopodobnie shih tzu. Bywa, że ktoś się upiera, że przyjdzie z daną rasą, a jest podobny to jakiejś innej.

Czy zdarzyło się pani odmówić zabiegu ze względu na trudny charakter pupila?
– Tak, jeżeli chodzi o agresywne psy, zawsze robię wywiad środowiskowy z właścicielem, jaki pies jest, jak zachowuje się podczas strzyżenia. Niestety, właściciel często nie ma pojęcia, co mi odpowiedzieć, bo większość groomerów nie mówi, jak zachowuje się pupil podczas strzyżenia i to utrudnia pracę, bo nie wiem, na czym stoję. Przyjmuję psy z trudnym charakterem, bo wiem, że czasami trzeba zrobić, by pupila odciążyć np. w przypadków większych kołtunów. Wtedy właściciele czasami wspomagają się specyfikami od weterynarza dla bezpieczeństwa pupila i moich rąk.

W jakim okresie należy wykonywać różne zabiegi u naszych pupilów?
– Dużo właścicieli ubiera psiaki, więc strzygą na krótko cały rok. Czasami też dostosowujemy się do pory roku, ale czasami nie ma to znaczenia. Pozbywamy się podszerstka w zależności od tego, kiedy pies potrzebuje tego. Jeżeli zrzuca ten podszerstek, jest pełno kłębów sierści w domu, to wtedy też warto przyjść, więc tak co dwa-trzy miesiące właściciele są z psami, choć zależy to też od rasy.

Jakiś stan zdrowotny wyklucza psa z zabiegów?
– Na pewno są to choroby skórne jakieś poważniejsze, przy których taki zabieg mógłby pogłębić to, co się dzieje na skórze. Przyjmuję psiaki z problemami reumatycznymi czy problemami z sercem, ale chciałabym wiedzieć wcześniej o takiej sytuacji.

Co by pani doradziła osobom, które są nie radzą albo mają nowego pupila w zakresie pielęgnacji? Jak ułatwić takie zabiegi zwierzakom poza wspomnianym przyzwyczajaniem do urządzeń czy wydawanych przez nich dźwięków?
– Zawsze pokazuję na wizycie, jak obcinać pazurki. Zazwyczaj właściciele boją się obcinać samemu. Jeżeli chodzi o czesanie, to też zawsze wskazówki właścicielowi przekazuję – czym czesać danego pupila, jaka szczotka czy zgrzebło jest do danego rodzaju sierści. Na takiej wizycie adaptacyjnej staram się pokierować właścicieli. Są zwierzaki, które mimo starań właścicieli, nie dają się przekonać. Zalecam wtedy pracę z behawiorystą albo w szkółce. Można dzięki temu nauczyć się wielu trików, które ułatwią pielęgnację w domu. Niestety, bardzo wiele osób nie ma świadomości, że behawiorysta potrafi w takiej sytuacji pomóc.

Prowadzi pani z mężem dom tymczasowy „Kocia Utopia u Kassi”. Ale podobno to nie jedyny sposób, w jaki wspiera pani zwierzaki.
– Mam taką zasadę, że jeśli przychodzi do mnie kot czy pies z fundacji, to nie biorę za to pieniędzy. To też jest taka moja dodatkowa forma pomocy. Jeżeli są jakieś trudniejsze przypadki, czy ze schroniska jest piesek, to nie przyjmę za to pieniędzy, bo to nie o to chodzi, a zwierzęciu trzeba pomóc. Z mężem pomagamy prywatnie, mamy też fanpage'a. Teraz do adopcji mamy Bananiego. To jest 15-tygodniowy kociak, który został w stanie agonalnym znaleziony na działkach. Łobuziak niesamowity, ale myślę, że mnóstwo miłości by wniósł do domu. Bez problemu by dogadał się z innymi zwierzętami – z psami, kotami. To kot niekonfliktowy. Jeśli chodzi o adopcję, to czekamy też na wyniki kota, który został znaleziony na działkach w Białogardzie. Jest prawie cały biały, ma do połowy ucięte uszka ze względu na biopsję. Jeżeli nie będzie miał raka, zostanie zaszczepiony i będzie gotowy do adopcji. To niesamowity tulasek i też nie ma problemu w dogadaniu się z innymi zwierzętami. Jeszcze jest Mrunia, z którą walczyliśmy bardzo długo ze względu na stan sierści, ponieważ długo chorowała na grzybicę. Już sierść jej ładnie odrasta i też niedługo będzie można ją adoptować.

Rozmawiała Alicja Tułnowska

Fot. Magda Pater

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.