- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1526
Kiedy „Sto lat” to za mało
Jest dumną prababcią dla jedenaściorga prawnucząt, lubi dyskutować o polityce oraz czytać książki (bez okularów!), a w jej kuchni nigdy nie może zabraknąć tradycyjnej kaszubskiej okrasy na gęsinie. To wszystko i wiele, wiele więcej można powiedzieć o Annie Kluk, która 15 stycznia br. obchodziła swoje setne urodziny. W tym dniu nie zabrakło życzeń i serdeczności od najbliższych oraz władz miasta.
Historia pani Ani dla niejednej osoby może stać się przykładem wytrwałości oraz siły, jaka drzemie w człowieku. Urodzona 15 stycznia 1923 r. w Nakli koło Bytowa, dzieciństwo i wczesną młodość spędziła na wsi z rodziną. Razem z rodzicami i dziesięciorgiem rodzeństwa pracowała w gospodarstwie. U progu dorosłości pani Ani wybuchła II wojna światowa. To właśnie wojna była przeżyciem, które ukształtowało ją i jej charakter w największym stopniu, a także splątało rodzinne drogi. Pani Ania pochodzi z Kaszub, w czasie wojny były to tereny okupowane przez Niemców, żeby przeżyć musiała fizycznie pracować u niemieckiego gospodarza. Rok po zakończeniu wojny wyszła za mąż za Augustyna Kluka. Urodziła czwórkę dzieci. Doczekała się też siedmiorga wnucząt i jedenaściorga prawnucząt. W czerwcu 1987 została wdową. Później kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania, aby ostatecznie w 2012 r. zamieszkać w Koszalinie razem z córką .
Uroczystość urodzin dostojnej jubilatki, zorganizowana przez jej najbliższych, była szczególnym momentem spotkania całej rodziny. Pełnym ciepłych wspomnień, dobrych słów oraz radości. Pani Ania nie kryła wzruszenia: – Tak bardzo się cieszę, że wszyscy przyjechali, że mogę zobaczyć swoje dzieci, wnuki, prawnuki, kuzynów, przyjaciół. To oni towarzyszyli mi przez całe życie. To, że są, to dla mnie dziś największa radość. Nic więcej nie potrzebuję – mówiła.
Z życzeniami do pani Ani przyjechali także włodarze miasta: Andrzej Kierzek, zastępca prezydenta Koszalina oraz Katarzyna Bassel, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego. Obecna była również przedstawicielka Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Pani Ania otrzymała oficjalne życzenia od prezydenta miasta oraz bukiet kwiatów, a od KRUS informację o waloryzacji emerytury.
Pani Ania pomimo tego, że wiele w życiu przeszła, jest osobą radosną, otwartą i empatyczną. Jak przekonują jej wnuki, jest zwyczajna w swojej niezwykłości: – Babcia jest niesamowitą osobą – podkreśla z uśmiechem Katarzyna Michałowska, wnuczka pani Ani. – Mimo swojego sędziwego wieku jest osobą pełną wigoru, poczucia humoru, jest samodzielna, czyta książki na stojąco, bez okularów. Książki pochłania w ogromnych ilościach, czyta ich więcej ode mnie. Najlepsze jest to, że wszystko pamięta, a to, co nas zawsze zaskakuje, to to, że orientuje się w polityce doskonale i lubi na ten temat dyskutować. Myślę, że to są aspekty życia, które ją podtrzymują na duchu. Jesteśmy z niej wszyscy bardzo dumni. Babcia nie miała łatwego życia, ludzie z jej pokolenia charakteryzują się ogromną siłą, są wytrwali i taka też jest ona. Babcia nie choruje, nie ma żadnych chorób przewlekłych. To jest dla nas powód ogromnej radości. Babcia Ania zawsze kojarzy mi się z ciepłem i siłą, całym swoim życiem udowodniła, że należy się cieszyć z każdej dobrej chwili. Przekazała nam właśnie taką mądrość i umiejętność czerpania z małych rzeczy radości z życia, za to jesteśmy jej ogromnie wdzięczni – dodaje.
Atmosfera w tym wyjątkowym święcie jubilatki była bardzo ciepła i rodzinna. Nie zabrakło urodzinowego tortu oraz toastów. Przy szampanie syn pani Ani, pan Eugeniusz, dyskutował z rodziną, na jaką liczbę zamienić okolicznościowe „Sto lat”. Ostatecznie wszyscy odśpiewali „Dwieście lat”, życząc tym samym jubilatce wszystkiego, co najlepsze. – Bardzo się cieszę, że mama dziś świętuje. To cały wiek pięknego, ale i trudnego życia. – podkreślał syn Eugeniusz, który podczas uroczystości wcielił się w rolę kierownika imprezy. – Wiele w życiu przeszła, ale nigdy nie straciła pogody ducha. Mama świetnie gotuje, pochodzimy z Kaszub i bardzo dbamy o zachowanie rodzimych smaków, świetnie przyrządza ryby, gęsinę, czarninę, jej kuchnia nie może się obyć bez okrasy robionej właśnie na gęsim smalcu. Zawsze kojarzę ją z tymi smakami – dodaje Pan Eugeniusz.
Z wyśmienitymi kulinariami pani Ani kojarzy ją także Rafał Krukowski, wnuk, który wspomną wyjazdy na wieś na wakacje – To był piękny czas beztroski, lata 80., wakacje na wsi, gdy byłem dzieckiem, to wszystkie wakacje spędzałem u babci. Mam z tymi pobytami związane piękne wspomnienia. Takie pierwsze, które przychodzi mi na myśl, pachnie racuchami babci. Jest letni poranek, słońce wpada przez okna w kuchni, w której krząta się babcia, przygotowując dla mnie i dla kuzynów śniadanie. W całym domu pachnie racuchami, ich smak budzi we mnie zawsze nostalgię. Z rodziną, z babcią staramy się być w stałym kontakcie. Odwiedzamy się, spędzamy razem święta, tak, by tego czasu razem mimo codziennych obowiązków było jak najwięcej. Myślę, że to jest nasza i babci siła, bo to rodzina jest siłą – podsumowuje.
W imieniu całej redakcji tygodnika „Miasto”, życzymy pani Ani oraz całej jej rodzinie dużo zdrowia oraz samych spokojnych i radosnych chwil.
Marcelina Marciniak
Fot. Magda Pater