• Kategoria: News
  • Odsłony: 2338

Dzień pochodów

Kiedy wyruszano na pochody? Oczywiście 1 maja. Wtedy to w naszym kraju przodownicy pracy, uczniowie szkół maszerowali w kolorowych paradach, niosąc transparenty i portrety ówczesnych przywódców. Na wstępie warto nadmienić, że 1 maja to Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, święto robotnicze ustalone na kongresie założycielskim II Międzynarodówki w Paryżu w 1890 r. A wiąże się ono ze stłumionym przez policję strajkiem robotników w Chicago w 1886 r.

Dzień 1 maja to nostalgiczne wspomnienie parad, pochodów, bogatych strojów i udziału władz centralnych. W pochodach lokalnych nie zabrakło oczywiście władz wojewódzkich. W 1949 r., gdy powstało PZPR, postawiono na organizację obchodów święta pracy w formie propagandowego spektaklu. Ostatnie obchody 1 maja miały miejsce w 1989 r.

W latach 50. na pochodach nie mogło zabraknąć wizerunków Lenina i Stalina, witryny sklepów zdobiły portrety Bieruta. Potem widniał na nich Władysław Gomułka (pierwszy sekretarz PZPR), Józef Cyrankiewicz (premier rządu), Marian Spychalski (przewodniczący Rady Państwa). Ulice miast dekorowano flagami, gdzie obok barw naszego kraju wisiały też flagi jednolitego, czerwonego koloru. Oczywiście, pochody nie mogły odbyć się bez aktywu społecznego, udziału różnych grup zawodowych, członków ZSMP.

Czy pochody, manifestacje związane z Międzynarodowym Dniem Solidarności Ludzi Pracy odbywały się w naszym mieście wcześniej? Owszem, na jednym ze zdjęć można zobaczyć tłumy ludzi, gromadzące się na rynku niemieckiego jeszcze Koszalina lat 30. XX w. Widać odświętne ubiory i mieszkańców ustawionych w szeregi.

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

To jedno z najbardziej znanych haseł pierwszomajowych, chociaż w Koszalinie pojawiały się też transparenty:Niech żyje Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, przodująca siła narodu polskiego!”. „Głos Koszaliński”, który ukazał się z okazji Święta Pracy w 1952 r., oznajmiał: „Niech żyje Józef Stalin – chorąży pokoju, wódz postępowej ludzkości, wielki przyjaciel narodu polskiego!”.

Co z pierwszomajowych pochodów pamiętają mieszkańcy Koszalina? – Pamiętam, że w latach 60. ubiegłego wieku obchody święta 1 maja to była wielka uroczystość – wspomina prof. dr hab. inż. Tadeusz Bohdal, były rektor Politechniki Koszalińskiej. – Obchody organizowały władze miasta przy wsparciu urzędów wojewódzkich i centralnych. Przygotowania trwały od wielu dni. Scenariusz pochodów był napisany bardzo szczegółowo. Wiadomo było, w jakiej kolejności pójdą poszczególne instytucje, szkoły, zakłady pracy, sportowcy. Pierwsi w pochodzie szli miejscowi sekretarze partyjni, władze miasta, przedstawiciele władz wojewódzkich. Potem notable zajmowali miejsce na trybunie honorowej i przyjmowali defiladę. Maszerujący tłum szedł i przed trybuną wiwatował na cześć rządzących, wszystko to spontanicznie, przy akompaniamencie orkiestry wojskowej. Miało być hucznie, kolorowo. Liczebność pochodów była bardzo duża. Im większe miasto, tym więcej ludzi brało w nich udział. No i liczyło się to, co po pochodzie, bo od 1 maja zaczynała się sprzedaż lodów, a po części oficjalnej, na festynie dla ludu, podjeżdżały nyski, z których sprzedawano towary takie jak wędliny, owoce, słodycze, czy piwo. I to bez kartek!

Ulicami Koszalina maszerowali więc wszyscy: robotnicy, sportowcy, uczniowie, harcerze, matki z dziećmi. Na pierwszym planie jednego z archiwalnych zdjęć widać, jak uczniowie niosą tablicę z dużym napisem: „Zespół Szkół Elektroniczno-Elektrycznych im. R. Traugutta w Koszalinie”.

W latach 60. i 70. nie było jeszcze społecznego oporu wobec rządzących. Starano się, by pochody były atrakcyjne w formie. Szły w nim zespoły taneczne w ludowych strojach, które tańczyły w marszu, były festyny z piwem i kiełbaskami. To przyciągało. Kiermasze i czas wolny po pochodzie pierwszomajowym w Koszalinie wspomina też miło Czesław Bojar- Fijałkowski: – Pamiętam pochody pierwszomajowe w ogólniaku, to była końcówka lat 60. Kojarzą mi się one miło, z kiermaszami, loteriami, gdzie można było wylosować ciekawe książki. Dla nas pochód nie miał podłoża politycznego. Liczyło się to, że dawało się w połowie „dyla”, aby spędzić czas mniej oficjalnie. Najgorzej było ze szturmówkami, które trzeba było po pochodzie zdać i wrócić do szkoły. Każdy wzbraniał się przed tym, jak mógł. Pochód przebiegał tak, że zaczynaliśmy od strony dworca, potem pochód kończył się przy obecnym rondzie Stawisińskiego, mniej więcej w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się „Tawerna” (obecnie drogeria). Szli też przodownicy pracy z napisem 280% normy. Maszerowali z dumą, bo liczyła się dla nich nie polityka, tylko odbudowa kraju i praca. 

Kiermasze i pochody w cieniu Czarnobyla

Przyjemniejszą częścią pochodów pierwszomajowych były wspomniane kiermasze i pokazy. Jednym z nich był np. występ wietnamskiego, ludowego zespołu, który wykonywał azjatycki taniec polegający na przeskakiwaniu w takt muzyki, przez bambusowe żerdzie. Były tańce, w których brały udział tłumy młodzieży, przygrywały koszalińskie kapele młodzieżowe. Dla amatorów zabawek i łakoci znajdowały się lody, wata cukrowa, nakręcane zabawki i karuzele. Kiermasze i imprezy z okazji Dnia Pracy pojawiły się zresztą w powojennym Koszalinie stosunkowo szybko, bo w 1946 r.

Pierwszy, powojenny kiermasz majowy, odbył się w niedzielę 19 maja o godz. 15. Później była zabawa taneczna w odremontowanym ogrodzie i w restauracji „Strzelnica”. Nieco wcześniej odbyły się także otwarte zawody w strzelaniu z wiatrówek. Restauracja „Strzelnica” była popularnym miejscem spotkań i zabaw mieszkańców jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku, miejsce to zniknęło, ustępując miejsca powstającemu amfiteatrowi.

Ale w historii pochodów pierwszomajowych bywało i tak, że upały ustępowały miejsca chłodom, śniegowi, zwłaszcza pamiętnego 1 maja 1985 r. Pochód odbył się nawet w cieniu wydarzeń, które miały miejsce w Czarnobylu. Wybuch elektrowni nie spowodował zaniechania organizacji. – Był 1 maja 1986 r., upalny dzień! Co prawda 26 kwietnia tego roku nastąpił wybuch reaktora w Czarnobylu na Ukrainie, a jednak nikt nie odwołał pochodu. – wspomina koszalinianka Wioleta Nyc. – Wraz z innymi uczniami „ekonoma” przybyłam rano na zbiórkę pod szkołę. Obowiązek uczestniczenia w pochodzie nie był szczególnie przykry, ale z pewnością nudny. Zawsze dzielnie broniłam się, żeby nie dostać żadnego rekwizytu do niesienia, np. szturmówki, ponieważ po pochodzie trzeba było wrócić do szkoły i to oddać... Natomiast dobrze wspominam wszystko co działo się w mieście. Spragnieni byliśmy rozrywek, a tych nie brakowało. Na kiermaszu obok amfiteatru można było dostać rarytasy jakich na co dzień nie było w sklepach. Nawet trafił mi się modny ciuszek – czerwona dżinsowa kurtka z napami w stylu Michaela Jacksona.

Czarnobyl przysłonił darmowy seans amerykańskiego hitu kinowego. – Wieczorem, wraz z młodzieżą, szturmowałam kino Kryterium, ponieważ wyświetlano tam darmowy seans filmu: „Gliniarz z Beverly Hills”. Pod naporem drzwi kina zostały wyłamane. Z braku miejsc siedzących cały seans obejrzałam na schodach. Po seansie grupki rozbawionej młodzieży spędzały czas w parku i na mieście aż do późnego wieczora, a następnie na dyskotece w amfiteatrze. Nikt z nas nie przejął się groźną chmurą z Czarnobyla… – reasumuje Wioleta Nyc.

Spadek popularności

Władza socjalistycznej Polski szczególnie dbała o wrażenie, że naród ją uwielbia i popiera. Takie inscenizacje, jak ta pierwszomajowa, miały pokazać światu, że naród jest z partią, a partia z narodem. Niby wszystko było dobrze, ale nadal nie było wolnych wyborów, sądów, była cenzura, zakaz zgromadzeń, zamknięte granice. W 1977 r. w Słupsku ktoś w przededniu pochodu pierwszomajowego namalował na murach hasła antyradzieckie i antypartyjne. 1 maja 1978 r. podczas przemówienia Edwarda Gierka pewien mężczyzna rzucił butelką w pierwszego sekretarza, lecz chybił. Roztrzaskała się ona blisko stanowiska ekipy telewizyjnej.

W latach 80. ubiegłego wieku, pochody 1 maja stawały się coraz mniej liczne. Ludzie mieli dość socjalistycznych rządów. Budził się społeczny opór i zanikał entuzjazm wielkich imprez państwowych. Ponadto nielegalne demonstracje pierwszomajowe organizowała w opozycji do oficjalnych obchodów podziemna „Solidarność”.

Patrząc z perspektywy czasu, można wysnuć wniosek, że w Polsce wypaczono sens obchodów 1 maja. Służyło ono przede wszystkim wzmocnieniu pozycji partii. Ale PZPR pozostało już dawno historią, natomiast Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy do dziś wspominany jest przez wiele osób z sentymentem.

Tomasz Wojciechowski

Fot. Gracjan Bojar-Fijałkowski

 

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.