- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 1963
Ukraińscy medycy, pandemia i pomoc
O lekarzach z Ukrainy, obecnym postrzeganiu pandemii COVID-19 i sytuacji służby zdrowia rozmawiamy z Markiem Janusem, wiceprezesem Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie, lekarzem chirurgiem.
Dużo mówi się obecnie o uchodźcach z Ukrainy, o pomocy medycznej udzielanej z polskiej strony. Jak wygląda natomiast sytuacja ukraińskich lekarzy, którzy pracują w naszych szpitalach, placówkach służby zdrowia lub próbują podjąć takie zatrudnienie?
– Wśród prawie dwóch milionów Ukraińców, jacy przybyli do naszego kraju z ogarniętej wojną ojczyzny oraz miliona osób, jakie zjawiły się w Polsce jeszcze przed konfliktem, jest też pewna grupa lekarzy. Wcześniej prawo do wykonywania zawodu wiązało się z nostryfikacją dyplomu, oceną kwalifikacji lekarza. Od roku dopuszczalny jest proces umożliwiający pracę lekarza spoza Unii Europejskiej w Polsce, wedle uznania Ministerstwa Zdrowia. Lekarze ukraińscy, jeśli spełniają kryteria określone przez ministra – uzyskują pozwolenie na podjęcie pracy w zawodzie na okres 5 lat. W związku z pandemią COVID-19 mogą oni zostać zatrudnieni w zakładach zdrowotnych, w których leczy się pacjentów chorych na koronawirusa. Osoba taka musi ponadto przez prawie 3 miesiące pracować pod okiem specjalisty. Część z ukraińskich lekarzy ubiega się o prawo do wykonywania zawodu w izbach lekarskich. W skali kraju jest to niewielka ilość ukraińskich medyków.
A w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Koszalinie?
– Było to sześć-siedem przypadków w ciągu roku, dotyczyło to lekarzy i lekarzy stomatologów. Warto wspomnieć, że ukraiński personel medyczny bardzo przydałby się również w Koszalinie. Brakuje po prostu rąk do pracy, przykładem jest oddział zakaźny w koszalińskim szpitalu. Tam sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna.
Mamy wojnę na Ukrainie i masę uchodźców. Przyjęliśmy ich pod swoje dachy, lecz oni muszą być również poddani opiece medycznej. Jak to wygląda z punktu widzenia medycznego, organizacji służby zdrowia?
– Faktem jest, że w ciągu zaledwie trzech tygodni do Polski trafiło 1,8 miliona uchodźców. Nie posiadają oni numeru PESEL – chociaż wiem, że trwa teraz w urzędach wzmożona akcja przydzielania im w szybkim tempie tychże danych, nie mogą oni więc korzystać z leków czy z opieki służby zdrowia. To takie obietnice bez konkretnych przepisów normujących sytuację.
Nie można jednak przyjąć, że ludzie ci są pozostawieni sami sobie, bez opieki lekarskiej w wypadku choroby. W praktyce lekarze dbają o uchodźców ukraińskich.
– Oczywiście, gdyż życie sobie, a przepisy sobie. Nawet jeśli obywatel Ukrainy nie jest ubezpieczony i nie ma numeru PESEL, lekarz go przyjmie, z całą pewnością będzie miał opiekę medyczną. W Koszalinie znam lekarzy, którzy przyjmują uchodźców z Ukrainy bezpłatnie, pro bono. Problem pojawia się przy wykupie leków i wystawianiu recept, bo taki pacjent nieubezpieczony nie ma prawa do leków zniżkowych, taka e-recepta nie jest możliwa. Natomiast gdyby lekarz jednak taką receptę wystawił, to będzie pociągnięty do odpowiedzialności. Dodam jeszcze, że organizacje i środowiska lekarskie z niecierpliwością czekają na rozwój sytuacji i odpowiednie normy prawne definiujące zasady leczenia pacjentów z Ukrainy. Bo ustawa o pomocy uchodźcom ukraińskim jest na razie spisem życzeń bez odpowiednich przepisów wykonawczych, brak jest ram prawnych.
Służba zdrowia uwikłana w pandemię i pomoc obywatelom Ukrainy za to jest obiektem różnych fake newsów...
– Niestety, chociaż przestrzegam przed ich ślepym przekazywaniem i dawaniu wiary we wszystkie sensacje. Nieprawdziwe informacje mówią na przykład o tym, że polscy pacjenci pozostaną bez opieki, bo cały wysiłek skierujemy na osoby uciekające z Ukrainy. Uspokajam, nic takiego nie będzie miało miejsca. Natomiast w pracy ukraińskich lekarzy widać, że muszą oni się jeszcze dużo uczyć, bo to zupełnie inna medycyna – różnica w kształceniu, w sprzęcie. Ale to jest do uzupełnienia na spokojnie, bez nerwowych ruchów. Problemem, i to widocznym, jest natomiast język ukraiński.
Ma pan wrażenie, że sytuacja z uchodźcami ukraińskimi spowodowała, że media, ale też i zwykli ludzie, zapomnieli o koronawirusie? Zupełnie, jakby pandemia się już skończyła.
– Cóż, wojna na Ukrainie przykryła temat pandemii. A jednak dla uchodźców z Ukrainy oferowane są bezpłatne testy na obecność COVID-19, każda z tych osób może się też za darmo zaszczepić. To oznacza, że o zagrożeniu, jakim jest COVID-19, nadal się myśli. Według oficjalnych statystyk mamy kilka tysięcy nowych zakażeń dziennie, wzrost liczby osób hospitalizowanych. Jakimś cudem udało się przekonać część społeczeństwa, również tego już zaszczepionego, że nie warto się szczepić ponownymi dawkami. Stres wywołany sytuacją na Ukrainie i pandemią powoduje, że pacjenci zgłaszają się na przykład z domniemanymi, niechcianymi objawami poszczepiennymi, nawet po roku od faktu przyjęcia szczepionki. Dopatrywanie się na siłę objawów, chorób spowodowane jest zapewne psychiczną presją, która działa na nas wszystkich – na jednych mniej, na drugich bardziej. Według mnie nie zrobiono nic w zakresie pandemii do dziś, nie zachęcono skutecznie ludzi do szczepienia się. A przecież COVID-19 nie został odwołany!
Rozmawiał Tomasz Wojciechowski
Fot. Archiwum prywatne