- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 3698
Porzucony, niepotrzebny, coraz słabszy
Historia tego obiektu jest niezwykle interesująca, ale też, niestety, typowa dla starych budynków, które z trudem daje się dostosować do innych celów niż te, dla których powstały. Ten zbudowano w 1929 roku.
Bywał czas, w którym tętniło tu życie kulturalne i społeczne. Zwarty, zgrabny budynek, nakryty czerwoną dachówką najlepsze lata ma już chyba za sobą. Od kilkunastu lat stoi pusty i po prostu niszczeje. A przyjrzeliśmy się tym razem kompletnie zapomnianemu obiektowi przy obecnej ul. Orlej 2a. Zacznijmy od arcyciekawej genezy powstania budynku. Nie był to kościół, zbór ani nawet gasthaus, co sugeruje jego bryła i jak myśli wielu koszalinian. Istotnie, może te budowle przypominać, ma bowiem podłużny kształt, obudowany jest „nawami”, z jednej strony ma duże okna, z drugiej – bulaje. Architekt trochę poszalał przy projekcie, ale powstał dość ładny obiekt. Wnętrze to głównie duża sala oraz sporo niedużych pomieszczeń. W zasobach Archiwum Państwowego zachowały się dokumenty dotyczące posesji przy ul. Bublitzerstrasse 71 (obecnie H. Modrzejewskiej 71) oraz tego obiektu stojącego niemal w jej środku. Ulicy Orlej nie było, została utworzona po 1945 roku, biegnie lewą stroną posesji. Sama zaś posesja jest dzisiaj podzielona na małe kawałki. Jakie było jej przeznaczenie? W księdze budynkowej dotyczącej tego adresu jest mnóstwo wpisów zaczynających się od 1910 roku i pokazujących, że wciąż tam coś dobudowywano, przebudowywano – szopy, garaże, kuchnie, pralnie, budynki mieszkalne. Prace prowadzono przede wszystkim w latach 1927-30. W 1929 wpisano nowy budynek nazwany Turnhalle, czyli hala gimnastyczna. I to jest nasz obiekt. Jeszcze w 1944 roku dopisano, zbudowane gdzieś obok, toalety.
Przeciwko ubóstwu dzieci
Sięgamy do książki „Koslin” Franza Schwenklera, wydanej w 1966 r. w Minden (miasteczko, gdzie jest siedziba ziomkostwa koszalińskiego). – Lata 1847-48 były trudne, biedne – pisze autor (tłumaczenie Dorota Cywińska z AP). – A w Koszalinie i okolicy urodziło się dużo dzieci. Brakowało im opieki, przyszłości, często żebrały na ulicach. Władze miasta zauważyły problem i postanowiły go rozwiązać. Powołano stowarzyszenie pomocowe „Elisabeth-stift” (pierwotnie organizacja nazywała się „Retungshause”, ale przemianowano ją dla uczczenia żony hojnego króla Fryderyka Wilhelma IV). Środki pozyskano od mieszkańców i od władz powiatowych. Najpierw w wynajętym budynku zgromadzono chłopców, których było więcej. Te lokalizacje się zmieniały, podopieczni mieszkali m.in. przy Frabrikstrasse (ob. ul. Batalionów Chłopskich).W 1852 roku kółko różańcowe dam koszalińskich wynajęło i opłacało mieszkanie dla dziewcząt. W 1853 przeznaczono na zbudowanie tzw. domu dla ratowania dzieci w wieku szkolnym teren przy ul. Bublitzerstreasse 71 i od tej chwili zaczyna się historia obiektu, który nas interesuje. – Budowę szczodrze wspomógł nawet ówczesny król – zaznacza autor cytowanej książki. – Przysłał 200 talarów. Rejencja dała 100 i można było zacząć budowę. Obiekt oddano do użytku 21 sierpnia 1854 roku.
Ale nie był to jeszcze nasz obiekt, a strzelisty, kilkupiętrowy budynek przy samej ulicy z niższą dobudową z tyłu. Dzisiaj zajmuje go szkoła Computer College. Wnętrze zostało wielokrotnie przebudowywane, ale bryła pozostała ta sama. W budynku tym zamieszkali najpierw chłopcy, potem także dziewczęta. Pracowały tu siostry betanki i prowadziły szkołę dla dziewczynek (mogły tu przebywać do 20. r życia), ucząc je prowadzenia domu, gotowania, szycia itp. W 1890 roku zbudowano należący do kompleksu Elisabethkrankenhaus (szpital). Był także obszerny plac zabaw, na miejscu którego stoją domy mieszkalne i przychodnia onkologiczna. W książce „200 twarzy Koszalina” wydanej przez AP w Koszalinie możemy obejrzeć, jak wyglądały budynki oraz przeanalizować plan posesji z 1926 r. z zaznaczonymi planami budowlanymi, jest także obiekt przy Orlej 2a.
Kultura budowlanych i szkoła
Wracamy do naszego budynku, jednego z dwóch pozostałych do naszych czasów. Cały ośrodek zlokalizowano daleko od centrum miasta, dlatego pewnie ocalał z powojennej pożogi, która zrujnowała część Koszalina w 1945 roku. Nie udało się dotrzeć do informacji, co działo się w nim w latach 1945-1974. Zaś w maju 1974 roku otwarto tam Dom Kultury Budowlanych, finansowany przez ówczesne prężne i zasobne, zatrudniające dziesiątki pracowników Koszalińskie Przedsiębiorstwo Budowlane, późniejszy Kombinat Budowlany. Nie istniał jeszcze Miejski Ośrodek Kultury, zostanie powołany dopiero za dwa lata. Tu natomiast rozkwitło życie kulturalne miasta. – Niestety, nie znam tego budynku sprzed remontu – mówi pierwszy kierownik DKB, Władysław Pitak. – Kiedy ja tam wszedłem, obiekt był starannie wyremontowany i dostosowany do prowadzenia domu kultury. W wielkiej sali dobudowano scenkę, na niskim parterze była kawiarenka. Działało tu wiele zespołów, grup zainteresowań, odbywały się też imprezy zakładowe i branżowe. Byliśmy wiodącą tego typu placówką na trzy ówczesne województwa. Ale nie wiem, co tu było przedtem ani przed wojną.
Przypomnijmy, że to tu pod kierownictwem Jana Martiniego pracował zespół wokalny Vis-a-vis, który zdobył III miejsce na XV Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1977 r. DKB istniał do 1981 roku. W 1982 roku do obiektu wprowadził się Miejski Ośrodek Kultury. Po pracy w kilku pokoikach przy ul. Mickiewicza to wielka odmiana, ale MOK nabrał wiatru w żagle i zrobiło się ciasno. Placówka wynajmowała różne pomieszczenia w mieście, aż w 1992 roku po likwidacji województwa koszalińskiego i co za tym poszło – wielu agend wojewódzkich – została przeniesiona do siedziby zamkniętego Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Zwycięstwa 105, gdzie pracuje do dzisiaj jako CK105.
Budynek pod czerwoną dachówką i z okrągłymi oknami opustoszał. W 1994 roku na fali tworzenia niepaństwowych szkół wyższych w Koszalinie powstała Bałtycka Wyższa Szkoła Humanistyczna. Nie miała jednej siedziby, zajęcia odbywały się… wszędzie. Uczelnia kupowała lub wynajmowała obiekty, np. starą wieżę ciśnień czy wieżowiec przy ul. Monte Cassino. Zainteresowała się budynkiem przy ul. Orlej 2a i jak świadczą o tym wypłowiałe tablice – zlokalizowała tam Wydział Administracji i Zarządzania. Ale BWSH została wykreślona z rejestru z dniem 27 września 2011 w związku z zakończeniem postępowania upadłościowego uczelni, świadczącego zarazem o zakończeniu procesu jej likwidacji. Profesorowie i studenci mogli przejść do niemal siostrzanej Gdańskiej Wyższej Szkoły Humanistycznej, która prowadzi działalność w innych obiektach na terenie miasta. Budynek znów opustoszał, tym razem na długo i być może już na zawsze, bo na ścianie widnieje smutna tabliczka „Obiekt wyłączony z eksploatacji”.
Niszczejący dom na sprzedaż
W 2019 został wyburzony potężny, zewnętrzny komin. Ze spadzistego dachu sypią się dachówki, okna zabito dwa lata temu płytami, parterowe i wejścia zamurowano. Pod dachem administrator, czyli ZBM zamocował platformy mające chronić głowy przechodniów przed nimi. I ma kogo chronić, bowiem teren wokół częściowo tylko ogrodzonego budynku stanowi swoiste miejsce „rekreacyjne” dla uczniów pobliskiej szkoły. – Od siedmiu lat codziennie patrzę na ten obiekt i żal mi go – mówi Roman Gołda, właściciel pobliskiego warsztaty „Autoserwis”. – Jako dziecko przychodziłem tu na zabawy choinkowe, bo w KPB pracowała moja mama. Stąd wyjeżdżałem na kolonie, był tu punkt zborny. Z wnętrz pamiętam wielką salę z pięknym, lśniącym parkietem. Teraz kilka razy w miesiącu dzwonię po straż, bo albo coś spada, albo woda się leje z urwanej rynny. Te platformy zamocowano niedawno, przy okazji uszkadzając mury, bo są po prostu przykręcone do nich, chyba na wylot. Zresztą, niektóre już się urwały.
Pan Roman zbudował swój warsztat na części dawnej posesji Elisabeth-stift. – Jak stawialiśmy ściany, widzieliśmy resztki ceglanych fundamentów – wspomina. – Znajdowaliśmy różne, najczęściej kuchenne naczynia, kafelki. Zachowałem sobie na pamiątkę taki kafelek i butelkę po przyprawie, chyba maggi.
Być może w tym miejscu w latach późniejszych, niż mówią zapisy w księdze, postawiono kuchnie, pralnie, może budynki mieszkalne dla pracowników.
Obiekt stanowi własność gminy miasto Koszalin (działka nr 19/8 w obrębie nr 0026). Jego powierzchnia użytkowa to 877,64 mkw., kubatura liczy 4 550 m sześc., zajmuje działkę o powierzchni 0,1172 ha. Został wpisany do miejskiego rejestru zabytków. Ma trzy kondygnacje, żelbetowe stropy Kleina, zbudowany został tradycyjną technologią – z cegły.
Te dane oraz wiele innych można poznać ze specyfikacji przetargowej, bowiem budynek został po raz kolejny wystawiony na sprzedaż. Przeczytamy tam, że „budynek jest w złym stanie technicznym, nie nadaje się do użytkowania, wymaga przeprowadzenia kapitalnego remontu. Sprzedaż nieruchomości następuje na funkcję usług, w tym usługi administracji, usługi zdrowia i oświaty”. Cena wywoławcza nieruchomości (budynek i działka) opiewała na 545 000,00 zł. Niestety, jak wynika z informacji zamieszczonej na stronie UM – „Przetarg w dniu 14 grudnia 2021 roku zakończył się wynikiem negatywnym, ponieważ nikt nie przystąpił do przetargu ustnego”.
Dana Jurszewicz
Fot. Magda Pater