• Kategoria: News
  • Odsłony: 4236

Boją się iść na swoje…

Dorosłość przychodzi szybko i nagle, nie wiadomo kiedy stajemy przed wyborem kupna mieszkania, płacimy sami rachunki, szukamy pracy i staramy się wiązać koniec z końcem. Wspaniały okres młodości umyka szybciej, niż byśmy tego chcieli. Swoboda i beztroska zamieniają się w stres, długie wylegiwanie się w łóżku w porządki domowe, a gry komputerowe w pieluchy dziecka. Mogłoby się wydawać, że młodzi lgną do bycia dorosłym, w końcu dorosłość kojarzy się z samodzielnością, możliwością decydowania o sobie samym i jedzeniem słodyczy, kiedy ma się na to ochotę. Nic bardziej mylnego. Jak pokazują badania, aż 41,4% ludzi w wieku 18-30 lat boi się dorosnąć.

Dorosłość ciężko jest wstawić między odpowiednie kryteria wiekowe, ponieważ wiek to tylko liczba, która w żaden sposób nie definiuje danej osoby. Może się okazać, że 19-latek zachowuję się jak „typowy dorosły” – samodzielnie się utrzymuje, pracuje, jest odpowiedzialny za swoje wybory, mimo że wiek by na to nie wskazywał. Za to 40-latek może zachowywać się jak typowe dziecko – lekceważy swoje obowiązki, żyje beztrosko, bez przejmowania się o przyszłe konsekwencje swojego zachowania. Dlatego tak trudno jest odpowiedzieć na pytanie: kiedy zaczyna się dorosłość?

Trochę łatwiej jest ze zdefiniowaniem pojęcia „bycia dorosłym”. Adam, lat 30, wieczny student, twierdzi, że bycie dorosłym wiąże się m.in. z braniem pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. – Dorosłość to również pełne zrozumienie otaczającego nas świata (na czele z kredytami, polityką, umowami itd.) – wyjaśnia. – Od próby zrozumienia tego może rozboleć nas głowa.
Agata uważa, że dorosłość jest stanem, kiedy liczysz tylko na siebie. Według Marty, studentki, dorosłość oznacza ciągłą opiekę, dbanie o samego siebie pod każdym względem – finansowym, zdrowotnym, psychicznym, a to dopiero czubek góry. – Dorosłość kojarzy mi się z umiejętnością radzenia sobie ze swoimi problemami bez pomocy innych. Jesteśmy zależni tylko od siebie i to my sami musimy brać odpowiedzialność za nasze życie, bo od naszych decyzji będzie zależał nasz przyszły los. Ta myśl bardzo mnie stresuje i spowalnia moją chęć do wejścia w dorosłe, samodzielne życie – mówi.

Wina leży po stronie wychowania
20-, 30-, i nawet niektórzy 40-latkowie nie chcą zakładać rodzin, nie wyprowadzają się z domów i jak najdłużej chcą być „wiecznie młodzi”. Liczba młodych dorosłych mieszkających z rodzicami to jedyny wskaźnik pozwalający statystycznie uchwycić skalę zjawiska tzw. kidultów. Termin „kidults” powstał w USA i oznacza niesamodzielne dorosłe dzieci na garnuszku rodziców. W Polsce to ok. 2,5 mln młodych ludzi do 35. roku życia. Warto wspomnieć, że kluczowe znaczenie ma tu wychowanie dzieci. To od rodziców zależy, czy młody człowiek stanie się dojrzałą osobą, czy dołączy do pokolenia „dorosłych dzieci”. Starszemu pokoleniu często nie przeszkadza, a wręcz cieszy je fakt, że utrzymują i wciąż zajmują się latoroślami długo po osiągnięciu przez nie pełnoletności. Niestety, we współczesnym świecie zdarza się, że rodzice bardzo często uzależniają i uwiązują dzieci przy sobie. Dzięki temu czują się potrzebni. Dlatego przede wszystkim trzeba pamiętać, by dać dziecku dużą swobodę. W dorosłym życiu nie będziemy mogli obronić go przed całym złem tego świata. Dziecko musi się najpierw uderzyć czy upaść, aby zrozumiało, czego w przyszłości należy unikać. Zbyt wielka troska i asekurowanie na każdym kroku powoduje, że staje się lękliwe i boi się próbować nowych rzeczy w obawie przed porażką. W późniejszym wieku zbyt duża ochrona może prowadzić do obawy przed samodzielnością, przez co dorosłość staje się dużym wyzwanie. Trzeba pamiętać o tym, że możliwość wyboru jest najlepszym, co możesz dać swojemu dziecku, ponieważ świat nie składa się z ludzi, którzy na każdym kroku będą ustępować komuś tylko dlatego, że jest twoim synem lub córką.

Im później, tym lepiej
Dla każdego istnieje inna granica przekroczenia okresu młodości i wejścia w tzw. dorosłość, którą nierzadko młodzi ludzie boją się przekroczyć. Dawniej stabilizację życiową osiągało się w wieku 20-25 lat. Nasi rodzice nierzadko w tym wieku mieli już wybudowany lub kupiony dom, dziecko w drodze i pewną pracę. Tak było kiedyś, dziś młodzi ludzie usamodzielniają się coraz później. Niektórzy nawet wręcz nie chcą i do końca życia pozostają „małym dzieciątkiem”, które dla swoich wygód, mimo wieku, mieszka z rodzicami, którzy nadal się nim opiekują. Współcześni młodzi ludzie żyją swoim rytmem. Chcą po swojemu poukładać swój świat. Teraz przejście z fazy młodości w fazę dorosłości nie dość, że jest płynne, to jeszcze o 10 lat dłuższe niż paręnaście lat temu. W przeprowadzonym niedawno badaniu wykazano, że studenci z pokolenia internetu w porównaniu ze studentami z lat 80. i 90. XX wieku znacznie bardziej boją się dorastania.
Przedstawiciele zglobalizowanej młodzieży według Jean M. Twenge, amerykańskiej psycholożki, badającej różnice pokoleniowe, częściej zgadzają się ze stwierdzeniami typu: „chciałbym móc wrócić do bezpieczeństwa, jakie daje dzieciństwo” i „dzieciństwo to najszczęśliwszy okres w życiu”, natomiast rzadziej ze stwierdzeniami: „wolałbym być dorosłym niż dzieckiem” lub „cieszę się, że nie jestem już dzieckiem”. Pokolenie cyfrowe zamiast irytować się, że są traktowani jak dzieci, chcieliby dłużej nimi pozostać. Wiele osób utożsamia dziś dzieciństwo (w przeciwieństwie do dorosłości) z mniejszą ilością stresów i większą ilością zabawy. To, co przede wszystkim przeraża młode osoby w dorosłości to odpowiedzialności za siebie i za innych, podejmowanie decyzji wiążących na lata, na przykład małżeństwo, kredyt hipoteczny, posiadanie dzieci. Współcześnie młodzi dorośli nie mają lekko.
Ania, która od niedawna samodzielnie się utrzymuje, zaznacza, że nie było momentu w którym nie martwiła się o swoją dorosłość. – Zawsze jest strach, a w szczególności w dobie koronawirusa. Boję się, że znów nas zamkną, przez co zostanie mi zredukowany etat bądź stracę pracę, a przecież nic w tym kraju nie jest za darmo. Opłaty trzeba uiścić, kredyt spłacać, a innych nie interesuje, że masz trudną sytuację – komentuje. – Ciężko odłożyć cokolwiek, by mieć oszczędności przy stawkach, jakie za pracę są proponowane i przy wzrostach cen.
– Mnie najbardziej martwią konsekwencje prawne wynikające z tego, że nie będę miała wiedzy na temat jakichś przepisów. Poza tym boję się, że będę musiała zrezygnować z wielu rzeczy, w tym z moich pasji, które być może nie będą przynosić wystarczających dochodów, by zadbać o swoich rodziców lub potencjalne dzieci – mówi Kamila. – Poza tym świetnie odnajdywałam się i dalej odnajduje na studiach w polskim systemie szkolnym i przytłacza mnie, że w pewnym sensie porzucam to, w czym byłam naprawdę dobra i muszę wejść w świat, gdzie liczą się inne rzeczy. Boję się porażki na rynku pracy.

To nic złego
Młodość w dzisiejszym świecie zyskała na popularności. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno starość kojarzyła się z powszechnym szacunkiem dla mądrości i doświadczenia. Dzisiejsze młode pokolenia chcą zachować swoją świeżość jak najdłużej, boją się starości, bo wiek dojrzały kojarzy im się z niemocą. Celem nie jest mądra dorosłość i godna starość, lecz utrzymanie młodości jak najdłużej i czasem za wszelką cenę. Bo dorosłość nie jest już biletem do atrakcyjnego świata. Oznacza zerwanie z rozrywkami okresu dorastania. W pewnym sensie to pożegnanie beztroskiego czasu, w którym to inni opiekowali się nami. Pozostawieni sami sobie młodzi ludzie zwyczajnie boją się odpowiedzialności za swój los. Wcześniej pod opiekuńczymi skrzydłami rodziców czy innych opiekunów mieli możliwość cieszenia się swobodą życia i podejmowanych przez nich działań. Mogli popełniać błędy, uczyć się na nich, spełniać nie do końca mądre pomysły, bo nad nimi zawsze czuwała ręka opiekuna. Dlatego nic dziwnego, że młode pokolenia przyjęły strategię powolnego życia, prawdopodobnie ze strachu, ale również i z powodu mniejszych rodzin i wymogów narzucanych przez rosnące różnice dochodów. We współczesnym świecie rodzice mają czas, by opiekować się każdym dzieckiem do momentu odniesienia przez nie sukcesu w środowisku wymuszającym nowe sposoby rywalizacji. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na to, że dzieciństwo i wiek dojrzewania to okres skupienia się na sobie, tak więc wydłużenie go pozwala lepiej rozwinąć indywidualną osobowość. Kiedy dzieci w rodzinie jest mniej i z każdym z nich można spędzić więcej czasu, każde zostaje dostrzeżone i docenione. Indywidualizm kulturowy wiąże się z wolniejszym tempem rozwoju. Na całym świecie młodzi dorośli wolniej dojrzewają w krajach nastawionych indywidualistycznie niż w krajach nastawionych kolektywnie. Adulting School, szkoła w amerykańskim stanie Maine, oferuje nawet młodym dorosłym kursy, które mają ich nauczyć wykonywania takich zadań, jak zarządzanie finansami czy składanie prania. Może warto i taką szkołę otworzyć w Polsce? Dzięki niej na pewno wielu młodych ludzi choć odrobinę przestałoby martwić się o swoją przyszłość.

Szybciej nie znaczy lepiej
Widać w młodym pokoleniu odpowiedzialność za swoje dorosłe życie. Choć późno stają się „dorosłymi”, to świadomie i z rozwagą podejmują swoje decyzje. Dziecko pojawia się najczęściej, kiedy mają już kupiony dom i stabilną pracę. Więcej czasu poświęcają na kształcenie się i zdobywanie doświadczenia. Wymagają od siebie więcej niż poprzednie pokolenia. Dlatego też nie ma co ich zbyt pośpieszać. Warto pamiętać, że do wszystkich nieubłaganie przychodzi dorosłość, która może i bywa przerażająca, niepewna i czasem samotna, ale jest kolejnym wyjątkowym okresem w naszym życiu. Odkładanie jej na później, nie jest czymś złym. Mamy prawo nie chcieć dorosnąć, bawić się życiem i korzystać z niego pełnymi garściami. Na bycie dorosłym przyjdzie czas, dla każdego inny.

Monika Kwaśniewska

Fot. Magda Pater

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.