- Alicja Tułnowska
- Kategoria: News
- Odsłony: 2700
Obcięte ucho to dobry znak
Trzy młode koszalinianki od trzech lat łapią wolno żyjące koty, by poddać je sterylizacji. Potem koty wracają do miejsc swego bytowania i jedynym śladem po przygodzie jest przycięty czubek lewego ucha. Rozmawiamy z jedną z nich – Agatą Marszałek, na co dzień nauczycielką języka angielskiego. Pozostałe panie są programistkami.
Jak jesteście zorganizowane?
– Działamy osobno. Ja to „Koszalińskie bezdomniaki”, Magdalena Trautman to „Odlotowe koty”. Jest jeszcze Aleksandra Grygorcewicz. Ale w terenie pracujemy we trzy. Często pomaga nam fundacja na rzecz zwierząt „Marzenia zwierzaków” – użyczając pomieszczeń na rekonwalescencję kotów po zabiegach, czasem także finansowo.
Jaki jest cel waszej działalności?
– Nasz główny cel to kastracja kociej populacji, ale zajmujemy się też szukaniem domów dla kotów, i leczeniem – przede wszystkim tych z ulicy. Stawiamy też na osiedlach budki dla kotów.