- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2178
Odczarowana biblioteka na tarasie
To pamiętają tylko najstarsi czytelnicy Koszalińskiej Biblioteki Publicznej – przy budynku książnicy od strony parku z wyjściem z czytelni był obszerny taras. Stały stoliki i krzesła, nawet parasole. Można było wyjść na świeże powietrze z książką czy z gazetą.
Był to rok 1973, kiedy oddano do użytku gmach biblioteki. Niestety, taras okazał się prawdopodobnie wadliwie zbudowany i wkrótce trzeba było go rozebrać. 8 czerwca 2021 roku został otwarty ponownie – piękny i funkcjonalny. I z nową nazwą „Pod Bookiem”.
Tego chcieli mieszkańcy
Pomysł na odbudowanie, a w zasadzie zbudowanie od nowa, zrodził się w 2019 roku w głowach bibliotekarek – Natalii Sulimy (obecnie pracuje w Wydziale Kultury i Spraw Społecznych) oraz Barbary Wysmyk. Jak pomyślały i „przegadały” wszystko z innymi pracownikami książnicy – napisały projekt do budżetu obywatelskiego. Zaproponowały także wygląd tarasu, ażurowego, wtopionego w zieleń. Niestety, warunki zabytkowego terenu i inne uwarunkowania techniczne nieco tę koncepcję zmieniły. Projekt spotkał się z bardzo dobrym odzewem koszalinian – zebrał ponad 1000 głosów. Został sfinansowany z budżetu obywatelskiego kwotą 470 tys. zł (VII edycja) i wsparty dotacją Rady Miejskiej – 200 tys. na konieczne prace ziemne w tym trudnym, zabytkowym terenie (pamiętajmy, że przed 1945 rokiem był tu stary cmentarz). Powstało miejsce o powierzchni 140 mkw. Z trwałą kamienną podłogą, solidnymi balustradami i wygodnymi schodkami wprost do parku. Projekt przygotowała Beata Piotrowska, wykonawcą był Mieczysław Lusawa.
Miejsce magiczne
– Ten taras to dalszy ciąg unowocześniania, otwierania się biblioteki na czytelnika, proces, który rozpoczął przed kilku laty poprzedni dyrektor Andrzej Ziemiński – powiedział Przemysław Krzyżanowski, zastępca prezydenta miasta. – Właśnie on zaczął odczarowywać bibliotekę, to ciche i „szacowne” miejsce. To jest kolejne magiczne miejsce w Koszalinie, które jeszcze wypięknieje po zakończeniu rewitalizacji parku. Myślę, że to jeden z bardziej udanych projektów KBO.
Niestety, w uroczystości nie mogła uczestniczyć Barbara Wysmyk, jedna z pomysłodawczyń odtworzenia tarasu. Obie panie reprezentowała więc Natalia Sulima. – Kiedy pracowałam w KBP Basia opowiadała mi o historii tarasu, widziałam zachowane wyjścia z czytelni – nie kryła. – I tak jakoś pomyślałyśmy – że to miejsce aż się prosi o odbudowę. Efekt finalny, choć nieco inny od naszego wstępnego projektu, podoba mi się bardzo.
Dariusz Pawlikowski, obecny dyrektor KBP, dodał: - Ten taras czyni naszą bibliotekę jeszcze atrakcyjniejszą. W planach na wykorzystanie są m.in. giełdy płyt, spotkania autorskie, koncerty kameralne, zajęcia podczas Bezpiecznych Wakacji. Mamy do tego odpowiedni sprzęt – m.in. nagłośnienie, ekran multimedialny, meble. I mamy już pierwszych chętnych do organizacji np. koncertów.
Teraz biblioteka czeka na czytelników, którzy zechcą tu przyjść na wydarzenia albo po prostu poczytać prasę i książkę w pięknych okolicznościach przyrody, bowiem taras odgradza od ulicy i reszty parku zielona ściana drzew. A tych, którzy chcieliby sprawdzać solidność budowli czeka… zainstalowany monitoring.
Ucho prezesa
Niejako częścią artystyczną otwarcia tarasu było pierwsze po obostrzeniach sanitarnych realne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Spotkanie podwójnie podwójne, bowiem autorka Monika Sobień-Górska prezentowała dwie swoje książki, a wraz z nią przyjechał bohater jednej z nich – satyryk Robert Górski. Te książki to „Jak zostałem prezesem. Kulisy serialu Ucho Prezesa” oraz „Ukrainki. Co myślą o Polakach, u których pracują”. Obie można było kupić po spotkaniu, co uczestnicy natychmiast wykorzystali.
Spotkanie przebiegło w nadzwyczaj ciepłej, serdecznej atmosferze. Robert Górski zdradzał kulisy powstawania swoich wielu programów, wspominał z prawdziwym rozrzewnieniem udział w letnich festiwalach kabaretu w Koszalinie. Tu właśnie, na deskach amfiteatru, w 1997 roku miał pierwszy występ na ogromnej scenie i przed pięciotysięczną widownią. Opowiadał, którzy aktorzy odmawiali mu przyjęcia roli w „Uchu”, a którzy zgłaszali gotowość, kiedy serial zdobył już popularność. Wiele słów poświęcił swojemu najbliższemu współpracownikowi – Mikołajowi Cieślakowi, który sam jest aktorem, a w serialu odpowiadał za dobór aktorów do poszczególnych ról. – Nie wiem, skąd on tych ludzi brał – mówił Robert Górski. – Ale zawsze trafiał bezbłędnie. Niektórych odkrywał, w innych natomiast odkrywał nowe możliwości.
Monika Sobień-Górska zaś zdradzała tajniki pisania książki o bardzo bliskiej osobie, jaką jest… mąż, a także o sposobach na znajdowanie i zdobywanie zaufania rozmówczyń ze swojej drugiej książki. W efekcie powstała opowieść nie tylko o tytułowych Ukrainkach pracujących w Polsce ale i o nas, Polakach.
Dana Jurszewicz
Fot. Magda Pater