• Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1510

Festiwal z patriotyczną nutą

14 sierpnia koszaliński amfiteatr stał się miejscem wyjątkowego wydarzenia artystycznego wpisującego się w uroczyste obchody Święta Wojska Polskiego. Były to dziesiąte, a więc jubileuszowe Prezentacje Piosenki Patriotycznej i Wojskowej, odbywające się pod honorowym patronatem wicemarszałka województwa zachodniopomorskiego Tomasza Sobieraja oraz prezydenta Koszalina Piotra Jedlińskiego.

Święto piosenki wojskowej i patriotycznej zostało zorganizowane przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego w Szczecinie, Centrum Kultury 105 w Koszalinie oraz koszalińskie Stowarzyszenie Śpiewacze „Śródmieście”. Warto podkreślić, że właśnie to stowarzyszenie zainicjowało w 2011 roku przegląd pieśni i piosenek z patriotyczną nutką.
– Bardzo się cieszę, że po tylu latach nasz festiwal cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem i popularnością – powiedziała Regina Woźniak ze stowarzyszenia „Śródmieście”. – Warto dodać, że piosenki patriotyczne i wojskowe są stałym elementem repertuaru zespołów śpiewaczych i ludowych. To utwory bardzo lubiane i chętne słuchane, więc naprawdę warto je przypominać szerokiej publiczności. Są piękne, melodyjne i bardzo wzruszające.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 5728

W świecie urzędnika

Mogłoby nam się wydawać, że praca urzędnika jest monotonna, a każdy dzień, zaczynający się o 7.15 i trwający do 15.15, wygląda tak samo. Jednak nic bardziej mylnego. O pracy w Urzędzie Stanu Cywilnego i o zaskakujących wnioskach składanych przez klientów opowie Katarzyna Bassel – kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Koszalinie.

Jakiś czas temu „Rzeczpospolita” w jednym ze swoich artykułów pisała, że ,,co trzeci młody człowiek, choć chce trwałego związku, to jednak nie zamierza brać ślubu, ani kościelnego, ani świeckiego”. Czy zauważa pani taki właśnie trend?
– Od jakiegoś czasu rzeczywiście widać tendencję spadkową. Może to być podyktowane wieloma czynnikami, zmieniającymi się na przestrzeni lat. Nowe, inne podejście do tradycji spowodowało, że młodzi ludzie nie podejmują tak ważnej decyzji, jaką jest małżeństwo, aby uniknąć konsekwencji prawnych, jakie ono powoduje. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że od kilku sezonów dostrzegam wzrost liczby ślubów w lipcu. Kiedy 18 lat temu zaczynałam pracę w USC, lipiec nie był tak oblegany, jak teraz. Wtedy było to pięć, góra sześć ślubów miesięcznie. Teraz mamy tyle w ciągu jednej soboty, a w tym roku w lipcu odbyło się ponad 50 uroczystości zaślubin. Prawdziwy boom na śluby odczuliśmy w czerwcu 2021, tuż po zniesieniu ograniczeń związanych z pandemią wywołaną koronawirusem COVID-19. Kiedy okazało się, że nie ma już ograniczeń związanych z liczbą zapraszanych gości, pary młode – można rzec – masowo odwiedzały USC w celu rejestracji związku małżeńskiego. Nie zmienia to jednak faktu, że rocznie ślubów odbywa się mniej niż jeszcze kilka lat temu.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1861

Wakacji czar, czyli jak wypoczywano w PRL-u

O swoich wspomnieniach związanych z wakacjami w minionej epoce, opowiada nam prof. Tadeusz Bohdal, rektor Politechniki Koszalińskiej w latach 2012-2020, inżynier i nauczyciel akademicki.

Patrząc z perspektywy czasy, czy wakacje w PRL-u były fajne?
– Wakacje zawsze są fajne. I to jest prawda obiektywna. Jest to czas wolny od nauki, brak zajęć w szkołach, pełny luz. Nie ważne, czy spędzamy je w domu, na podwórku, u babci czy na koloniach. Dzieci zawsze lubiły i lubią wakacje. W moim przypadku lata dzieciństwa to były czasy powojenne. W PRL-u ogólnie był niski poziom życia, społeczeństwo było ubogie. Czas Gomułki to okres równowagi rynkowej, ale przy niskiej stopie życiowej. Niskie zarobki pozwalały zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe ludności, ale na zbytki nie pozostawało wiele. Tym niemniej dzieci zawsze cieszyły się z tego, co było. Najważniejsze to radość młodości, czułość rodziców i poczucie bezpieczeństwa. Nie znaliśmy wtedy współczesnych wynalazków. Nie było telefonów komórkowych, smartfonów, internetu itp. Raczkowała telewizja. Dlatego wszyscy mieliśmy więcej czasu, szczególnie dla siebie. Dzieci spędzały czas na świeżym powietrzu, co było bardzo korzystne zdrowotnie. Do późnej nocy były harce w zapomniane już gry i zabawy podwórkowe.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1816

Przyjazny, życzliwy i piękny Różany Zakątek

Już ponad rok na osiedlu Lechitów w Koszalinie działa Klub Różany Zakątek „Senior+”, współfinansowany przez Rządowy Program Wieloletni „Senior+” na lata 2015-2020 i 2021-2025. Od początku swojej działalności miejsce to cieszy się ogromną sympatią i zainteresowaniem, a odwiedzający placówkę seniorzy nazywają ją swoim drugim domem.

Trudno się dziwić, że podsumowanie rocznej działalności tak pięknie nazwanego klubu jest bardzo pozytywne. Na seniorów czekają bowiem nie tylko elegancko i nowocześnie wyposażone pomieszczenia, nie tylko bardzo bogata i atrakcyjna oferta wspólnego spędzania wolnego czasu, ale także niezwykle życzliwe i kompetentne panie, które w Różanym Zakątku zapewniają swoim gościom profesjonalną opiekę i emocjonalne wsparcie. Magdalena Niżyńska, kierownik klubu, Agnieszka Balcerzak, terapeutka zajęciowa, i opiekunka Anna Romecka z wielkim zaangażowaniem otwierają przed seniorami świat twórczej aktywności, w którym mogą realizować swoje zainteresowania i artystyczne pasje.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1483

Noworodek kontra śmiertelna choroba

Badania przesiewowe, jakie wykonano w szczecińskim szpitalu, miały być rutynową kontrolą po urodzeniu córki – Nadii. Jak się jednak okazało, wyniki tych badań zmieniły całe dotychczasowe życie rodziny Gebauer.

Rdzeniowy zanik mięśni – taką diagnozę usłyszeli rodzice kilkudniowej Nadii. – Dostaliśmy telefon ze szpitala, że mamy przyjechać z córką, bo ma złe wyniki krwi. Byliśmy zaskoczeni, bo Nadia urodziła się zdrowa, w 39. miesiącu ciąży. W najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, jak bardzo się pomyliliśmy. Pojechaliśmy do Szczecina i okazało się, że córka choruje na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. Czas się dla nas wtedy zatrzymał. Pojawiła się bezradność, pustka, strach, które od tamtego momentu towarzyszą nam każdego dnia – mówi tata Nadii.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 2078

Chcemy, aby to miejsce nadal służyło mieszkańcom

Rozmowa z Krzysztofem Kouyoumdjianem z biura prasowego spółki Van Pur, będącej właścicielem browaru w Koszalinie

 Jakie są główne powody podjęcia decyzji o zamknięciu browaru w Koszalinie?
– Ta trudna decyzja była spowodowana dwoma głównymi czynnikami. Pierwszy to sama lokalizacja browaru. Jak wszyscy mieszkańcy Koszalina wiedzą, jest on położony w centrum miasta. W części budynki browaru są zabytkowe. Ta zabudowa nie sprzyja rozbudowie zakładu. To też kwestia położenia magazynu, który de facto musiał znajdować się poza miastem (magazyn znajdował się w Kretominie i został zamknięty kilka miesięcy temu – przyp. red.). Były też głosy od mieszkańców, głównie sąsiadów browaru. Skarżyli się oni na uciążliwość związaną z produkcją przemysłową. Zakład, na tyle, na ile można, był przystosowany do pracy w XXI wieku, ale trzeba mieć świadomość, że jego korzenie są w wieku XIX. Świat się zmienił. Obecnie tego typu produkcje przenoszone są głównie na obrzeża miasta, do stref ekonomicznych. Drugi czynnik, który dołożył się do tej decyzji to koniunktura, która dotknęła znaczne obszary naszej gospodarki, w tym także branżę piwną. Raporty przewidują kolejne spadki sprzedaży. Najwięksi gracze na rynku odnotowują spadki. Jeden z liderów branży zanotował w pierwszej połowie roku trzykrotny spadek zysku netto. Spada produkcja także ze względów na rosnące koszty, głównie surowców oraz mediów takich jak gaz i prąd. Spółka Van Pur do końca liczyła, że koniunktura się odwróci. Jeszcze w pierwszej połowie roku była nadzieja, że sezon letni trochę pomoże. Już wiemy, że tak się nie stanie. Te dwa główne czynniki sprawiły, że firma postanowiła, iż nie jest w stanie dłużej utrzymywać produkcji w Koszalinie.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1940

Co dalej z Ukrainą?

Rozmowa z profesorem Jackiem Knopkiem, kierownikiem Katedry Nauk o Polityce na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej

Nadal trwa wojna w Ukrainie. Jakie są możliwe dalsze scenariusze tego konfliktu?
– Już właściwie od marca na froncie rosyjsko-ukraińskim występuje pewnego rodzaju status quo. Strona rosyjska, mimo nagrodzenia znaczących sił i środków, nie zdołała zrealizować swoich dalekosiężnych celów operacyjnych, dlatego musiała przejść do założeń podstawowych. Stało się tak mimo znacznego zaangażowania geopolitycznego i geostrategicznego. Uruchomiono bowiem trzy fronty – białoruski, rosyjski z donbaskim oraz krymski. Do wykorzystania jest też kolejny front – czarnomorski, który miał nie tylko blokować porty ukraińskie przed wywozem zboża i stali oraz nie dopuścić do przysyłania uzbrojenia drogą morską, ale nękać stronę ukraińską pociskami woda-ziemia oraz absorbować swoimi ruchami część wojsk przeciwnika i w miarę możliwości przeprowadzić desant na porty Morza Czarnego, głównie Odessę, i go ochronić. Przy takim zaangażowaniu strategicznym większość planistów uznawała, że rosyjskim dowódcom wystarczy 7-10 dni na rozbicie armii ukraińskiej, a później dobijanie jej elitarnych i patriotycznych części jak ten obraz, który pojawił się w Mariupolu, przez kolejne dwa-trzy tygodnie. Tymczasem dziś, mimo mocarstwowej pozycji, przynajmniej polityczno-militarnej, Rosja znalazła się w bardzo trudnym położeniu międzynarodowym. Wszystko, co związane w tej chwili z wojną rosyjsko-ukraińską, zależne jest od uczestników zewnętrznych. Bez pomocy militarnej i finansowej USA, Kanady i UE Ukraina przestałaby funkcjonować w ciągu dwóch tygodni. Podobnie Rosja uzależniona jest od tego środowiska, w szczególności od Chin, dlatego tak bardzo zależy jej na wsparciu ze strony Pekinu. Podobnie Pekin jest aktywizowany przez świat zachodni, szczególnie USA, albowiem jego dostawy do Rosji mogą zdecydować o wygaszeniu tego konfliktu. I właśnie Chiny będę uznawał za główny czynnik rozgrywający w tej machinie. Natomiast Chiny, jak znaczna część Azji Wschodniej, są pragmatyczne, nie spieszą się ze swoimi decyzjami, kto da więcej, co się będzie bardziej opłacało to też taka będzie retoryka Pekinu. Widać ją zresztą na każdym kroku, ostatnio ponownie w kwestii tajwańskiej, gdzie Pekin daje o sobie znać.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 1640

Antywizytówka osiedla Wańkowicza

Mieszkańcy i członkowie Rady Osiedla im. Wańkowicza apelują do prezydenta Koszalina w sprawie uporządkowania terenu po byłej kotłowni. Jak mówią, od lat są zmuszeni do tego, żeby oglądać budynek, który jest w opłakanym stanie, a wokół powstają małe wysypiska śmieci.

Członkowie rady osiedla od blisko ośmiu lat próbują nagłośnić problem. Z prośbą o interwencję zgłaszają się do nich mieszkańcy okolicznych bloków. Skarg jest wiele. – Słyszymy, że pojawiają się tam szczury i koty. Jest nieporządek. Czasem siedzą też panowie i spożywają alkohol. Ogólnie jest nieciekawie – wskazuje Irena Grelewska i dodaje: – Dbamy o nasze osiedle. W miarę możliwości remontujemy chodniki. Mamy ładne place zabaw i zielone zakątki, a ten obiekt po prostu tu nie pasuje.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 2750

Sukces zbiórki

Miesiąc temu pisaliśmy o tym, że Weronika Rybus, 32-letnia mieszkanka Koszalina, zbiera pieniądze na eksperymentalne leczenie w Immucura Med. Czerniak. Taką diagnozę usłyszała ta młoda kobieta. Dziś na szczęście Weronika jest już w Berlinie, gdzie niedługo rozpocznie leczenie.

Niewiele ponad miesiąc, tyle czasu zajęło ludziom zebranie pieniędzy potrzebnych na eksperymentalne leczenie Weroniki. Przypominamy, że potrzebnych było ponad 200 tys złotych. W samą zrzutkę na stronie internetowej Siepomaga zaangażowało się ponad dwa tysiące osób. – Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że udało się uzbierać potrzebną sumę, ale też byłam w szoku, że tak szybko udało się uzbierać te pieniądze – mówi Weronika.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 2745

Wójt odwołany

Wójt Będzina Mariusz Jaroniewski nie będzie dłużej piastował stanowiska. To wynik referendum, w którym 2098 z 2181 głosujących osób opowiedziało się za odwołaniem włodarza. Mieszkańcy zarzucali samorządowcowi niewywiązywanie się z obietnic wyborczych i złe gospodarowanie budżetem gminy. Mariusz Jaroniewski trzykrotnie nie uzyskał absolutorium z tytułu jego wykonania.

– Wójt odstąpił od wielu dofinansowań na inwestycje. Można było pozyskać milion złotych na remont świetlicy w Strachominie, a efekt jest taki, że od ośmiu miesięcy ta świetlica jest zamknięta. Poza tym, Mariusz Jaroniewski obstawiał się prawnikami. Urząd Gminy i podległe mu instytucje obsługuje czterech radców, a w zeszłym roku wynajął jeszcze kancelarię, która również nadzoruje te instytucje. To duże koszty, dlatego zarzucamy mu niegospodarność – mówiła Lucyna Parol, radna Rady Gminy Będzino.

  • Alicja Tułnowska
  • Kategoria: News
  • Odsłony: 3617

Byłem po prostu menelem...

Alkohol jest z nami od pierwszych momentów wkraczania w dorosłość. W szkołach średnich zaczynają się pierwsze wyjścia na piwko, pierwsze upicie się, pierwszy kac. Uczymy się, że ta powszechnie dostępna używka może bardzo szybko odmienić zły dzień. Nawet nie zauważamy, kiedy alkohol zaczyna być dla nas uzależnieniem, a każdy dzień zaczynamy zamiast od kawy, to od kieliszka wina czy piwa. Wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, jednak nie zawsze tak jest. O swojej drodze do trzeźwości opowiada Arkadiusz Szczypek, który od kilku lat jest trzeźwym alkoholikiem.

Jak to się stało, że zostałeś alkoholikiem?
– Pochodzę z rodziny, w której alkohol był zawsze obecny. Sam zacząłem pić mając lat 16. Głównie ze względu na otoczenie, chciałem być jak moi znajomi, być fajny tak, jak oni. Na samym początku alkohol mi nie smakowała, ale piłem, bo wszyscy pili. Później ilość alkoholu, którą wypijałem, się zwiększała. Najpierw czekałem na weekendy, żeby wypić, później piłem dwa piwa po pracy, ta ilość się zwiększała, zwiększała aż w końcu nie zorientowałem się, kiedy w pewnym momencie swojego życia, rano idąc po bułki na śniadanie, kupowałem również dwie setki czystej wódki i tak zaczynałem swój dzień. Zanim wróciłem ze sklepu, byłem już wstawiony. Ale to pomagało mi funkcjonować. Po wódce nie trzęsły mi się dłonie, mogłem spokojnie usiąść do śniadania. To wszystko zaczęło się niewinnie, od picia w towarzystwie. Myślę, że w wieku 18 lat byłem już uzależniony od alkoholu. Czekałem tylko aż wreszcie napijemy się w towarzystwie. Tworzyłem sobie obrazy w głowie, gdzie będę pił, z kim, co wtedy zrobię.

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.