- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1956
W walce z cichą chorobą
Żyjemy coraz szybciej, chcemy więcej i więcej, pracujemy dłużej, niż powinniśmy, skracając czas odpoczynku do niezbędnego minimum. Skupiamy się na naszym życiu materialnym, chcemy, aby było ono jak najlepsze, zapominając o naszym zdrowiu, które mamy tylko jedno. Choroba, jaką jest depresją, dotyka coraz większą liczbę ludzi. Coraz częściej na tę chorobę zapadają osoby aktywne zawodowo, cieszące się sukcesami w pracy i w życiu prywatnym.
Choć mogłoby się wydawać, że o problemach psychicznych zaczęliśmy mówić otwarcie, to jednak poczyniliśmy w tym kierunku tylko mały krok do przodu. Choć w Polsce na depresję cierpi około 1,5 mln osób, nie potrafimy rozmawiać otwarcie o chorobie psychicznej, która nieleczona, nie zniknie, a może doprowadzić do śmierci. Jak zauważa psycholog i psychoterapeutka Katarzyna Majewska, mimo stale rozwijającej się świadomości dotyczącej zdrowia psychicznego i jego związku ze zdrowiem fizycznym oraz ogólnym wpływem na nasze codzienne funkcjonowanie, w dalszym ciągu mamy do czynienia z pewnego rodzaju tabu w kontekście trudności psychicznych.
– Może pojawiać się np. obawa przed „zaszufladkowaniem”: „korzystam z pomocy psychologicznej, zatem na pewno mam jakiś defekt”. Należy pamiętać, że nie każdy kontakt z psychologiem, psychoterapeutą czy psychiatrą wiąże się z głębokim zaburzeniem psychicznym. Ludzie mają prawo przeżywać kryzysy życiowe, mają prawo doświadczać w życiu trudnych momentów i mają prawo prosić o pomoc i o wsparcie. Mam doświadczenie w pracy w hospicjum domowym, w którym pełniąc funkcję psychologa wspierającego pacjentów i ich rodziny, za każdym razem, kiedy pojawiała się nowa osoba pod opieką hospicjum, dzwoniłam do niej i umawiałam się z nią na wizytę. Niejednokrotnie słyszałam wtedy, że nie potrzebują psychologa, ponieważ nie są wariatami ani szaleńcami. Stąd wniosek, że wiele osób nie wie, na czym polega wsparcie psychologiczne – zaznacza psycholog. – Myślę, że bardzo ważne jest w tym zakresie szerzenie informacji, czym jest pomoc psychologiczna i psychoterapia, żeby ludzie mieli świadomość, że każdy ma prawo z nich korzystać i to wcale nie świadczy o jakimś wybrakowaniu, a wręcz przeciwnie – daje możliwość uświadomienia źródła problemu i poszukania wewnątrz siebie zasobów, by móc sobie radzić – dodaje.
Sam sobie poradzę
Niestety, we współczesnym świecie nadal istnieje strach przed wizytą u psychologa czy psychiatry. Zamiast tego staramy się ignorować sygnały ostrzegawcze, jakie wysyła nam nasz organizm, gdy zaczyna zmagać się z depresją. Uważamy, że sami jesteśmy w stanie sobie pomóc, w końcu to tylko „niewinny spadek nastroju”. Jak to często bywa, mały problem może urosnąć do rangi dużej, z którą radzenie sobie na własną rękę może skończyć się tragicznie.
Warto przypomnieć, że depresja jest chorobą śmiertelną, nie powinniśmy jej ignorować, a tym bardziej leczyć jej sami. Wśród osób zmagających się z nią 40-80% chorych ma myśli samobójcze, 20-60% podejmuje próby samobójcze, aż 15% odbiera sobie życie. Każdego roku milion osób na świecie ginie z powodu depresji. Codziennie z powodu tej choroby umiera 3 800 osób. Co 40 sekund na świecie zabija się człowiek. W Polsce problem ten jest mało dostrzegany, mimo że każdego dnia aż 16 Polaków odbiera sobie życie – to więcej ofiar niż w przypadku wypadków drogowych.
Na depresję powinniśmy spojrzeć jak na każdą inną chorobę. Jeśli zaczyna boleć nas ząb, to bez zastanowienia biegniemy do dentysty, jednak gdy zaczynamy mieć kłopoty z samopoczuciem, obniżony nastrój, brak chęci do działania, to zagłuszamy poważne sygnały, które powinny być dla nas czerwoną lampką ostrzegawczą. Według psycholog, psychoterapeutki Katarzyny Majewskiej radzenie sobie z depresją na własną rękę może prowadzić do większych problemów. – Kiedy nie prosimy o pomoc, zostajemy sami ze swoimi niewyrażonymi emocjami i problemami. Istnieje ryzyko, że zaczniemy szukać możliwości, które pomogą nam zagłuszyć nasz wewnętrzny ból. Możemy zacząć sięgać po jedzenie, alkohol lub innego rodzaju używki. Możemy zagłuszać emocje różnymi zajęciami. Wszystko po to, by chociaż na chwilę odwrócić naszą uwagę od wewnętrznych, bolesnych doświadczeń. Kiedy na przykład sięgniemy po alkohol, na chwilę odczujemy ulgę i odetniemy się od emocji – mówi. – Niestety, wszystko, co próbujemy przykryć, wszystko, co jest schowane do wewnątrz, skumulowane, w pewnym momencie znajdzie ujście i wróci ze zdwojoną siłą, często w najmniej spodziewanym momencie. Doprowadzamy w ten sposób do sytuacji, kiedy wystarczy nam już jedynie przysłowiowa „kropla w szklance pełnej wody”, by wszystko się przelało. Na przykład stoimy w kolejce do kasy, ktoś wepchnie się przed nami, powodując w nas nagły wybuch emocji. Sytuacja, w której można spokojnie zwrócić drugiej osobie uwagę, doprowadziła nas do utraty nad sobą kontroli – podkreśla. – To ta „kropla” wystarczyła, by wszystko, co było przez długi czas tłumione, znalazło swoje ujście z siłą nieadekwatną do danej okoliczności. Zatem zostawianie siebie na później, ignorowanie i tłumienie długofalowo swoich uczuć prowadzi do wewnętrznego kryzysu.
To nie pomaga
Choć na depresję z roku na rok choruje coraz większa liczba ludzi, nadal nie potrafimy okazać im należytego wsparcia. Ta cicha choroba jest przez wielu bagatelizowana, choć nieleczona może prowadzić do śmierci. W procesie zdrowienia oparcie w najbliższych osobach jest znaczące, aczkolwiek, pomagając, należy zachować ostrożność, gdyż pewne sformułowania mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Zatem, czego nie powinno się mówić osobom w depresji? Według psycholog i psychoterapeutki Katarzyny Majewskiej powinniśmy wystrzegać się stwierdzenia „weź się w garść, inni mają gorzej” – to komunikat, który sugeruje osobie cierpiącej na depresję, że wyolbrzymia swój problem, że przecież na świecie jest tyle innych „większych” problemów takich jak ubóstwo, nieuleczalne choroby, wojny itp. Można by wymieniać w nieskończoność, dlaczego inne osoby mogą mieć gorzej, ale czy o to chodzi? Zabieramy w ten sposób człowiekowi dotkniętemu depresją prawo do tego, by mógł doświadczać całej palety emocji, które się z nią wiążą takich jak: smutek, lęk, złość czy żal. Nie można porównywać czyjegoś cierpienia do czegokolwiek. Chodzi o to, że to tej konkretnej osobie jest trudno. Każdy z nas ma prawo do swoich doświadczeń, do osobistego odbioru otaczającego go świata, do własnej wrażliwości na określone sytuacje.
Dodatkowo powinniśmy wystrzegać się wszystkich złotych rad typu: „weź się do roboty”, „przestań się nad sobą użalać”, „trzeba być twardym, a nie miękkim”, „ja też miewam dołki, wiem dokładnie, jak to jest i jakoś daje sobie radę” – osoba dotknięta depresją nie jest w stanie odebrać jako objaw wsparcia. Czuje się niezrozumiana i osamotniona. Prowadzi to również do jej poczucia bezsilności, a nawet wstydu, swój stan definiuje w kategoriach osobistej porażki.
Spójrz na mnie
Osoba chorująca na depresję wysyła masę sygnałów, które wskazywałaby na jej obecne życiowe zmagania. Warto otworzyć oczy na swoich bliskich, by w porę móc im pomóc. Według psycholog i psychoterapeutki, kiedy człowiek cierpi na depresję, zaczyna robić mniej – dotyczy to zarówno sfery zawodowej, jak i prywatnej. Czyli oprócz zaniedbywania obowiązków, przestają interesować go i cieszyć czynności, które kiedyś wykonywał z przyjemnością i dla relaksu. – Pojawia się uczucie przedłużającego się i permanentnego zmęczenia, trudności ze snem, może wystąpić zarówno brak apetytu, jak i nadmierne objadanie się. Niełatwe staje się podejmowanie życiowych aktywności i występuje silna potrzeba pozostania w domu, w swoim łóżku, odizolowania się od ludzi i świata zewnętrznego. Człowiek, który doświadcza depresji, traci radość życia. Daje znać o sobie pesymistyczne spojrzenie na swoją przyszłość, a co za tym idzie, mogą wystąpić myśli i próby samobójcze – komentuje Katarzyna Majewska. – Depresja jest również związana z objawami psychosomatycznymi, czyli chorujący może doświadczać, np. bólu brzucha, nawracającego bólu głowy, omdleń, które początkowo mogą wskazywać na objaw innej choroby, a ostatecznie są związane z depresją. To, co ważne, to świadomość, że nieleczona depresja może prowadzić nawet do śmierci. Głównym powodem tego jest brak wiedzy na temat choroby i jej skutków, a także wstyd lub lekceważenie – wiele osób wciąż nie postrzega depresji w kategoriach choroby, a dodatkowo jest ona naznaczona piętnem przypadłości, z którą ze względów kulturowo-społecznych nie powinno się ujawniać. Należy jednak mieć świadomość, że jest to przekonanie w pełni błędne, a podjęcie leczenia może zaowocować całkowicie zdrowym i satysfakcjonującym życiem – podkreśla psycholog i psychoterapeutka i dodaje: – W leczeniu depresji często ważne jest działanie dwutorowe, czyli praca zarówno z lekarzem psychiatrą przez farmakoterapię, jak i podjęcie psychoterapii. Farmakoterapia pomaga nam poradzić sobie z objawami choroby, a psychoterapia (w dużym uproszczeniu) to przede wszystkim proces, którego celem jest lepsze zrozumienie siebie, poprawa samopoczucia i funkcjonowania w społeczeństwie oraz poznanie źródła problemów, a także poszukanie narzędzi i zasobów wewnętrznych do lepszego funkcjonowania. Farmakoterapia zostaje włączona wtedy, kiedy stan psychiczny pacjenta jest na tyle poważny, że bez leków prowadzenie psychoterapii jest niemożliwe.
Warto pamiętać o tym, że na pierwszy rzut oka osoba chora na depresję może nie wysyłać tak jawnych sygnałów, jak zmęczenie, brak chęci do działania, odizolowanie. Zdarza się, że osoby chore wśród bliskich zakładają maskę szczęśliwych ludzi, śmieją się, żartują, wychodzą na imprezy. Jednak to tylko pozory. Powinno się mieć oczy szeroko otwarte, zawsze szczerze porozmawiać ze swoimi bliskimi, o których się martwimy. Otoczmy opieką ludzi chorych na depresję, bo to nie jest kolejne ,,widzimisię” a realny problem i zagrożenie życia.
Monika Kwaśniewska
Fot. Marcin Torbiński