Co dalej z Ukrainą?
Rozmowa z profesorem Jackiem Knopkiem, kierownikiem Katedry Nauk o Polityce na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej
Nadal trwa wojna w Ukrainie. Jakie są możliwe dalsze scenariusze tego konfliktu?
– Już właściwie od marca na froncie rosyjsko-ukraińskim występuje pewnego rodzaju status quo. Strona rosyjska, mimo nagrodzenia znaczących sił i środków, nie zdołała zrealizować swoich dalekosiężnych celów operacyjnych, dlatego musiała przejść do założeń podstawowych. Stało się tak mimo znacznego zaangażowania geopolitycznego i geostrategicznego. Uruchomiono bowiem trzy fronty – białoruski, rosyjski z donbaskim oraz krymski. Do wykorzystania jest też kolejny front – czarnomorski, który miał nie tylko blokować porty ukraińskie przed wywozem zboża i stali oraz nie dopuścić do przysyłania uzbrojenia drogą morską, ale nękać stronę ukraińską pociskami woda-ziemia oraz absorbować swoimi ruchami część wojsk przeciwnika i w miarę możliwości przeprowadzić desant na porty Morza Czarnego, głównie Odessę, i go ochronić. Przy takim zaangażowaniu strategicznym większość planistów uznawała, że rosyjskim dowódcom wystarczy 7-10 dni na rozbicie armii ukraińskiej, a później dobijanie jej elitarnych i patriotycznych części jak ten obraz, który pojawił się w Mariupolu, przez kolejne dwa-trzy tygodnie. Tymczasem dziś, mimo mocarstwowej pozycji, przynajmniej polityczno-militarnej, Rosja znalazła się w bardzo trudnym położeniu międzynarodowym. Wszystko, co związane w tej chwili z wojną rosyjsko-ukraińską, zależne jest od uczestników zewnętrznych. Bez pomocy militarnej i finansowej USA, Kanady i UE Ukraina przestałaby funkcjonować w ciągu dwóch tygodni. Podobnie Rosja uzależniona jest od tego środowiska, w szczególności od Chin, dlatego tak bardzo zależy jej na wsparciu ze strony Pekinu. Podobnie Pekin jest aktywizowany przez świat zachodni, szczególnie USA, albowiem jego dostawy do Rosji mogą zdecydować o wygaszeniu tego konfliktu. I właśnie Chiny będę uznawał za główny czynnik rozgrywający w tej machinie. Natomiast Chiny, jak znaczna część Azji Wschodniej, są pragmatyczne, nie spieszą się ze swoimi decyzjami, kto da więcej, co się będzie bardziej opłacało to też taka będzie retoryka Pekinu. Widać ją zresztą na każdym kroku, ostatnio ponownie w kwestii tajwańskiej, gdzie Pekin daje o sobie znać.











