Prawie stuletnia kamienica przy ul. Niepodległości 7 odzyskała dawny blask i stała się schronieniem dla trzech samotnych mam i ich dzieci. Na jej parterze znajdzie się Centrum Promocji Zatrudnienia, w którym uzyskają pomoc osoby bezrobotne i wykluczone społecznie.
Z prośbą o przekazanie obiektu na pomoc potrzebującym zwróciła się do Zarządu Budynków Mieszkalnych Fundacja „Zdążyć z Miłością”, która razem z partnerami postanowiła utworzyć w budynku placówki dla osób bezrobotnych, bezdomnych, niepełnosprawnych i niezaradnych życiowo.
Gabinet pedagogiczno-terapeutyczny to pomysł na własny biznes, który najbardziej spodobał się kapitule siódmej edycji konkursu „Firma na Start”. Jego autorką jest Dominika Dorębska, która chce pomóc dzieciom z różnymi deficytami rozwojowymi.
W tej edycji konkursu dla młodych przedsiębiorczych osób zgłosiło się 50 uczestników. Do finału zakwalifikowało się 35 z nich. Konkurs od początku organizowany był w dwóch kategoriach: dla uczniów szkół średnich i dla osób fizycznych w wieku 18-35 lat. Z biegiem lat rosła liczba partnerów i sponsorów, a także wartość nagrody głównej, którą były pieniądze (w tegorocznej edycji to łącznie 35 tys. zł brutto dla zdobywcy I miejsca). W tym roku także młodsi laureaci dostali nagrody finansowe (5 tys. zł brutto dla zwycięzcy, 1,5 tys. zł brutto dla laureata 2. miejsca i 1000 zł brutto za zajęcie 3. miejsca). Zwycięzcy obu kategorii dostali także nagrody rzeczowe oraz nagrody w postaci szkoleń.
Promowanie patriotyzmu lokalnego oraz firm i wydarzeń, z których Koszalin jest dumny to cel Forum Made in Koszalin. Jego szósta edycja miała miejsce w ratuszu. Organizatorem wydarzenia jest Centrum Biznesu Fundacji Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości.
Otrzymanie Lauru Made in Koszalin to dla nagrodzonych wielki prestiż. Jest docenieniem lokalnych przedsiębiorców i twórców. Kapituła, złożona m.in. z przedstawicieli samorządu, organizacji biznesowych, Parku Technologicznego Wydziału Architektury i Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej, brała pod uwagę m.in. wyjątkowość oferowanych usług i produktów, to, czy powstają one w Koszalinie, liczbę nominacji i to, czy dana firma należy do Grupy Made in Koszalin. Nagrody przyznano w trzech kategoriach: biznes, kultura i design oraz styl życia i inspiracje. – Kiedy większość spotkań odbywa się wirtualnie, osobiste wręczenie nagród to duże wydarzenie – zaznacza Justyna Grosicka, prezes zarządu, dyrektor Fundacji „Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości”. – Chcemy wyróżnić tych, którzy robią coś, co jest godne polecenia i pochwał.
Centrum Usług Społecznych w październiku uruchomiło dziewięć nowych form pomocy. Są one dostosowane do potrzeb mieszkańców starszych, niesamodzielnych i z niepełnosprawnością. Skorzystało z nich już ponad 140 osób. Najpopularniejsze usługi to m.in. mycie okien, pranie, wypożyczanie sprzętu rehabilitacyjnego.
CUS rozpoczął działalność w tym roku i będzie funkcjonował pilotażowo do 30 września 2023 roku, ale jest już zapewnienie ze strony Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, że będzie istnieć do 2026 r. Na jego działalność gmina miasto Koszalin, jako pierwsza w Polsce, otrzymała rządowe dofinansowanie. Prawie 2,5 mln zł samorząd przeznaczy na zwiększenie dostępu do kompleksowej oferty usług społecznych. Zostały one określone po konsultacjach z mieszkańcami Koszalina. Niektóre formy wsparcia w pakiecie Rodzina+ są przeznaczone dla osób powyżej 65. roku życia, a inne – dla osób w wieku powyżej 75. roku życia. Są to usługi darmowe dla mieszkańców. W pakiecie Rodzina+ znajdują się takie usługi jak mediacje rodzinne, wsparcie indywidualne dla dzieci i młodzieży. Każdy zainteresowany będzie mógł skorzystać z porad pedagoga, psychologa, mediatora czy dietetyka.
Nie każdy telefon przynosi dobre wieści, to wiadomo. Często dzwonią do nas akwizytorzy z propozycjami okazyjnego zakupu przysłowiowych już garnków stalowych lub wełnianej pościeli. Dzwonią inni, by pod pozorem ankiet na temat zdrowia zdobyć nasze dane. Jeszcze inni dzwonią, by zdobyć nasze pieniądze zgromadzone na koncie w banku.
Nieco przycichła ostatnio metoda „na wnuczka”. Przypomnijmy, były to telefony, że potrzebne są natychmiast pewne kwoty, bo trzeba zapłacić mandat, koszty transportu albo nawet coś w rodzaju okupu, bo ktoś wpadł w tarapaty, spowodował wypadek drogowy, itp. Dzwoniący tak prowadził rozmowę, że szybko dowiadywał się, że adresat ma ukochanego wnuczka, poznawał jego imię i inne dane. I już „wnuczek” bez problemu zmiękczał serce babci czy dziadka. Oczywiście, po pieniądze miał się zgłosić nie sam wnuczek („stoi na szosie za miastem i czeka na policję”), lecz kolega. Poszkodowanych były dziesiątki, nim seniorzy dali się przekonać, że to oszustwo, a pieniądze stracili najczęściej bezpowrotnie.
Wobec tego oszuści telefoniczni wymyślili inne metody. I choć są one znane organom ścigania, nagłaśniane, choć opowiadają o nich na spotkaniach seniorów – nadal są osoby, które tracą w ten sposób pieniądze. Ostatnią taką jest koszalinianka, która straciła prawie 60 tys zł. Nie można powiedzieć, że to seniorka, bo poszkodowana ma zaledwie 49 lat.
Prawie 90-letnia Ernestyna urodziła się w Wilnie. Do Koszalina przyjechała w 1951 r. Większość dorosłego życia poświęciła pracy z dziećmi jako nauczycielka wychowania fizycznego i geografii. Była też harcmistrzem w Związku Harcerstwa Polskiego. Obecnie mieszka sama, na czwartym piętrze, w budynku bez windy. Od stycznia, gdy porusza się na wózku inwalidzkim, jest uwięziona w domu. Mimo to nie traci pogody ducha, a uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Tak było także podczas finału akcji Szlachetna Paczka, dzięki której emerytowana nauczycielka dostała m.in. lodówkę i materac.
Wzruszenie ogarnęło nie tylko obdarowaną panią Ernestynę, ale także wolontariuszy, którzy wnieśli mniejsze i większe paczki do skromnie urządzonego mieszkania pionierki Koszalina. Poza lodówką znalazły się w nich produkty spożywcze, pościel, kosmetyki i chemia gospodarcza. Dodatkowo znalazł się darczyńca, który podarował koszaliniance kupon o wartości 500 zł na zakup okularów w profesjonalnym zakładzie optycznym. Ale to nie wszystko. Poza zamówionymi podarunkami seniorka otrzyma także kabinę prysznicową i… nowoczesną protezę nogi.
Adam Wyszomirski, wykładowca akademicki i członek zarządu Miejskiej Energetyki Cieplnej, został doradcą społecznym prezydenta Koszalina ds. klimatu i nowoczesnej gospodarki. Będzie odpowiedzialny m.in. za monitorowanie zaopatrzenia miasta w energię elektryczną, cieplną i paliwa gazowe. Adam Wyszomirski jest doktorem nauk ekonomicznych. Był m.in. prezesem Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Szczecinku, dyrektorem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie. Pracuje w Miejskiej Energetyce Cieplnej i jest wykładowcą na Politechnice Koszalińskiej.
Powołanie nowego doradcy jest związane z koniecznością przystosowania się samorządów do nowych wytycznych Unii Europejskiej, dotyczących oszczędzania energii i pozyskania jej z odnawialnych źródeł. Polska do 2030 r. musi odejść od wydobycia węgla i przestawić się na produkcję prądu m.in. z wiatru czy ze Słońca. Dlatego miejskie spółki i instytucje powinny się do tego przygotować, stosując różne metody pozyskiwania ciepła i prądu. – Musimy pilnować, żeby Koszalin nadal był miastem czystym i zielonym, dlatego trzeba zwiększyć wykorzystywanie zielonej energii – informuje Piotr Jedliński, prezydent Koszalina. – Wzrosty cen prądu i gazu są niezależne od samorządu, dlatego trzeba postawić na odnawialne źródła energii. Na terenie miasta powstaje już pierwsza zeroemisyjna fabryka.
Związek Nauczycielstwa Polskiego protestuje wobec planowanych zmian w Karcie Nauczyciela i zmiany ustawy „Prawo oświatowe”. Zdaniem jego członków są one szkodliwe dla uczniów, rodziców, nauczycieli i dyrektorów placówek oświatowych. Zapowiedzi zmian nazywają zamachem na szkołę wolną, samorządową, otwartą i nowoczesną.
Związkowcy apelują do posłów o odrzucenie projektu ustawy w całości. Parlamentarzyści przesunęli głosowanie nad nim z 9 na 15 grudnia. – Te zmiany naruszają prawa rodziców i ich dzieci, pogłębiają nierówności, utrudniają pracę nauczycieli – uważa Małgorzata Chyła, prezes Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Koszalinie. – Nasze protesty wobec zapowiadanych reform popiera wiele organizacji pozarządowych takich jak Fundacja Batorego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Wolna Szkoła czy Obywatele dla Edukacji. Nie jest to nasz pierwszy protest wobec rządu. Wojciech Szczęsny, prezes Okręgu Zachodniopomorskiego ZNP, zwraca uwagę na zapis w projekcie ustawy, zwiększający uprawnienia kuratorów: – Według nas jest to bardzo niebezpieczne, bo już wcześniej stanowisko kuratora było polityczne, ale to, co zapowiada rząd, woła o pomstę do nieba. Moim zdaniem rząd i minister Przemysław Czarnek chcą, aby szkoła stała się placówką wyznaniową, bo uczniowie zasady moralne mają wywodzić z Dekalogu, czyli dziesięciu przykazań. Tymczasem szkoła powinna być wolna od wszelkiej ideologii. Każdy ma prawo do wierzenia, w co chce. Co do planów wzmocnienia uprawnień kuratorów, to dyrektorzy szkół zaczynają się bać, że w razie, gdy zrobią coś, co nie spodoba się kuratorowi, nie będzie po myśli pana ministra, to stracą funkcję i to w trybie natychmiastowym.
Wracamy do sprawy alternatywnej drogi przez osiedle Tysiąclecia od ul. Bałtyckiej do ul. Franciszkańskiej. Tydzień temu opisaliśmy, jak mieszkańcy radzą sobie z pokonywaniem obejścia, wyznaczonego przez urzędników z powodu zamknięcia wiaduktu. O ile w ostatnią niedzielę listopada pogoda sprzyjała pieszym i drogę jakoś dawało się pokonać, to już 7 dni później stała się ona wręcz nie do przebycia.
Zmrożone hałdy śniegu, ślizgawki na środku chodnika, oblodzone, stare, pokruszone schody, niewidoczne trasy i przejścia dla pieszych. Do tego słaba widoczność po zmroku w wielu miejscach, zwłaszcza w parku po obu stronach ul. Batalionów Chłopskich. Pokonanie takiej trasy jest niebezpieczne dla osób sprawnych, a co dopiero dla tych, które, bez względu na wiek, mają problem z poruszaniem się. Cała alternatywna droga wygląda tak, jakby została zapomniana przez służby miejskie. Nikt z urzędników nie sprawdza, czy przejście nią jest możliwe o różnych porach dnia i w rozmaitych warunkach atmosferycznych, a jest to jedyna główna trasa, którą przemieszczają się mieszkańcy tej części miasta. Wielu z nich to osoby starsze, mające problemy z utrzymaniem równowagi nawet na prostym i suchym kawałku chodnika. Dla nich oblodzona i niedoświetlona droga jest wielką szklaną pułapką.
W okresie jesienno-zimowym bardziej niż zwykle jesteśmy wyczuleni na ilość światła w ciągu dnia. A jest go coraz mniej. Gdy wstajemy, jest ciemno, niewiele też możemy skorzystać ze słońca w ciągu dnia, więc jeszcze więcej niż zwykle korzystamy z energii elektrycznej, wydaje się nam wręcz niezbędna. A co, gdyby nagle jej zabrakło i to na nieokreślony czas?
Mielibyśmy wtedy do czynienia z tzw. blackoutem, czyli nagłą, rozległą awarią elektroenergetyczną. Jak informuje na Facebooku polskie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, nawet chwilowa przerwa w dostawie prądu może nie tylko całkowicie zdezorganizować warunki życia ludności, ale też mieć wpływ na bezpieczeństwo obywateli i państwa. Co więcej, choć można wyróżnić wiele przyczyn potencjalnego blackoutu, to nie istnieje jeden pewny sposób zabezpieczenia sieci, jednak przestrzeganie standardów technicznych czy praktyk miałoby się przyczynić do zmniejszenia ryzyka jego pojawienia się. Czy to jednak wystarczy? Oficjalne ostrzeżenia o możliwym blackoucie pojawiły się już m.in. w Austrii, w Niemczech, w Szwajcarii czy w Hiszpanii. Kraje te podjęły już nawet pewne działania prewencyjne. A to budzi niepokój.
Rozmowa z lek. Izabelą Ciuńczyk, specjalistą psychiatrii, psychoterapeutą, specjalistą psychiatrii środowiskowej, dyrektor Środkowopomorskiego Centrum Zdrowia Psychicznego „MEDiSON”.
Czym jest zespół wypalenia zawodowego? Jakie daje objawy? Czy lekarze rodzinni potrafią je zdiagnozować? – To jest taki kryzys psychiczny, który powstaje w wyniku pewnej monotonii, przyzwyczajenia się do swoich obowiązków zawodowych.
Czy są osoby bardziej podatne na wypalenie zawodowe od innych, w sensie cech osobowości, charakteru? Czy są zawody, których przedstawiciele są bardziej podatni na to wypalenie? – Owszem. Dotyczy ono głównie osób o większym, niż przeciętny, poziomie empatii, bardziej wrażliwych od innych, pracujących z ludźmi, na przykład lekarzy, pielęgniarek i przedstawicieli innych zawodów medycznych, nauczycieli, księży. Idąc do pracy, pracując z ludźmi, mamy w sobie pewien bagaż emocjonalnych doświadczeń, który może nam w tej pracy przeszkadzać. Mogę to opisać na przykładzie swojego zawodu. Jeśli chcę pracować kolejny dzień, muszę stępić w sobie swoją emocjonalność, wyłączyć emocje, bo gdybym podchodziła emocjonalnie do każdej historii, każdego problemu, z którym przychodzi do mnie mój pacjent, to któregoś dnia bym tego psychicznie nie udźwignęła. Muszę się jakoś wyłączyć, wyciszyć emocjonalnie. Jednak jeżeli to przekroczy pewną granicę, przechodząc w zobojętnienie, a nawet w zniechęcenie, wtedy mówimy o zespole wypalenia zawodowego.
Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.