- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1983
Zamiast zapracować wolą się zadłużyć
Współczesny świat napędzany konsumpcjonizmem buduje przeświadczenie, że to, co nowe, markowe, drogie sprawia, że stajemy się lepiej postrzeganymi ludźmi. Co jednak zrobić, jeśli nie stać nas na te markowe przyjemności? Wydawać by się mogło, że pomocną dłoń wyciągają banki czy instytucje finansowe, które pozwalają nam zapłacić za produkty w ratach albo za 30 dni. W końcu co chwilę w telewizji czy w internecie można zobaczyć reklamy kredytów, które są łatwo dostępne, bez wychodzenia z domu… I tutaj pojawia się główny problem, z jakim mierzą się współcześni młodzi ludzie, którzy biorą kredyty nagminnie na własne zachcianki.
W zawrotnym tempie rośnie zadłużenie młodych osób w Polsce. Według danych Krajowego Rejestru Długów najszybciej rosnącą grupę dłużników stanowią osoby między 18. a 25. rokiem życia. Co więcej, raport ukazuje, że zadłużenie młodych Polaków do 25. roku życia między 2013 r. a początkiem ubiegłego roku skoczyło aż o ponad 437 proc., podczas gdy w pozostałych grupach wiekowych ten wzrost sięgał 23-36%. Choć na początku 2015 r. było zarejestrowanych w KRD 18,6 tys. osób między 18. a 25. rokiem życia z długiem wynoszącym 28,12 mln zł, na początku 2020 r. było ich już 135,6 tys. z długiem sięgającym 554,9 mln zł. – W tej grupie jest największy procentowy przyrostu zadłużenia. Kwotowo nie jest to jeszcze duża liczba, bo jednak te starsze roczniki zaciągają zobowiązania na większe kwoty – komentuje Andrzej Kulik, rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów. – Warto zaznaczyć, że nie są to tylko kredyty, pożyczki, ale to także nieopłacone inne zobowiązania – najczęściej za prąd, czynsz, telefon, a także za alimenty. Przyrost w tej grupie wiekowej jest bardzo dynamiczny i niepokojący, ale jak wspomniałem, kwotowo nie jest największy. Wynika to z tego, że banki ostrożnie dają kredyty tak młodym osobom, bo są dla banku po prostu niewiarygodni, a przede wszystkim nieznani.
Kredyty, jakie zaciągają tak młodzi ludzie, są najczęściej kredytami konsumpcyjnymi (70% wszystkich zobowiązań), przeznaczają je przede wszystkim na chwilowe zachcianki. Chcą mieć „tu i teraz”, bez przejmowania się o przyszłość. Warto zauważyć, że ci ludzi są już z pokolenia, które wzoruje się na znanych i lubianych z mediów społecznościowych, gdzie każdy jest piękny, bogaty i co jakiś czas jeździ na egzotyczne wakacje. Młodzi zapragnęli poczuć się jak ich internetowi ulubieńcy. W końcu na swoich mediach społecznościowych wypadałoby pochwalić się wakacjami z Turcji, co z tego, że na kredyt, tego już na zdjęciach nie widać, a w znajomych wzbudzimy zazdrość. – Mogę się tu odwołać do firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso, która jest partnerem KRD. My tylko rejestrujemy długi, natomiast oni windykują należności i rozmawiają z dłużnikami. Stąd wiemy, że są to najczęściej długi za nowy laptop, smartfon czy wyjazd zagraniczny do jakiegoś modnego miejsca, by potem było czym pochwalić się na mediach społecznościowych – mówi Andrzej Kulik. – Jest to po prostu konsumpcja. Młodzi biorą kredyty na jakieś błyskotki czy gadżety, które niekoniecznie są im potrzebne do życia. Oczywiście, zgodzę się, że smartfon do życia nie jest niezbędny, ale bardzo ułatwia komunikacje i jednak przydaje się na co dzień, ale można kupić telefon za tysiąc złotych, a nie za pięć tysięcy.
Tu i teraz
Nie da się ukryć, że media społecznościowe w pewnym stopniu wytwarzają presję bycia pięknym i bogatym. W końcu na Instagramie czy Facebooku nie chwalimy się codziennym, szarym życiem, chwalimy się tylko ułamkiem (w dodatku tym idealnym). Według Andrzeja Kulika to jednak nie w mediach społecznościowych leży przyczyna brania tak częstych kredytów. – Nie przesądzałbym, że media społecznościowe są przyczyną, raczej brak wychowania, brak takiego rozsądku. Wydaje mi się, że gdzieś w tym procesie wychowania zabrakło takiego przesłania od rodziców, że konsumpcjonizm to nie jest najważniejsza rzecz, na jaką w życiu powinniśmy zwracać uwagę. – Dla młodego pokolenia liczy się „tu i teraz”. Teraz chcą realizować marzenia, od razu chcą mieć, a nie za bardzo patrzą i przejmują się przyszłością. W szkołach uczy się wiele rzeczy, ale nie uczy się tego, jak gospodarować pieniędzmi czy jak myśleć perspektywicznie o swoim życiu – dodaje. Co więcej, zmieniło się samo nastawienie młodych ludzi. Kiedyś większość musiała ciężko pracować na swoje zachcianki. Galerie handlowe, bary szybkiej obsługi były pełne zapracowanych studentów. Dziś, jak pokazują badania Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2019 roku, wynika, że jedynie co trzeci młody Polak w wieku od 15. do 24. roku życia jest aktywny zawodowo. Tak niski wskaźnik to pochodna skupiania się raczej na edukacji niż na karierze. Nic zatem dziwnego, że dla młodych ludzi bez żadnych oszczędności kredyt wydaje się jedyną opcją zapłacenia za swoje zachcianki. Aż co czwarta osoba, która wchodzi w dorosłość, przyznaje się do życia ponad stan. Prawie co dziesiąta ocenia zaś, że na zbyt drogie rzeczy przeznacza więcej niż jedną piątą dochodów. To sprawia, że Polacy jeszcze przed ukończeniem 25. roku życia muszą spłacać zobowiązania.
To, co znacznie przyczyniło się do brania tak licznych kredytów, to łatwość, z jaką można je dostać. Kiedyś kredyty nie były tak dostępne dla młodych ludzi. Dziś bez wychodzenia z domu możemy wziąć produkty na raty, szybki kredyt czy zapłacić za zakupione rzeczy 30 dni później. Odroczenie płatności to metoda, która jest nowością na polskim rynku, jednak już znajduje sympatyków. Na czym polega? To usługa, która pozwala na przesunięcie terminu zapłaty za zakupy przeciętnie o 30 dni, za darmo, bez dodatkowych opłat. W przypadku gdy przekroczymy termin spłaty, będziemy jednak musieli zapłacić prowizję. Co więcej, jeśli nie będziemy w stanie zapłacić pełnej kwoty, możemy rozbić ją na wygodne cztery raty. Zatem warunki są niewątpliwie sprzyjające, by kupować i nawet się nie zastanawiać. Instytucje finansowe, które oferują odroczenie płatności, mają zarabiać na prowizji od sprzedawców. Dlaczego mieliby to robić? Bo dzięki ,,kup teraz, zapłać później” zwiększa się sprzedaż, a tym samym sklepy, które mają podpisaną współpracę z takimi instytucjami, zarabiają na tym, że możemy kupić produkt od razu, bez zastanowienia. W końcu gdybyśmy poczekali na wypłatę, mogłoby się okazać, że wybrany przez nas produkt nie jest nam aż tak niezbędny, jak na początku myśleliśmy. Dzięki temu, że nie musimy czekać, decyzje są podejmowane ot tak, w przypływie chwili i nagłego pragnienia.
Wszystko w praktyce brzmi pięknie, jednak młodym ludziom zdarza się zapomnieć o tym, że kredyt trzeba spłacić. Jak się okazuje, nie wszyscy młodzi Polacy radzą sobie ze spłatą zaciągniętych zobowiązań. W związku z tym, że większość z nich nie posiada oszczędności, każda losowa sytuacja sprawia, że zmuszeni są sięgać po kredyt. Nierzadko powód zadłużenia jest znacznie bardziej błahy, chodzi o tzw. spiralę zadłużenia. Problemy ze spłatą jednego zobowiązania często pociągają za sobą, zaciągnięcie kolejnego kredytu. Brak odpowiedniej organizacji i zarządzania finansami prowadzi do następnych długów. Jak podaje BIG Infomonitor, niespłacone w terminie zobowiązania ma około 150 tys. osób w wieku od 18 do 24 lat. Ich suma przekracza 1 mld zł. A ich zaległy dług to średnio ponad 7 tys. zł na osobę.
Banki wychowują klientów
Jeszcze do niedawna juniorzy byli niemal niezauważani przez instytucje finansowe. W ostatnim jednak czasie banki doszły do wniosku, że przyszłego klienta należy sobie wychować, stąd wysyp produktów dedykowanych tej grupie wiekowej. – Banki od bardzo dawna próbują pozyskać tych najmłodszych klientów. Pamiętam, że jak moi synowie mieli po 13 lat, to już można było im założyć konto w banku. Instytucje finansowe doszły do wniosku, że jest to jakaś grupa na której można zarobić – zauważa rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów.
Bankowcy przyznają, że nie zarabiają na takich klientach, bo ta grupa korzysta praktycznie wyłącznie z kart płatniczych. A opłat w przypadku takich kont zazwyczaj nie ma lub jeśli nawet są, to minimalne, np. za kartę płatniczą. Jednak na ogół takie postępowanie jest dla banków korzystne. Opinie młodych klientów wyrażone w badaniu wskazują, że są oni chętni pozostać w banku, w którym mieli założone pierwsze konto. Wobec tego może być to bardzo lojalna grupa klientów, która może początkowo nie będzie przynosiła im dużych przychodów, jednak ta relacja będzie procentować w dłuższym terminie, o czym może świadczyć chociażby kwestia dopuszczania niewielkich opłat za usługi bankowe przez tę grupę.
Zakładanie tak wcześnie konta bankowego dla swojego dziecka to też inwestycja w jego świadomość finansową. Rodzice coraz częściej chcą już od najmłodszych lat uczyć swoje pociechy świadomego operowania finansami i budowania świadomości młodego pokolenia w dziedzinie ekonomii i finansów. To najistotniejszy wniosek z badania przeprowadzonego przez Think Forward Initiative Grupy ING i partnerów projektu. Prawie połowa ankietowanych przyznaje, że obserwowanie zajęć lekcyjnych w domu zwróciło ich uwagę na to, jak ważna jest edukacja finansowa dzieci. Jak budować tę wiedzę? Dwie trzecie rodziców (67%) uważa, że sami muszą zadbać o lepszą świadomość finansową swoich pociech, ale duża grupa badanych (prawie 60%) jest zdania, że również szkoły powinny brać czynny udział w jej budowaniu i kłaść większy nacisk na naukę zarządzania swoimi pieniędzmi. Rośnie nam zatem nowe pokolenie, wychowywane w większej świadomości finansowej.
Na razie jednak prognozy nie są optymistyczne. Młodzi Polacy będą się zapożyczać, bo lubią żyć ponad stan. Jak podają analitycy w „Pokolenie Z w finansach i na rynku pracy”, ponad 80 proc. dłużników do 25. roku życia funkcjonuje w miastach. W końcu w większych ośrodkach żyje się szybciej, intensywniej i jest więcej możliwości wydawania pieniędzy na rozrywkę – to są obecne priorytety młodych ludzi. A co ze spłatą kredytu? Tym będą martwić się za 10 lat.
Monika Kwaśniewska
Fot. Magda Pater