- Kategoria: News
- Alicja Tułnowska
- Odsłony: 2073
Chcemy, aby to miejsce nadal służyło mieszkańcom
Rozmowa z Krzysztofem Kouyoumdjianem z biura prasowego spółki Van Pur, będącej właścicielem browaru w Koszalinie
Jakie są główne powody podjęcia decyzji o zamknięciu browaru w Koszalinie?
– Ta trudna decyzja była spowodowana dwoma głównymi czynnikami. Pierwszy to sama lokalizacja browaru. Jak wszyscy mieszkańcy Koszalina wiedzą, jest on położony w centrum miasta. W części budynki browaru są zabytkowe. Ta zabudowa nie sprzyja rozbudowie zakładu. To też kwestia położenia magazynu, który de facto musiał znajdować się poza miastem (magazyn znajdował się w Kretominie i został zamknięty kilka miesięcy temu – przyp. red.). Były też głosy od mieszkańców, głównie sąsiadów browaru. Skarżyli się oni na uciążliwość związaną z produkcją przemysłową. Zakład, na tyle, na ile można, był przystosowany do pracy w XXI wieku, ale trzeba mieć świadomość, że jego korzenie są w wieku XIX. Świat się zmienił. Obecnie tego typu produkcje przenoszone są głównie na obrzeża miasta, do stref ekonomicznych. Drugi czynnik, który dołożył się do tej decyzji to koniunktura, która dotknęła znaczne obszary naszej gospodarki, w tym także branżę piwną. Raporty przewidują kolejne spadki sprzedaży. Najwięksi gracze na rynku odnotowują spadki. Jeden z liderów branży zanotował w pierwszej połowie roku trzykrotny spadek zysku netto. Spada produkcja także ze względów na rosnące koszty, głównie surowców oraz mediów takich jak gaz i prąd. Spółka Van Pur do końca liczyła, że koniunktura się odwróci. Jeszcze w pierwszej połowie roku była nadzieja, że sezon letni trochę pomoże. Już wiemy, że tak się nie stanie. Te dwa główne czynniki sprawiły, że firma postanowiła, iż nie jest w stanie dłużej utrzymywać produkcji w Koszalinie.
Produkcja w Koszalinie była nastawiona głównie na eksport. Czy sprzedaż piwa spada również na zagranicznych rynkach?
– Mówiąc najkrócej – tak. Koszalin ze względów logistycznych, takich jak bliskość portów morskich, działał jako miejsce do produkcji eksportowej. Jednak ta koniunktura, o której wspomniałem, przekłada się także na inne rynki, na których działamy. Szukając jednak pozytywów w całej sytuacji, zarząd zapewnia, że marka Brok pozostanie. Będzie nadal produkowana, choć już nie w koszalińskim browarze. Przysłuchując się dyskusji, w której padają opinie, że przybędzie kolejny pustostan w centrum, chcemy podkreślić, że intencją Van Pur jest to, aby to miejsce jak najszybciej wróciło do mieszkańców Koszalina, ale w innej formie. Nie będzie tam na pewno żadnej produkcji przemysłowej. Może to być jednak miejsce na wzór podobnych w innych miastach. Kiedy wyprowadzano z nich produkcję, one zyskały nowe funkcje. Za wcześnie jest, aby mówić, co konkretnie mogłoby powstać w Koszalinie, ale zarząd spółki chce, aby tereny po browarze tętniły życiem. To będzie miejsce, z którego mieszkańcy będą mogli korzystać, które będzie dla nich otwarte.
W 2009 roku to spółka Van Pur uratowała koszaliński browar przed zamknięciem, odkupując go od Royal Unibrew. Czy dziś mogłaby się powtórzyć taka sytuacja, gdyby zgłosił się inwestor chcący kontynuować w tym miejscu produkcję piwa?
– Moce zakładu są zbyt duże do zagospodarowania przez małe, lokalne browary. Jeżeli myślimy o inwestorze z branży piwnej lub na przykład spożywczej, musiałaby to być bardzo duża firma. Tak jak wspomniałem wcześniej o potentacie z branży, który ma duży spadek zysków, wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, by ktoś zdecydował się przejąć tak duży zakład. Zresztą już obecnie w części budynku działa minibrowar restauracyjny. Pokazując skalę, w kilka dni nasz browar może wyprodukować tyle piwa, ile tak niewielki browar przez rok. Zatem to musiałby być duży i zasobny inwestor, o którego jest w dzisiejszych czasach bardzo trudno, tym bardziej że musiałby zainwestować w teren leżący niemal w centrum miasta. W naszej ocenie jest to bardzo mało prawdopodobne rozwiązanie.
Co się stanie z linią produkcyjną, ze wszystkimi urządzeniami i tankami?
– Nie podjęliśmy jeszcze decyzji. Na razie produkcja trwa i urządzenia są wykorzystywane. Zakład będzie pracować do końca, potem nastąpi wygaszenie wszystkich procesów. Późniejszy los urządzeń będzie miał związek z tym, jaki charakter będzie miało to miejsce. Oczywiście nie możemy ingerować w tkankę zabytkową. O przyszłości samej linii technologicznej za wcześnie mówić. Odwołam się do przykładu, pokazując, jak takie miejsca mogą wyglądać. Mam na myśli dawną rozlewnię wódek w Warszawie, która mieści się w centrum dzielnicy Praga. Tam część urządzeń została, m.in. XIX-wieczne maszyny, które wkomponowano w teren po jego rewitalizacji, w miejscu, gdzie działa Muzeum Polskiej Wódki. Jest wiele pomysłów na to, aby tkanka industrialna mogła służyć mieszkańcom. Na razie jednak za wcześnie na konkrety.
W ubiegłym tygodniu przedstawiciele spółki Van Pur byli u prezydenta Koszalina. Jaki był temat rozmów?
– Potwierdzam, że takie spotkanie miało miejsce. Miało ono charakter informacyjny. Prezydent wyraził wolę współpracy. Naszym wspólnym celem jest to, aby to miejsce nadal służyło mieszkańcom. Wielu ludzi dobrej woli może pomóc i razem z nami zaplanować przeznaczenie tego miejsca. Wiele pomysłów pojawia się w mediach społecznościowych. Mieszkańcy sami zaczęli proponować, co tam mogłoby się znajdować w przyszłości. Na pewno będziemy w tej sprawie współpracować z władzami miasta.
Rozmawiał Mateusz Prus
Fot. Archiwum prywatne